Projekt S, czyli smartfon pod każdym względem idealny, a do tego niezwykle tani
W internecie regularnie pojawiają się pomysły na smartfon idealny, przy czym przepis na niego jest przeważnie banalnie prosty. Wystarczy wypisać wszystkie podzespoły, które uda znaleźć się na stronach producentów w kategorii „nowości i zapowiedzi”, dorzucić garść czujników i modułów łączności (włącznie ze standardami, o których nikt jeszcze nie wie), a wszystko opakować w atrakcyjną obudowę i przyprawić szokująco niską ceną. Przeważnie takie projekty są jednak w najlepszym przypadku sztuką dla sztuki. Co jednak w sytuacji, kiedy ktoś nie tylko spróbuje opisać smartfon idealny, ale także spróbuje go stworzyć?
Takiego zadania postanowiła podjąć się niewielka tajwańska firma BungBungame, do tej pory specjalizująca się w produkcji… aplikacji mobilnych i projektowania tabletów. O modelach MISS (z Androidem 4.1) i Photon (z Windowsem 7) prawdopodobnie mało kto kiedykolwiek słyszał, ale opinie użytkowników wydają się sugerować, że przynajmniej w przypadku tego pierwszego mamy do czynienia z dobrym (4/5 gwiazdek), atrakcyjnym wizualnie, dobrze zaprojektowanym i wykonanym, tanim (około 200 dol.) tabletem z Androidem z kilkoma ciekawymi rozwiązaniami i akcesoriami.
BungBungame nie chciało jednak ograniczać się do roli jednego z wielu azjatyckich producentów tabletów za grosze i od zeszłego roku prowadziło prace nad smartfonem doskonałym, opisywanym na razie roboczo jako projekt S. I patrząc na parametry wydaje się on rzeczywiście niesamowicie atrakcyjny.
Połączenie (niemal) doskonałe
Z zewnątrz nie różni się wprawdzie od innych współczesnych telefonów (wyjątkiem może być całkowity brak przycisków), jednak podzespoły mogą już zrobić wrażenie. Wyświetlacz o przekątnej 5,8” oferuje rozdzielczość WQHD (2560 x 1440), czyli ponad 506 pikseli na cal i jest chroniony przez hartowane szkło, pokrywające również całą tylną część urządzenia. Nie musimy przy tym obsługiwać go wyłącznie dotykiem – dzięki Magic Wave podstawowe akcje możemy realizować za pomocą prostych gestów. Wewnątrz odnajdziemy dodatkowo „prawdziwy” ośmiordzeniowy procesor, 3 GB pamięci RAM, 32 GB lub 64 GB przestrzeni na multimedia ze wsparciem dla kart microSD do 64 GB, opcję ładowania bezprzewodowego (standard Qi), tylną kamerę 16 Mpx, przednią 2 Mpx i wszystkie możliwe opcje łączności – DLNA, Bluetooth 4.0 LE, LTE, NFC, NFC FeliCa, WiFi (łącznie ze standardem ac), IR, USB 3.0, GPS, GLONASS, Miracast, MHL oraz słuszny zestaw czujników (zbliżeniowy, żyroskop, kompas, barometr, akcelerometr). System operacyjny – oczywiście Android.
Jeśli tego jeszcze byłoby mało, całość miałaby być całkowicie wodoodporna i kurzoodporna, a od momentu premiery dostępne będą dwie odmiany kolorystyczne – biała oraz czarna. Autorzy wykluczają także możliwość stworzenia kolejnej „chińskiej tandety” – telefon ma być perfekcyjny pod każdym względem.
Oczywiście stworzenie urządzenia z takimi parametrami, przy odpowiedniej determinacji, zasobie gotówki i zapasie czasu jest możliwe praktycznie dla każdego. Pytanie tylko, za ile będziemy potem chcieli sprzedawać nasz produkt. W przypadku Projektu S, nie tylko parametry, ale przede wszystkim cena końcowa robi ogromne wrażenie – 299 dolarów za sztukę, a jeśli zamówimy ich więcej – nawet taniej.
Ideą przyświecającą BungBungame jego bowiem umożliwienie wszystkim dostępu do najlepszego możliwego urządzenia. Aby udało się jednak zrealizować ten pomysł, muszą przed połową stycznia przyszłego roku uzbierać w serwisie Indiegogo gigantyczną, jedną z największych w historii tego typu akcji kwotę – 5 milionów dolarów, w zamian obiecując „inwestorom” dostarczyć ukończone telefony o obiecywanych parametrach. Wszystko jak na razie brzmi wręcz genialnie i aż chce się rozbić świnkę skarbonkę, aby z pojedycznych złotówek uzbierać nieco ponad 900 zł, a następnie wysłać prosto do tajwańskiej siedziby firmy.
