Zwrot towaru kupionego w sieci - kto płaci za przesyłkę?
Umysły internautów od dawna zaprząta problematyka opłat za przesyłkę w spornych sytuacjach, a wszelkie wątpliwości są uzasadnione, ponieważ prawo nie reguluje każdej z sytuacji tego typu.
W przypadku dokonania zakupu przez internet, strony same określają na kim spoczywa koszt przesyłki (przeważnie na konsumencie, choć sklepy stosują w tej materii np. promocje). A co jeśli towar już do nas dotarł, ale pojawiły się niedogodności?
Przesyłka do gwaranta
Prawo nie nakłada na producenta obowiązku udzielania gwarancji. Ta kwestia jest bardzo często mylona z innymi konstrukcjami prawnymi, rozwodził się nad tym Mateusz Nowak na łamach Spider's Web, a i ja swoje trzy grosze na swoim prywatnym blogu wtrąciłem. Jako całkowicie dobrowolne świadczenie ze strony producenta, ma on tam również sporą dowolność w zakresie kształtowania swoich praw i obowiązków, natomiast jeżeli już udzieli gwarancji, to ustawowo na nim spoczywa koszt przesyłki. Jak głosi Kodeks Cywilny:
Art. 580. § 1. Kto wykonuje uprawnienia wynikające z gwarancji, powinien dostarczyć rzecz na koszt gwaranta do miejsca wskazanego w gwarancji lub do miejsca, w którym rzecz została wydana przy udzieleniu gwarancji (...)
§ 2. Gwarant jest obowiązany wykonać obowiązki wynikające z gwarancji w odpowiednim terminie i dostarczyć uprawnionemu z gwarancji rzecz na swój koszt do miejsca wskazanego w paragrafie poprzedzającym.
Jednocześnie jednak oba znane mi komentarze do ustawy wskazują, że karta gwarancyjna może precyzować kwestie kosztu przesyłki odmiennie i to na kupującego nałożyć obowiązek poniesienia kosztów dostarczenia urządzenia do gwaranta. Zasadą jest natomiast, że zwrot odbywa się na koszt udzielającego gwarancji.
Oczywiście jeśli popsuje nam się rzecz, której specyfika sprawia, że wysyłka byłaby szczególnie utrudniona (np. lodówka - nie są to szczególnie mobilne urządzenia), gwarant stosowną ekipę wyśle na swój koszt do naszego domu, co też jest uregulowane w prawie.
Przesyłka w przypadku reklamacji (rękojmia/niezgodność towaru z umową)
O ile gwarancja jest świadczeniem o charakterze dobrowolnym, kupując dany towar zawsze jesteśmy chronieni przepisami o rękojmi lub niezgodności towaru z umową. Obie konstrukcje potocznie nazywamy najczęściej reklamacją. Pierwsza wyrażona jest w kodeksie cywilnym i dotyczy przedsiębiorców (czyli, upraszczając, często chodzi o kupujących "na firmę"), druga dotyczy tradycyjnych konsumentów. Polskie prawo chroni konsumenta w sposób szczególny, więc jeżeli producent nie udziela np. gwarancji (co w praktyce zdarza się bardzo rzadko), należy się liczyć z tym, że przedsiębiorcy znajdują się wówczas pod stosunkowo najsłabszą (najkrótszą w czasie) ochroną.
Istnienie gwarancji nie wyłącza możliwości realizowania swojego prawa z tytułu rękojmi lub niezgodności towaru z umową, możemy wybrać wygodniejszą z opcji.
W przypadku stwierdzenia niezgodności towaru z umową, sprawa jest stosunkowo prosta. Za wszystko odpowiada sprzedawca w myśl art. 8 ust. 2 ustawy o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej z 27 lipca 2002 roku:
Nieodpłatność naprawy i wymiany w rozumieniu ust. 1 oznacza, że sprzedawca ma również obowiązek zwrotu kosztów poniesionych przez kupującego, w szczególności kosztów demontażu, dostarczenia, robocizny, materiałów oraz ponownego zamontowania i uruchomienia.
Kwestia kosztów przesyłki jest o wiele bardziej skomplikowana w przypadku rękojmi (dot. przedsiębiorców, którzy dokonali zakupu w ramach przedsiębiorstwa). Te przepisy znajdują się w trochę chaotycznym momentami kodeksie cywilnym (który obchodzi w tym roku pięćdziesięciolecie istnienia, licznie nowelizowany przeżył przynajmniej dwa ustroje i kilka Rzeczpospolitych). Podstawą prawną będzie tu Art. 567 KC, przy którego wykładni wesprę się komentarzem do ustawy autorstwa Zdzisława Gawlika.
W pierwszej kolejności musimy porozumieć się ze sprzedawcą co do dalszego losu wadliwego towaru, gdyż wedle dyspozycji kodeksu, może on mieć względem niego swoje własne intencje (jak się domyślam, może na przykład powiedzieć "zaniechaj starań, wyślę nowy towar, a ze starym rób sobie co chcesz"). Przepisy generalnie zauważają, że wysyłka odbywa się na koszt sprzedawcy, natomiast pod wieloma względami oczekuje do nas szczególnej staranności w zakresie komunikacji ze sprzedawcą. Niewątpliwie jest to jednak kwestia, której nie zaszkodziłaby mała nowelizacja precyzująca w przyszłości.
Powyższe uprawnienie przysługuje kupującemu także wtedy, gdy sprzedawca zwleka z wydaniem dyspozycji albo gdy przechowanie rzeczy wymaga znacznych kosztów lub jest nadmiernie utrudnione; w tych wypadkach kupujący może również odesłać rzecz sprzedawcy na jego koszt i niebezpieczeństwo.
Przesyłka a odstąpienie od umowy zawartej na odległość
Konstrukcja umowy zawartej na odległość to jeden z fundamentów współczesnej sieci. Internauci pokochali ją i często starają się z niej korzystać, natomiast niewątpliwie najwięcej wątpliwości budzi kto w takiej sytuacji pokrywa koszt przesyłki. Pamiętajmy, że nie zawsze możemy odstąpić od umowy zawartej na odległość, zaś nowelizacja (której doczekamy się najpewniej na początku 2015 roku) katalog tych sytuacji dodatkowo ogranicza. Nie zawsze znajduje też zastosowanie 10-dniowy termin odstąpienia, czasem jest on dłuższy. Wiele w tej materii wyjaśnia art. 10 ustawy o ochronie niektórych praw konsumentów oraz o odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny.
Europejski Trybunał Sprawiedliwości broni konsumenta przytaczając treść Dyrektywy 97/7/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 20 maja 1997 r. w sprawie ochrony konsumentów w przypadku umów zawieranych na odległość.
2. W przypadku gdy konsument wykonuje swoje prawo odstąpienia od umowy na mocy niniejszego artykułu, dostawca jest zobowiązany do zwrotu wpłaconych kwot bez dodatkowych kosztów. Konsument nie może ponosić z tytułu wykonywania swojego prawa odstąpienia od umowy żadnych opłat poza bezpośrednimi kosztami zwrotu towarów. Zwrot ten musi nastąpić niezwłocznie, jednakże najpóźniej w terminie 30 dni.
Ponieważ sprawa zrobiła się zawiła, europejską interpretację kosztów przesyłki w przypadku odstąpienia opiszę na przykładzie. "Za kwotę 1000 złotych kupujemy smartfon, a 30 złotych kosztuję dostawa kurierska. Sprzedawcy przelewamy 1030 złotych. Smartfon nie przypada nam do gustu, więc odstępujemy od umowy, następnie na własny koszt odsyłamy go sprzedawcy, zaś ten zwraca nam pierwotnie przesłane 1030 złotych, gdzie 1000 złotych to koszt smartfonu, a 30 złotych - koszt kuriera, którego musieliśmy zatrudnić, by pierwotnie przywiózł nam telefon."
Innymi słowy, w świetle europejskiej dyrektywy ponosimy koszt zwrotu towaru przy odstąpieniu od umowy zawartej na odległość bez podania przyczyny, jednocześnie jednak prawo nakłada na sprzedawcę obowiązek zwrócenia nam kosztów wysyłki poniesionych przy wysyłaniu towaru do nas. Zasada ta nie do końca precyzyjnie została wyrażona w naszym prawie, ale najpewniej najbliżej jej art. 7 ust.3 ustawy o ochronie niektórych praw konsumentów (...), gdy stwierdza o tym, że konieczny jest zwrot świadczenia w stanie niezmienionym:
3. W razie odstąpienia od umowy umowa jest uważana za niezawartą, a konsument jest zwolniony z wszelkich zobowiązań. To, co strony świadczyły, ulega zwrotowi w stanie niezmienionym, chyba że zmiana była konieczna w granicach zwykłego zarządu. (...)
Nie jest to natomiast w pełni precyzyjne przedstawienie sprawy przez ustawodawcę i nie dziwi mnie, że przedsiębiorcy oraz konsumenci prowadzą ze sobą bezustanną walkę w związku z interpretacją tej sytuacji. Zastanawiam się, czy przeciwwagą dla przytoczonego przepisu nie jest bardzo bliski art. 7 ust. 2 wspomnianej ustawy, który głosi, że:
2. Nie jest dopuszczalne zastrzeżenie, że konsumentowi wolno odstąpić od umowy za zapłatą oznaczonej sumy (odstępne).
Czy wymóg opłacenia przez konsumenta kosztów przesyłki nie przyjmuje w świetle przepisu specyficznej formy wymogu odstępnego? Wszak jeśli kupujący nie opłaci kuriera, rzecz nie może zostać zwrócona sprzedawcy. Być może tym tropem powinni pójść najbardziej uparci nabywcy, z mojej strony jest to jednak jedynie luźna refleksja.
Myślę, że z punktu widzenia sprawiedliwości społecznej, pomimo braków w implementacji dyrektywy i precyzyjnych przepisów, warto trzymać się wykładni dokonanej przez Trybunał Sprawiedliwości (choć względem naszego rynku nie jest ona bezpośrednio skuteczna). To chyba najuczciwsze postawienie sprawy, gdy kosztami przesyłki w tej sytuacji strony dzielą się po połowie, po równi rozkładając na siebie ryzyko nieudanej transakcji.
Są również sklepy, np. odzieżowe, które wydłużają czas zwrotu nawet do kilku miesięcy. W takiej sytuacji jest to oczywiście dobrowolne świadczenie sklepu i trudno wymagać od niego pokrycia kosztów przesyłki.
Na zakończenie. Zdaję sobie sprawę z tego, że powyższe porady będą bardzo przydatne dla konsumenckiej części widowni Spider's Web. Ale zawsze w przypadku takich artykułów pojawia się też mała grupa przedsiębiorców, handlowców i sprzedawców - szczególnie działających na mniejszą skalę - a następnie próbuje kwestionować powyższe racje w oparciu o swoje poczucie krzywdy i wizję "z drugiej strony lady". Polskie prawo w szczególny sposób chroni interes konsumenta, jako tej mniej profesjonalnej osoby w obrocie handlowym. Istnienia tego prawa nie przekreślają też żadne przeczące mu zastrzeżenia w ofertach i regulaminach sklepów. Jakkolwiek rozumiem Państwa żal, a także fakt, że są osoby, które te przepisy wykorzystują w sposób nieco niechlubny, takie właśnie mamy prawo i z punktu widzenia interesu społecznego wydaje się, że jest to dobre prawo.
Jakub Kralka – prawnik, miłośnik nowych technologii, autor bloga Techlaw.pl – Prawo Nowych Technologii. Po więcej informacji na temat relacji prawa z mediami, internetem i elektroniką gorąco zapraszam na facebookowy fanpage Techlaw.pl oraz mój profil w serwisie Twitter!
Zdjęcia pochodzą z Shutterstock
Czytaj także: Służebność - co to jest i jakie są jej rodzaje?