Temat tygodnia: Lokale dla graczy - hit czy kit? Mają szansę na sukces czy to tylko chwilowa moda?
W weekend spora część redakcji Spider's Web zjechała się do Katowic, aby pogadać przy "soku i coli". Poszliśmy między innymi dla pubu dla graczy. W związku z tym postanowiliśmy podyskutować czy tego typu lokale to tylko chwilowa moda, czy też mają szansę odnieść sukces i jakie są ich wady oraz zalety.
Piotr Grabiec: Knajpy dla graczy w których byłem, a jak na razie miałem okazję odwiedzić całe dwie, wydają mi się naprawdę ciekawymi miejscami do spędzania czasu.
Wczoraj razem z innymi członkami redakcji Spiders Web byłiśmy w Katowickiej Cyber Machinie, gdzie bardzo spodobał mi się wystrój - można nawet było pograć nie tylko w nowoczesne Injustice, ale też na Pegasusie w Mortal Kombat. Nazwy drinków były klimatyczne, a chociaż knajpa trochę ciasna, to przytulna.
U siebie w mieście natomiast nigdy nie trafiłem do Level Up, bo nie było mi po drodze, ale za to ciut lepiej zlokalizowany lokalny oddział PadBaru miał mnie okazję kilka razy gościć; wrażenia też zostawił bardzo pozytywne zgodnie z tym, co znajome geeki z Wrocka mi zapowiadały.
Są Xboksy pod ścianami, na barze można zamiast pić Kamikadze łapać pokemony, a za kupno napojów wyskokowych w odpowiedniej konfiguracji można zdobyć achievementy. Żyć nie umierać dla pasjonata gier.
Ale tak naprawdę to nie o gry tu chodzi, a obserwując bywalców obu wspomnianych knajp nie widziałem nerdów we flanelowych koszulach z tekturowym mieczem w dłoni, tylko młodych ludzi, którzy wyszli ze swoich piwnic pobawić się z innymi. To jest fajne, zwłaszcza że oba lokale - bywalcy i obsługa - zdają się mieć zdrowy dystans i traktować wszystko pół żartem pół serio.
Mateusz Nowak: Wczoraj pierwszy raz miałem okazję odwiedzić klub dla graczy. Przyznam, że bardzo pozytywnie odebrałem atmosferę tego miejsca. To co mi się spodobało to na pewno możliwość podniesienie czterech liter nie tylko dlatego, żeby podejść do baru po następne piwo lub udać się do ubikacji. Oczywiście zwykłe puby oferują atrakcje takie jak rzutki czy bilard. Ale to dość oklepana rozrywka barowa.
Spodobała mi się różnorodność konsol, które znajdują się w takim miejscu. Dobre jest to, że możemy pobawić się na maszynkach, których nie mieliśmy osobiście i grywaliśmy na nich z doskoku np. u rodziny lub znajomych. To przywołuje przyjemne wspomnienia i zabawa jest przednia.
Największą wadą baru dla graczy jest brak normalnej muzyki. Dźwięki dobiegające od każdej konsoli są na dłuższa metę męczące. Mimo tego szczerze żałuję, że w moim mieście nie ma dobrego baru dla graczy, bo chętnie wpadałbym tam od czasu do czasu.
Piotr Grabiec: Nie uważam też, aby to była szybko przemijająca moda. W takiej knajpie odnajdą się bowiem nie tylko zapaleni fani zabaw joystickiem, ale też każda inna osoba, która ma ochotę na piwo lub drinka wieczorem. Konsole to dodatek, z którego można, ale nie trzeba korzystać. Knajpa taka jak wspomniane Cybermachina i PadBary mają taką samą szansę utrzymywania się na rynku, jak dowolny inny lokal. Liczy się menu, obsługa i tak dalej. No i dobra, salka do guitar hero i możliwość pogrania w Gwiezdne Wojny na Kinecktcie też jest super. Można odewrać się na chwilę od stolika, szklanki i kufla i coś zrobić aktywnego.
Z pewnością fajni elektronicznej rozrywki będą zainteresowani taką knajpą i już ja wstępie game'ingowe miejsca będą mieć bazę potencjalnych klientów, po tym jak pocztą pantoflową się informacja rozejdzie ale i tak jak ktoś będzie chciał pograć na poważnie to zrobi to na konsoli w swoim domu. Co nie znaczy, że taka luźna bijatyka w knajpie w Tekkena nie będzie sprawiała mnóstwa funu!
