REKLAMA

Tego Miasta nigdy nie zapomnę. Thief - recenzja Spider's Web

thief 12
03.03.2014 09.43
Tego Miasta nigdy nie zapomnę. Thief – recenzja Spider’s Web
REKLAMA
thief 3
REKLAMA

Strażnik padł na ziemię, od uderzenia pałką. Jego towarzysz zobaczył mnie, rozbierając z mroku blaskiem pochodni. Wyjmując ostrze z pochwy, ruszył w moim kierunku, krzycząc i stawiając wszystkich w Mieście na nogi. Odwróciłem się na pięcie i zacząłem uciekać. Pędziłem ciasnymi uliczkami, skacząc po skrzyniach niczym Altair, wprawiając w kompleksy pannę Croft. Kolejne gzymsy i balkony pokonywałem susami, słysząc za sobą okrzyki wartowników. Kiedy już miałem zyskać przewagę nad sługusami Barona, postać zacięła się na kilkunastocentymetrowym murku. „System” nie przewidział, że ten może być przeszkodą terenową. Kilka ciosów przez plecy i Garrett, Król Złodziei, musiał zaczynać zadanie od nowa. Thief jest niezwykle nierówną produkcją. To jednocześnie tytuł, który powala na ziemię klimatem, jak również daje po zębach nieprzemyślanymi rozwiązaniami. Strona wizualna jest zarówno niezwykle piękna, ale również momentami po prostu paskudna. O ile skradanie się w mroku to duża przyjemność, tak elementy fachu złodziejskiego takie jak otwieranie zamków czy rozbrajanie pułapek w ogóle nie cieszą – konkurencja posiada znacznie bardziej ciekawe patenty. Bohater Garrett jest niezwykle zwinny, lecz jeżeli jakaś przeszkoda nie została zauważona przez twórców, nie pokonamy jej, chociażby miał by to być mały murek. Przedstawiony za pomocą mrocznego Miasta świat jest kapitalny, lecz scenariusz opowieści pozostawia wiele do życzenia.

Thief to masa nierówności. Ilość nieprzemyślanych składowych przy tytule takiego kalibru zaskakuje, ale wszystkie one bledną, kiedy weźmie się pod uwagę największy plus nowego Garretta.

thief 16
thief 19

Jest nim samo Miasto oraz specyficzna aura, niezwykły klimat, mrok, brud oraz swąd, który wytwarza. Nowe przygody Króla Złodziei to balsam na duszę wszystkich głodnych niezwykłych doznań wizualnych oraz fenomenalnie przedstawionego świata. To dzięki Miastu nie byłem w stanie oderwać się od tego tytułu, węsząc w każdej dziurze, sprawdzając każdą skrytkę, mieszkanie i sejf. Coś po prostu jest w tej wirtualnej aglomeracji. Twórcy doskonale przedstawili beznadzieję, mrok, choroby i brak nadziei wiszący nad Miastem, tak wyraźne, że niemal nadające się do złapania w dłonie. Za pomocą kolejnych dokumentów do zebrania, gazet do przeczytania i opowieści do wysłuchania Square Enix tworzy magię, doświadczenie tak gęste, że aż wylewa się z ekranu. Jeżeli przypadła Wam do gustu ta najmroczniejsza strona Dishonored, będziecie w niebie. Również tutaj ludzką aglomeracją drąży plaga, w postaci tajemniczej „Posępności”. Szczury, choć nie w takiej ilości, działają w najlepsze, natomiast straż dba tylko o własne interesy. W świecie nieustannego mroku i nocy dochodzi do niezrozumiałych wydarzeń, na skutek których Garrett zapada w roczną śpiączkę. Gdy się budzi, dołujący świat jest jeszcze bardziej bezwzględny, natomiast Król Złodziei stara się rozwikłać, co mu się przydarzyło. Wzorem Dishonored, protagonista zostaje wciągnięty w polityczną intrygę, w której musi odegrać niezwykle ważną rolę.

Z głównym bohaterem jest jeden zasadniczy problem – jest kiepskim złodziejem. Takie składowe produkcji jak otwieranie zamków czy dezaktywowanie pułapek zostało znacznie lepiej zrealizowane chociażby w Oblivionie czy Skyrim.

thief 9
thief 17

Garrett co prawda posiada szeroki wachlarz możliwości, lecz żadna z mini-gier nie daje takiej frajdy, ani tym bardziej nie stwarza takich wyzwań, co u konkurencji. Zabawa z wytrychami, skalpelem, śrubokrętem czy szczypcami nie daje frajdy, a powtarza się bardzo często. Na tym polu Garrett początkowo studzi zapał, a później już tylko nudzi, zwłaszcza w dalszej części gry. Na całe szczęście zabawy w kotka i myszkę ze strażnikami to już zupełnie inny poziom realizacji. Tutaj komputerowi i konsolowi skrytobójcy będą czuć się jak u siebie w domu. Thief, podobnie jak Dishonored, gwarantuje kilka sposobów na przejście misji. Co więcej, system wszyty w grę te sposoby rozróżnia, oceniając gracza na podstawie jego dokonań. Jeżeli preferujecie przemykanie od cienia do cienia, będąc niezauważonym, znajdziecie się w raju. Dla miłośników Rambo ten tytuł również jest do przejścia, lecz od razu uprzedzam – walka to jeden z najgorszych elementów, jakie znalazły się w nowym Thiefie. Jest monotonna i do bólu powtarzalna, natomiast paleta ruchów Garretta to mieszanka drewna i inwalidztwa. Ze względu na łatwe konfrontacje, tytuł można przejść bardzo szybko, zostawiając za sobą morze martwych oraz nieprzytomnych ciał.

