REKLAMA

Nawigacja będzie wibrować, jeśli będziesz musiał skręcić

Włączasz nawigację, wpisujesz cel swojej podróży i ruszasz w drogę. Czekasz na polecenia głosowe, gdzie skręcić i od czasu do czasu zerkasz na ekran urządzenia. Jeśli nie jesteś wystarczająco rozgarnięty, to od czasu do czasu ląduje w rzece. A co, gdyby ten model zmienić? Co, gdyby nawigacje pozwoliły nam poczuć, gdzie dokładnie mamy się kierować?

Nawigacja będzie wibrować, jeśli będziesz musiał skręcić
REKLAMA

Na taki pomysł wpadła Lynette Jones, która jest naukowcem na prestiżowym MIT, na wydziale Inżynierii Mechanicznej. Jej badania dotyczą tego, jak bardzo ludzka skórka jest wrażliwa na wibracje, w których miejscach najbardziej odczuwamy bodźce dotykowe i jak konkretne je odbieramy.

REKLAMA

I tak oto te badania wyewoluowały w ideę noszonej nawigacji GPS, która poprzez wibracje, wskazywałaby użytkownikowi, gdzie ma się kierować, aby dotrzeć do zamierzonego celu. Dzięki temu kierowca nie byłby rozpraszany przez ekran nawigacji, co oczywiście miałoby się przełożyć na bezpieczeństwo na drodze.

W tym celu Lynette Jones zaprojektowała specjalną opaskę, wyposażoną w te same silniki, które powodują wibracje w telefonach komórkowych oraz specjalne czujniki, które śledziły, jak wibracje wędrowały przez ludzką skórę. Następnie założyła ową opaskę na dłoń, przedramię oraz udo i sprawdziła, jak ludzie odczuwają bodźce dotykowe. Okazało się, że badani wcale nie odczuwali wibracji. Zdecydowana większość mówiła o mrowieniu lub łaskotaniu. Poza tym odczucie znikało już zaledwie w odległości 8 mm od silnika. Jednocześnie badania wykazały, że odczucia znacząco się od siebie różnią, w zależności od miejsca, do którego przyłożymy silnik oraz ich częstotliwości.

Do czego można to wykorzystać? Oczywiście do nawigacji, ale nie tylko samochodowych. Lynette Jones miała na myśli także pomoc osobom niewidomym. Wibracje w odpowiednich częściach ciała i o konkretnym natężeniu mogłyby dawać znać nie tylko gdzie skręcić, ale także ostrzegać o tym, że użytkownik zbliża się do przeszkody.

Brzmi to fajnie, ale mnie jakoś nie przekonuje. Wielokrotnie jeździłem z nawigacją samochodową i jakoś nie zauważyłem, żeby specjalnie odwracała moją uwagę. W większości przypadku wystarczyły polecenia głosowe. Jeśli nie byłem pewien, w którą uliczkę mam skręcić, to wystarczyło na moment tylko zerknąć na wyświetlacz i było po kłopocie. Moją uwagę dużo bardziej odwracały oślepiające bilboardy LED lub przejeżdżający obok Nissan GT-R (och! Cóż to jest za samochód!).

REKLAMA

Oczywiście nie wiem, jak to jest być osobą niewidomą, więc ciężko cokolwiek wyrokować, ale dostrzegam pewne problemy. Jak działałoby wykrywanie przeszkód? Czy czujniki nie wariowałyby w tłumie ludzi? Jak system informowałyby o wielkości przeszkody, bo przecież jest różnica między krawężnikiem i ścianą? Zdaję sobie sprawę z tego, że technologia bez problemu radzi sobie w takich sytuacjach, ale czy cały system byłby na tyle wygodny, żeby zakładać go na siebie?

W mojej głowie rodzi się naprawdę wiele pytań.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA