Apple znowu szokuje rynek, ale pytań o przyszłość jest coraz więcej
Oczekiwano braku pierwszego od 11 lat kwartalnego wzrostu, a wyszedł - jak to zwykle w przypadku Apple - rekordowy kwartał w historii, tym razem ten kończący się w marcu. Jednak obok wielu uzasadnionych zachwytów, jest też sporo pytań bez odpowiedzi.
Giełda zareagowała hurraoptymistycznie. W handlu po zamknięciu giełdy, akcje Apple poszybowały o 8 proc. w górę, by osiągnąć najwyższy poziom od zeszłego grudnia. Tyle że inwestorzy, głównie ci najwięksi, instytucjonalni, zareagowali na kolejny split akcji (7 do 1!), w którym Apple rzucił dodatkowe 30 mld dol. na rynek w programie wykupu akcji. Przy okazji CEO Apple Tim Cook obiecał, że w formie dywidendy wypłacone zostanie udziałowcom nie 100 mld dol, jak wcześniej planowano, lecz 130 mld dol. do końca 2015 r. Takie informacje inwestorzy kochają, stąd potężny wzrost kursu.
Zysk netto wzrósł o 7,4 proc. z 9,55 mld do 10,22 mld dol., a przychody o 4,6 proc. z 43,6 mld do 45,6 mld dol - to niezaprzeczalnie fenomenalny wynik, jednak gdy spojrzy się na niego nieco bardziej wnikliwie, to piętrzą się znaki zapytania.
iPhone
Wynik iPhone'a nie zaprzestaje zadziwiać. Z jednej strony Apple traci rynek na rzecz Androida w zastraszającym tempie, a z drugiej przychody i sprzedaż iPhone'a nie zwalniają tempa. W zeszłym kwartale Apple sprzedał 43,7 mln iPhone'ów bijąc nie tylko oczekiwania analityków, ale również swoje własne rekordy pierwszego (kalendarzowo) kwartału w roku.
Nie sprawdziły się nie tylko przewidywania słabszej sprzedaży iPhone'a, ale także plotki o fatalnym rynkowym odbiorze modelu 5C. W komentarzu do wyników Tim Cook mówił, że 5C świetnie się sprzedaje, głównie na rynkach rozwijających się.
Zresztą iPhone obronił niesamowity wynik właśnie na nowych rynkach, włączając to rynek chiński, gdzie Apple oficjalnie sprzedaje smartfony dopiero od niedawna. Przychody z Chin wzrosły o 13 proc., co jest zasługą głównie pojawienia się iPhone'a w China Mobile - największej sieci operatorskiej na świecie.
Tyle że Apple jest coraz bardziej uzależnione od sprzedaży iPhone'a, który stanowi już grubo ponad 50 proc. wszystkich przychodów, 57 proc. dokładnie. 17 proc. wzrost sprzedaży iPhone'a w ujęciu liczbowym (sztuk smartfonów) jest jedynym obok 5 proc. wzrostu sprzedaży Maka wzrostem w wynikach Apple'a. Te dwa aspekty nie tylko dowodzą coraz bardziej delikatnego położenia finansowego Apple, lecz także niepewnej przyszłości finansowej Apple.
Mówiąc wprost - bez nowego hitu w ofercie produktowej firmy wzrosty wkrótce się skończą. Muszą się skończyć, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie może oczekiwać, że iPhone będzie rósł bez przerwy.
Gdzie jest pułap możliwości wzrostowych iPhone'a? Pewnie niedaleko, bo takich wydarzeń jak debiut Apple na nowym potężnym rynku jak Chiny nie będzie już przecież nigdy.
iPad
Tym bardziej, że potencjał wzrostowy kurczy się w dotychczas najbardziej perspektywicznej drugiej linii biznesowej Apple'a - w tabletach iPad.
To największe rozczarowanie w wynikach Apple - sprzedaż iPada nie tylko nie wzrosła rok do roku, lecz wręcz spadła, i to nie mało, bo aż o 16 proc. To potężny cios dla kategorii, która miała dać nowy oddech finansowy Apple'owi na długie lata.
Co się stało? Im dłużej o tym myślę, tym częściej dochodzę do wniosku, że tablety nie są aż tak rewolucyjnymi produktami jak smartfony. Głównie ze względu na sposób ich użycia, który jest dość bliski temu, jak wcześniej używało się komputera PC w warunkach domowych. Dlatego potencjał ich wymiany na lepszy, nowocześniejszy model jest znacznie niższy niż w przypadku smartfonów. Przy okazji tablety mniej się gubią, psują, łamią, co związane jest ze tym, gdzie się ich używa, a używa głównie w domu na kanapie do przeglądania Internetu i odtwarzania wideo.
Potwierdza to pośrednio Tim Cook, który mówił, że spadek sprzedaży wynika z tego, że kwartał wcześniej sporo osób kupiło iPady mini, na które długo czekali wstrzymując się z zakupem. To niezbyt miła konstatacja - oznacza bowiem, że pula potencjalnych klientów tabletów jest znacznie mniej liczna niż w przypadku smartfonów.
Inne
5 proc. wzrost sprzedaży Maków może Apple'a cieszyć, szczególnie gdy porówna się go do spadków rynku PC, choć od dawna jest pewne, że nie jest to kategoria, na której Tim Cook może szukać wzrostów.
51 proc. spadek sprzedaży iPodów nikogo już nie dziwi. Odtwarzacze, które przez długi czas były dla Apple'a tym, czym jest dziś iPhone, przestały się liczyć. Dziś stanowią 1 proc. przychodów amerykańskiej firmy.
Warto zauważyć, że aż 10 proc. przychodów Apple stanowią dziś przychody ze sprzedaży iTunesa, oprogramowania (które jest przecież coraz częściej darmowej) oraz usług (również głównie darmowe). Trochę dziwi fakt, że Apple nie eksploruje możliwości większego zarobku właśnie w iTunesie, chociażby mocniej angażując się w zmiany na rynku sprzedaży muzyki.
Przyszłość
Mimo fenomenalnego wyniki, głównie w ujęciu rentowności, obserwujemy zmierzch nieprawdopodobnego i niepowtarzalnego wzrostu Apple'a. Z 14 mld dol. przychodów w 2005 r. Apple urósł do nieprawdopodobnych 171 mld dol. w 2013 r. Przez krótki okres w 2011 r. Apple był najbardziej wartościową publiczną spółką świata. Dziś nie jest, ponieważ rynek nie wierzy już w gigantyczny potencjał wzrostowy firmy i słusznie, patrząc na coraz większe uzależnienie wyników Apple'a od jednego produktu.
Nieprawdopodobny sukces Apple'a jest nierozerwalnie związany z iPhone'em. Nie ma drugiej takiej kategorii na rynku technologii użytkowej z potencjałem tak wysokim jak kategoria smartfonów, co widać jak na dłoni w najnowszych wynikach kwartalnych Apple'a.
Niestety nie ma widoków na drugą taką kategorię w przypadku Apple'a. Jest niemal pewne, że wkrótce firma zadebiutuje na rynku technologii ubieranej, zapewne z zegarkiem. Tyle że pamiętajmy, iż rynek smartfonów rośnie 40 proc. rok do roku, by według IDC w zeszłym roku osiągnąć pułap 1 mld sprzedanych sztuk, podczas gdy wg przewidywań tego samego IDC, cały rynek wearables ma sprzedać 112 mln urządzeń w... 2018 r.
Czyli w ciągu kolejnych 4 lat rynek technologii ubieranych może urosnąć do... 1/10 rozmiaru dzisiejszego rynku smarfonów, nie licząc tego, że marża na tych urządzeniach będzie raczej znacznie niższa niż na niesamowicie zyskownych smartfonach. Nawet jeśli, jak mówi Tim Cook, Apple chce mieć pewność, że wyda na rynek najlepszy produkt w nowej kategorii i nawet jeśli IDC - jak to ma w zwyczaju - nie doszacuje rynku nawet na 200 proc., to trudno oczekiwać, że w ciągu najbliższych dwóch, trzech lat będzie on stanowił realny fundament odciążając dla iPhone'a biznes w strukturze przychodów Apple'a.
Już dziś wiadomo, że nie jest nim też iPad, co naprawdę stawia Apple w niezbyt korzystnej perspektywie wzrostowej w najbliższych latach.
* wszystkie grafiki: MacStories.net