I w tym miejscu pojawia się niestety pierwszy problem. Telefon, o ile wszystko pójdzie zgodnie z planem, zostanie wprowadzony na rynek dopiero pod koniec przyszłego roku.
Jak wiele może zmienić się w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy możemy się jedynie domyślać, ale nietrudno jest założyć, że prezentowane dziś imponujące parametry mogą okazać się wtedy jedynie… standardowymi. Ośmiordzeniowe procesory już teraz trafiają do pierwszych smartfonów (UMI X2S z procesorem MT6592) i choć niektórzy najwięksi producenci są do nich nastawieni sceptycznie, prawdopodobnie w końcu będą musieli pogodzić się z nowym trendem. Ekrany o rozdzielczości 2560 x 1440 ma wprowadzić do sprzedaży w przyszłym roku m.in. Samsung, a LG już zdążyło zaprezentować tego typu wyświetlacz (na mniejszym ekranie, a więc z większym niż Project S PPI). Rok później rozdzielczość ekranów w telefonach ma osiągnąć poziom 3840 x 2160. Jeśli natomiast nie zależy nam na markowym sprzęcie, chińska firma Vivo już wkrótce powinna rozpocząć dystrybucję modelu Xplay 3S. Tak, z ekranem o gętości 515 pikseli na cal (5,5”, 2560 x 1440).
To samo tyczy się praktycznie wszystkich pozostałych funkcji i podzespołów modelu S – każdy z nich robi wrażenie tu i teraz, szczególnie w połączeniu z ceną, wyraźnie niższą niż w przypadku obecnych flagowych modeli największych producentów. To działa na wyobraźnię, ale zastanówmy się, co pomyślimy o nim dokładnie za rok?
Rzut oka na azjatyckie portale aukcyjne każe także zweryfikować nasz sposób postrzegania cen urządzeń z teoretycznie bardzo dobrymi parametrami. Za około 250 dol. lub nawet mniej możemy kupić telefony z wyświetlaczem 5” 1920 x 1080, czterema rdzeniami, w miarę nowym Androidem, satysfakcjonującym zapasem RAM i wszystkim, co może być nam potrzebne do szczęścia, oczywiście z wyjątkiem porządnej jakości wykonania i prawdopodobnie jakiegokolwiek wsparcia ze strony producenta. Ponownie, jeśli weźmiemy pod uwagę czas jaki dzieli nas od premiery Projektu S, możemy zakładać, że do tego czasu pozostali azjatyccy producenci odpowiednio uaktualnią parametry swoich produktów.
Innym pytaniem, jakie należy sobie zadać w kontekście tajwańskiego pomysłu jest to, jak szybko wyścig na podzespoły przestanie mieć jakikolwiek sens.
Zagęszczenie pikseli w większości przypadków modeli z wyższej półki już nie pozwala na odróżnienie poszczególnych punktów, procesory często przewyższają możliwości systemów czy aplikacji, a rozwój łączności bezprzewodowej zdaje się na razie stabilizować i większość telefonu posiada wszystko, czego potrzebuje 99% użytkowników. Czym wtedy model S będzie w stanie zachęcić do siebie użytkownika? BungBungame ma w swoim portfolio wprawdzie kilka aplikacji dla Androida i twierdzą, że „postarają się odpowiednio dopracować UI”, ale raczej nic nie wskazuje na to, że firma jest w stanie tak zmodyfikować system Google, aby ktokolwiek odczuł potrzebę jego posiadania.
Pozostaje także oczywiście problem finansowania. 5 000 000 to z jednej strony bardzo dużo, natomiast z drugiej, patrząc na tylko na budżety reklamowe większych producentów - śmieszenie mało. Z tej kwoty, w ciągu ostatniego tygodnia udało się zebrać jednak zaledwie niecałe 18000 dol. „Sprzedano” więc 53 pojedynczych zestawów S Phone, 3 podwójne i 16 drobniejszych dotacji. Łącznie mamy więc niecałe 60 sztuk, a samych pojedynczych zestawów jest 20000. Do końca pozostało jednak jeszcze kilka miesięcy, a firmie udało się wzbudzić medialne zainteresowanie swoim produktem. Czy to wystarczy jednak, aby klienci kupili kilkadziesiąt tysięcy telefonów, które otrzymają najwcześniej za rok? Prawdopodobnie nie, ale mimo wszystko warto trzymać kciuki za to, aby jedynym internetowym projektem telefonu, który (prawdopodobnie) zakończy się sukcesem nie okazał się Phonebloks.