Popularyzacja Google Glass może być żyłą złota dla... okulistów
Miałam na nosie Google Glass. Było to doświadczenie dziwne i choć dzięki niemu mam lepsze zdanie o okularach, to nabrałam też nowych wątpliwości. Ludzie, którzy używają Google Glass są nieco przerażający, bo… Patrzą niepokojąco nienaturalnie, nie bez przyczyny.
Wyświetlacz Glass umieszczony jest kilka centymetrów od oka, nieco z góry po prawej stronie głowy. Wbrew obawom nie zasłania odczuwalnie pola widzenia po prawej właśnie dzięki temu, że jest wyżej od oka.
Wykorzystam teraz zdjęcie Przemka, bo doskonale pokazuje to, co zwróciło moją uwagę i co widać, gdy stoi się przed osobą używającą Google Glass. Ponieważ miniaturowy wyświetlacz znajduje się po jednej stronie głowy, lewe oko nie do końca wie, co ze sobą zrobić i na co patrzeć gdy prawe skupia się na Glass. W lewej gałce pojawiają się dziwne ruchy, wygląda to trochę, jakby ktoś próbował zrobić słynnego zeza, ale nie potrafił.
Wyświetlacz Google Glass używa załamania światła by sprawiać wrażenie oddalonego od oka na dwa metry, jednak jest to tylko efekt optyczny. W rzeczywistości informacje znajdują się tuż przy oku, i to tylko jednym. By je dostrzec patrzy się jednym okiem lekko na prawo i w górę. Nienaturalnie.
Nienaturalnie, bo w zwykłych warunkach człowiek nie patrzy jednym okiem. Punkt skupienia wzroku osiąga się używając dwojga oczu.
Spróbujcie przyłożyć coś, na przykład palec, kilka centymetrów od jednego oka, mniej więcej w to miejsce, w którym znajduje się ekran Google Glass. Czy możecie spojrzeć na niego i zobaczyć w pełnej ostrości? Nie. Punkt bliży wzrokowej, czyli możliwości zogniskowania wzroku na bliskim obiekcie, to ok. 10 centymetrów.
Widzicie już problem z Google Glass? Nie dość, że optycznymi trickami sprawia, że ekran wydaje się oddalony, co mimo wszystko i tak męczy wzrok, to jeszcze wyświetla się na jednym oku. Nasze mózgi tego nienawidzą - najgorzej, gdy dwa obrazy wyświetlane są w takiej samej odległości dla obojga oczu, ale sytuacja z Google Glass też jest dla oczu męcząca. To dlatego ludzie korzystający z okularów wyglądają tak dziwnie, gdy ich lewe oko traci punkt skupienia i nie wie, co ze sobą zrobić.
Problemy HUD
HUD, Head-Up Display, czyli wyświetlacze, które prezentują informacje w sposób, który nie wymaga odwracania wzroku, to wynalazki dostępne od lat w rozwiązaniach militarnych i takie, o których marzą wszyscy futuryści. Idea dostępu do danych nakładanych na rzeczywistość nie jest jednak prosta w zrealizowaniu i w grę wchodzi kilka najważniejszych powodów:
-rywalizacja obuoczna - wspomniana już wyżej sytuacja, w której obu oczom prezentowane są różne obrazy. Przebiega różnie w zależności od miejsca skupienia wzroku, ale polega na rywalizacji obrazu z jednego oka z obrazem z drugiego, gdy mózg nie może zdecydować, który obraz jest ważniejszy i jak je połączyć. Pokazuje więc raz jeden, raz drugi, nakłada je z różną częstotliwością i jest to całkowicie niezależne od świadomości. Wypróbować możecie biorąc kartkę, zwijając ją w rulon i przystawiając do jednego oka, drugim patrząc na wystawioną na wysokość końca rulona dłoń. Obiektach o różnym oddaleniu nie jest to tak widoczne, ale wciąż męczy oczy oraz mózg;
-oko dominujące - obraz z jednego oka zawsze jest w mózgu preferowany bardziej, niż z drugiego. Widać to przy teście rywalizacji obuocznej - obraz z oka dominującego przebija się częściej. W teorii monokulary powinno nosić się na oko dominujące. W praktyce sprawia to, że wizja wyświetlacza, który pokazuje informacje i nie zaburza widzenia reszty "realnego" świata jest mrzonką - wzrok skupia się na obrazie z wyświetlacza, a drugie, "słabsze" oko zostaje ignorowane i tak czy siak mózg daje niski priorytet temu, co dzieje się poza wyświetlaczem. Nie muszę chyba mówić, że to męczy oczy i mózg?;
-problem z przezroczystością - występuje, gdy dwa lub więcej punkty skupienia wzroku nakładają się na siebie. Im bardziej podobne, tym gorzej dla oczu i mózgu. Przykładem mogą być przeźroczyste powierzchnie, na które naniesiono jakieś informacje, a powierzchnie prezentowane są na innym, również zawierającym obiekty tle. Jak na przykład na przeźroczystych wyświetlaczach HUD - w domyśle widzimy informacje z ekranu i mamy podgląd tego, co dzieje się w te, w rzeczywistości ani jeden, ani drugi obraz nie jest dobrze czytelny. Tego jednak łatwo uniknąć, wystarczy, że przeźroczystość nie jest mniejsza, niż 50%;