Szymon Radzewicz: Puby dla graczy to świetne miejsca, o ile... Celem ich odwiedzania nie są same gry i nie tylko one. Obraz nieodzywających się do siebie osób, zasiedzianych na wysłużonych miejscach, od wielu godzin wpatrujących się w ten sam ekran - przeraża mnie to. Na całe szczęście tego typu widoki stanowią mniejszość, przynajmniej w lokalach, w których bywałem.
Lokal dla graczy, niezależnie od ilości świetnych gier i konsol w posiadaniu właściciela, zawsze powinien służyć integracji oraz dobrej zabawie. Za pomocą tego typu miejsc zapaleńcy interaktywnej rozrywki mogą odnaleźć się w "realu", nawiązać nowe kontrakty, zbudować lokalną społeczność. Zamykanie się na wirtualną rzeczywistość, czy to w domu, czy innych czterech ścianach, które to umożliwiają, nigdy nie jest dobre. Pub to pub, niezależnie od motywu tematycznego.
Po wczorajszej, redakcyjnej wizycie w katowickiej Cybermachinie mogę powiedzieć, że typowy obraz "nerda" w tego typu lokalach gastronomicznych praktycznie nie istnieje. Gry to jedynie dodatek. Ciekawa, oryginalna oprawa, wspaniała odskocznia od pogawędki. To możliwość szybkiego przetestowania urządzeń, których nie posiada się w domu, to szansa na wspólne wygłupy i gimnastykę przed Kinectem, to okazja do przypomnienia sobie, jak to było, gościć w domu Pegasusa. Mimo wszystko, niezależnie, czy to lokal z grami komputerowymi, miejsce dla miłośników ciężkiego metalu czy fanów spokojnych rozmów przy oparach kawy - najważniejsi zawsze są ludzie. Bez nich takie miejsca nie mają sensu. Z kolei gracze, co udowodnili chociażby wczoraj, to naprawdę sympatyczna i rozrywkowa ekipa.
Dawid Kosiński: Pub, w którym wczoraj byliśmy to bardzo ciekawe miejsce, jeśli nie mamy w domu konsoli lub chcemy pograć ze znajomymi przy piwie poza domem. Brak muzyki jest pewnym minusem, ale skoro przyzwyczailiśmy się nawet do tego, że każda gra z serii Call of Duty wygląda tak samo, przywyknięcie do odgłosów różnych gier i przekrzykiwania ich nie powinno być problemem.
Wspomniana Cybermachina to naprawdę ciekawy pub, ale jak dla mnie jest zbyt geekowy. Zatem jeśli lubicie koszulki z Batmanem, umiecie wymienić wszystkich superbohaterów z uniwersum DC i nie czujecie się jak idiota prosząc przy barze o sześć venusaurów, jest to miejsce dla Was. Ja niestety powyższych warunków nie spełniam, więc zamiast na atmosferze miejsca skupiłem się na rozmowie ze świetną ekipą, z którą w Cybermachinie przebywałem. Zapewne moim stwierdzeniem narażę się kilku komentatorom, ale ci ludzie to redakcja Spider’s Web.
O wiele ciekawszym miejscem na liście moich ulubionych pubów jest białostocki Lastag. Znajdują się tam przede wszystkim gry ruchowe korzystające z Move’a oraz Kinecta, a zamiast grać na konsoli można pójść piętro wyżej i zagrać w Laser Tag, czyli coś w rodzaju laserowego paintballa. Choć bieganie kilkanastu pijanych osób ze sztucznymi karabinkami może na początku nie brzmieć zbyt zachęcająco, to po kilku głębszych jest to doskonała zabawa, w dodatku koedukacyjna.
Z własnych doświadczeń wiem, że kobiety chętniej biegają ze sztucznym pistoletem niż siedzą przy konsoli. Kolejny plus tego miejsca to fakt, że jednocześnie grać tam może nawet kilkanaście osób, a nie dwie czy cztery. Cała rozgrywka jest chaotyczna i bardziej niż strzelaninę przypomina bieg dziesięciu klonów Aleksandra Kwaśniewskiego po sklepie monopolowym, ale mimo to daje wiele radości. No i sprawia, że możemy się poruszać. Przyznajcie, skoro większość z nas pracuje przy komputerze, odpoczynek przy ekranie ma tyle samo sensu co drwal rąbiący drewno po pracy, w ramach swojego hobby.
Zdjęcia Young couple playing video games in their apartment oraz Man sitting on a couch playing video games in a dark room pochodzą z serwisu Shutterstock