Windows Phone podąża drogą wyznaczoną przez… Androida
Patrząc na kolejne wydawane przez Microsoft aplikacje dla Windows Phone, widzę coraz większy nacisk na rozbicie systemu na moduły. Podobną drogą podążał kiedyś Android. Ale nie jestem pewien, czy to naśladownictwo ma sens.
Aktualizacja, fragmentacja, nakładki, problemy. Swego czasu wszystkie branżowe media trajkotały o tym do znudzenia, Spider’s Web również. Przeszliśmy jednak z tym w końcu do porządku dziennego, bo ile w kółko można pisać o tym samym. Przyzwyczailiśmy się do tego, że znaczna część smartfonów na rynku wydawana jest albo z niedorobionym oprogramowaniem, albo takim, które może i jest całkiem przyzwoite, ale w momencie, gdy po roku wychodzi na światło dzienne jakaś usterka, to nikt z tym nic nie robi.
Koszty przygotowania aktualizacji oprogramowania, przekazania jej partnerom, testowanie i wreszcie jej wdrożenie najwyraźniej przekracza możliwości niektórych producentów.
Google był szczególnie za to krytykowany. Wszystko przez otwartość Androida i możliwość dostosowywania go do swoich potrzeb. Wszyscy producenci zaczęli przerabiać ów system na swoją modłę, jeszcze bardziej utrudniając dystrybucję aktualizacji. Google w końcu zareagował i rozwiązał ten problem częściowo. Aktualizowanie samego systemu dalej jest utrudnione, ale większość usług Google już od długiego czasu funkcjonuje nie jako moduły systemowe, a niezależne od systemu aplikacje, aktualizowane przez Google Play, z pominięciem partnerów OEM i operatorów.
Microsoft jak dotąd stawiał na zintegrowane rozwiązania. W systemie wbudowana jest podstawowa obsługa… wszystkiego. I to od czasów Windows Phone 7. Mobilne kafelki pozwalają na podstawową obsługę SkyDrive’a, Facebooka, Google’a, Outlooka, Xbox Muzyka, Xbox Wideo, i tak dalej. Ma to wielką zaletę: dzięki temu wszystko w systemie jest spójne i zintegrowane i łatwo dostępne.
Nie był to problem w momencie, gdy Windows Phone 7 był rynkową ciekawostką. Operatorzy i partnerzy OEM nie zabierali głosu, nie sprzeciwiali się, tylko śmiało puszczali wszystkie aktualizacje, które Microsoft przygotował. To się jednak powoli zmienia.
Windows Phone na niektórych rynkach zaczyna już zdobywać dostrzegalną popularność. I pojawiają się pierwsze kłopoty.
Trwa aktualizacja do Windows Phone 8 Update 3, a jeszcze nie wszystkie smartfony otrzymały Windows Phone 8 GDR2. Po pierwsze, operatorzy zaczynają dokładniej analizować oprogramowanie smartfonów, które mają w ofercie. A po drugie, również i partnerzy OEM zaczynają kombinować, tak jak Nokia ze swoimi nakładkami Lumia Amber i Lumia Black.
Czasy, w których aktualizacja Windows Phone’a na całym świecie trwa nie dłużej, niż miesiąc, powoli mijają. Microsoft więc musi zdecydować: utrzymać system z zintegrowanymi usługami, przez co jest wygodniejszy, ale trudniejszy w unowocześnianiu, czy wywalić z jego rdzenia wszystko, co się da, i zastąpić aplikacjami.
Wygląda na to, że chodzi tu o rozwiązanie numer dwa. Już w dniu premiery Windows Phone 8 aplikacje takie, jak SkyDrive czy Skype, dostępne były do pobrania jako aplikacje.
Najnowsza wersja beta microsoftowej aplikacji do Facebooka obsługuje czat w trybie push, dublując systemową funkcję telefonu, co pozwala wierzyć, że ta zniknie wraz z Windows Phone 8.1. A kilka dni temu pojawiły się znienacka aplikacje Xbox Muzyka i Xbox Wideo, dublując systemową Muzyka+Wideo.
Windows Phone wyraźnie chce być tak modularny, jak Android. No i tu zaczynam się zastanawiać, czy cieszyć się, że używany przeze mnie system stanie się jeszcze lepszy, czy też się martwić, że stracił coś unikalnego (a raczej, wygląda na to, że traci). Czy aktualizacje i możliwość ich szybkiego implementowania są ważniejsze od tej pięknej spójności Windows Phone’a i jego tematycznych hubów? Nie wiem, to się okaże za jakiś rok, bo dopiero wtedy zmiany będą faktycznie odczuwalne, na gorsze lub na lepsze.
Na pocieszenie użytkowników Windows Phone’a mogę powiedzieć tylko tyle: te kroki podyktowane są zmianą sytuacji tej platformy. Wyszła ona z bycia kuriozum na rynku, a stała się na tyle istotna, że operatorzy zaczęli się jej przyglądać, a Microsoft szukać złotego środka. To oznacza większe zainteresowanie partnerów OEM i twórców aplikacji, a więc uatrakcyjnienie platformy, której używają. A co do reszty… no cóż. Czas pokaże.
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.