-głębia ostrości - ustawienie punktu ostrości wyświetlacza monokulara nie oznacza, że obiekty w tle też mają stałą głębię. Różnica ta pozwala na przenoszenie wzroku i ostrości z ekranu na tło i odwrotnie. W Google Glass wyświetlacz sprawia wrażenie oddalonego na 2 metry i jeśli nałoży się go na obiekt o punkcie skupienia wynoszącym około dwóch metrów, to oko nie będzie potrafiło dobrze rozróżnić dwóch płaszczyzn;
-rozbieżność gałek ocznych - używając wyświetlaczy HUD na jedno oko stwierdzono, że drugie oko zaczyna "rozjeżdżać" się jak przy... zezie. Dzieje się tak dlatego, że oko ustawia się na taki sam punkt skupienia, jak to patrzące na wyświetlacz, ale ma rozmazany obraz, bo przecież przed sobą ma całkiem inne obiekty. Wzrok więc się "rozjeżdża", ale po zaprzestaniu używania HUD w ciągu kilku minut wraca do normy. Zdarza się jednak, że efekt utrzymuje się dłużej, a niektórzy użytkownicy dostają bólu głowy. Trzeba pamiętać też, że nie wiadomo do końca, jakie są tego długoterminowe efekty, bo po prostu technologie te są za młode;
-ruchy oka - zauważcie, co dzieje się, gdy na coś patrzycie i nawet lekko ruszacie głową. Wasz wzrok dalej patrzy na wybrany punkt, mimo że głowa zmieniła pozycję. Tak to działa - przy ruszaniu się najpierw poruszają się gałki oczne, potem cała głowa. Pomyślcie też w jaki sposób patrzcie na treści choćby przed monitorem. Nie siedzicie nieruchomo, nawet jeśli widzicie go całego - gdy przenosicie wzrok ze środka do którejś krawędzi, nieznacznie poruszacie głową, bo patrzenie pod ostrzejszymi kontami zwyczajnie męczy wzrok. Wyświetlacz monokulara mamy przed okiem cały czas w tej samej, nieruchomej pozycji. Nie dość, że nie rusza się gdy my się ruszamy, to na dodatek by dostrzec informacje (np. menu) na krawędziach czy w rogach musimy użyć tylko i wyłącznie ruchów okiem. Co oczywiście męczy wzrok i mózg, jakżeby inaczej;
Takich potwierdzonych przez lata militarnego użycia problemów z wyświetlaczami HUD na jedno oko jest więcej, ale wszystkie sprowadzają się do jednego. Nasza percepcja nie jest jeszcze w stanie dobrze przeprocesować zewnętrznych, przeźroczystych wyświetlaczy. Niektórzy szybko się przyzwyczają i dostrzegą wygodę, inni, jak np. 30% pilotów myśliwców, będą zdezorientowani, ale nikt dziś nie jest w stanie stwierdzić, jak Google Glass i inne wynalazki tego typu używane długoterminowo wpłyną nie tylko na wzrok, ale też na przykład na orientację przestrzenną czy codzienność.
Google Glass pozbywa się części tych problemów jednym trickiem
Czyli przeniesieniem ekranu nad główne pole widzenia. Obraz z Glass nie jest nałożony non-stop na rzeczywistość i żeby skupić na nim wzrok, trzeba spojrzeć lekko w górę i na prawo. Jest to pewnie powodowane nie tylko chęcią uniknięcia problemów ze wzrokiem i percepcją, ale także tym, że docelowo Glass nie ma być zabawką, na której ogląda się wideo, czyta teksty i po prostu patrzy się w niego długo, ale ma być asystentem, który uaktywnia się na chwilę. Wtedy, gdy jest potrzebny.
Nawet nawigacja w Glass nie działa nieprzerwanie tak, jak na smartfonach, ale uaktywnia się tylko wtedy, gdy informuje o konieczności wykonania skrętu itp.
O ile więc osobiście mam wątpliwości, czy mój wzrok potrafiłby przyzwyczaić się do codziennego używania Glass (chwila patrzenia i odczuwam dyskomfort, tak jak na filmach 3D, ale nie miałam okazji ponosić Glass dłużej), o tyle sądzę, że należę do tej małej grupy osób, która po prostu źle reaguje na takie kombinacje. Obawiam się, że długofalowe skutki używania Glass mogłyby doprowadzić do tego samego, co ekspansja odtwarzaczy mp3, słuchawek itp, które sprawiły, że coraz więcej nastolatków (dziś ok. 30 procent wobec kilku procent dwadzieścia lat temu) ma problemy ze słuchem podobne, jak ludzie starsi. Tego jednak nie dowiemy się teraz, a być może nigdy.
Samo obcowanie z okularami od Google'a pozwoliło mi jednak zmienić nieco zdanie o tym gadżecie. Jest całkiem przyjemny, choć to wciąż prototypy. Jednak widzę jego przydatność w codziennym życiu.
Mimo to nie chciałabym, by się upowszechnił. Nie w takiej formie. Z prozaicznego powodu - jeśli miałabym spotykać ludzi noszących i nie zdejmujących Glassów, trafiłby mnie zwykły szlag. Widok osoby, która dziwnie zezuje i patrzy niby na mnie, ale tak naprawdę grzebie w Glassach i ma przy tym ten specyficzny, pustawy wręcz wzrok, jest nie do zniesienia.
Jeśli Google Glass się spopularyzuje, osoby takie jak ja, życzące sobie, by przy rozmowie i kontaktach rozmówca zdejmował Glassy, staną się wyrzutkami. Będę tą, która nie nadąża za nowoczesnością. A ja po prostu będę chciała trochę kultury i szacunku.
I ta świadomość mnie wkurza.