Cała sztuka polega jednak na tym, aby miast Króla Rozbójników zostać Królem Złodziei. To z kolei dłuższa, znacznie bardziej wymagająca oraz satysfakcjonująca ścieżka, dla której powstał ten tytuł.

thief 14
thief 1

Thief to idealna produkcja dla wszystkich, którzy muszą zajrzeć w każdy, najciemniejszy nawet kąt. Jest tutaj mnóstwo dodatkowej zawartości. Kolekcjonerskie elementy do zebrania, dodatkowe misje do wypełnienia, ukryte pomieszczenia, misternie schowane skarby, dokumenty i gazety do przeczytania oraz wiele, wiele więcej. Thief jest wypchany po brzegi takimi detalami, dla których warto przechodzić tytuł powoli i skrupulatnie, od jednego ciemnego zaułka do drugiego. Przy ogromnej masie detali pomaga w tym tryb „koncentracji”, który pokazuje wszystkie interaktywne elementy. Nieco nadmierna casualizacja kultowego IP, lecz biorąc pod uwagę wszędobylski mrok oraz konieczność regenerowania specjalnej umiejętności Garretta, można to twórcom wybaczyć. Niestety, nie można im podarować tego, co zrobili kapitalnie wykreowanemu Miastu, kiedy przyjdzie nam rozmawiać o podróżowaniu po jego ulicach. Nowy Thief to w minimalnym stopniu, ale jednak produkcja otwarta, która poza głównymi misjami oferuje zadania poboczne. Garrett może włóczyć się po ciemnych uliczkach, na własną rękę rabując mieszkańców oraz zaglądając im do mieszkań i pod pierzyny. Niestety, nawet z mapą będącą na wyposażeniu Króla Złodziei podróżowanie po Mieście to koszmar na jawie. Masa uliczek, ukrytych przejść oraz ciasnych wnęk w żaden sposób nie daje się rozszyfrować. Dokładnie tak samo wyglądające okno raz prowadzi do dodatkowego mieszkania nadającego się pod grabież, kiedy indziej przenosi już gracza do zupełnie nowego obszaru miasta. Podobnie jest z drzwiami, kanałami czy tajnymi przesmykami. Brak w tym wszystkim spójności, brak reguły i metody. Dopiero po pewnym czasie przywykniecie do Miasta, lecz te wciąż będzie stwarzać problemy, do samego końca rozgrywki. Osobny akapit należy się graficznej stronie tej produkcji. Jak wspomniałem wcześniej, Thief na płaszczyźnie wizualnej jest niezwykle nierównym tytułem. Od ekranu odrzuca wiele modeli postaci, które pamiętają pierwsze lata minionej generacji konsol. Momentami rozwiązania zaserwowane przez twórców straszą archaicznością, co by tylko wspomnieć o morzu wlewającym się w zatokę Miasta w początkowej sekwencji gry. Pierwszy Far Cry mógł się pochwalić podobną. Mimo tego, opierając swoje doświadczenia na spacerowaniu po uliczkach Miasta, muszę napisać jedno – Thief jest diabelnie piękną produkcją. Gra jest niezwykle szczegółowa, dopieszczona w (trochę zbyt często się powtarzające) detale oraz bardzo klimatyczna. Nowe przygody Garretta ogrywałem na PlayStation 4 i muszę przyznać, że tytuł wygląda obłędnie. Ciężko mi napisać, że lepiej niż Tomb Raider: Definitive Edition, ale na pewno bardziej sugestywnie i dojmująco.

thief 10

Strona wizualna, pomimo widocznych wad i nierówności, stanowi ogromny i niezaprzeczalny plus tej produkcji. Zresztą spójrzcie na grafiki wykonane podczas rozgrywki.

REKLAMA

Niestety, jeżeli zapytacie mnie, czy nowy Thief podołał legendzie, będę musiał odpowiedzieć przecząco. Garrett dorobił się zbyt wielu konkurentów, aby mówić o powrocie prawdziwego Króla Złodziei. Zamaskowany z Dishonored, Edward z Black Flag czy Sam Fisher z ostatniego, naprawdę udanego Splinter Cella – wszysty oni prezentują niezwykle wysoki poziom, tworząc dla Garretta ogromną, zróżnicowaną konkurencję. Kiedy jednak przyjdzie mi odpowiedzieć na pytanie, czy warto nowego Thiefa kupić, macie moje błogosławieństwo. Pomimo wielu niskich ocen zagranicznych recenzentów, piszę z pełną odpowiedzialnością – to tytuł warty Waszego czasu oraz Waszych pieniędzy. Oczywiście o ile jesteście w stanie wytrzymać długie sekundy w cieniu, powoli i krok po kroku realizując się w złodziejskim fachu.

thief 18
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA