Dlaczego Microsoft się ugiął?
Internet odbiegła przedwczoraj sensacyjna wiadomość o zmianach, jakie gigant z Redmond zaimplementuje do Xbox One. Konsola Microsoftu nie będzie wymagać stałego połączenia z siecią, zniesieniu ulegnie blokada regionalna, natomiast gracze będą mogli wymieniać się kupionymi grami bez żadnych ograniczeń. Pytanie, czy moloch faktycznie „ugiął się” pod wpływem krytyki? Co ważniejsze – jakie będą tego skutki?
Zmiany, jakie przedwczoraj ogłosił Microsoft, na trochę ponad 4 miesiące do premiery nowej konsoli, budzą wiele pytań. Dlaczego twórcy Xbox One postanowili znieść trzy podstawowe ograniczenia poddawane krytyce (połączenie z Internetem, blokada regionalna, ograniczenia w pożyczaniu gier), ogłaszając bezwarunkową kapitulację? Dlaczego podjęta przez nich decyzja nastąpiła już w 10 dni po wzbudzającej kontrowersje konferencji w Los Angeles? Dlaczego Microsoft nie podjął silnej akcji promocyjnej, wchodząc w polemikę z krytykami rozwiązań zastosowanych w Xbox One? Konkretnych odpowiedzi od samego źródła wciąż nie otrzymaliśmy, dostając jedynie standardowe, marketingowe frazesy związane z „dbałością o klienta”. Niespodziewaną decyzję Microsoftu warto rozpatrywać z perspektywy trzech głównych teorii, szukających przyczyn zmian, na jakie zdecydował się gigant z Redmond.
1. Microsoft ugina się pod krytyką potencjalnych klientów
Rozwiązania zastosowane przez Microsoft miały swoich zwolenników. Wbrew negatywnemu klimatowi, któremu przysłużyły się również media, część graczy uważała kontrowersyjne decyzje twórców Xbox One za słuszne i pozytywne. Biorąc pod lupę internetowe komentarze, ankiety, sondaże i dziesiątki materiałów graficznych na portalach społecznościowych, trudno nie odnieść wrażenia, że zwolennicy bardziej restrykcyjnych rozwiązań znajdowali się w mniejszości.
Fala krytyki, jaka zalała Internet, wymusiła na Microsofcie reakcje i tłumaczenia, podczas których twórcy stawali w obronie swojej konsoli. Krytyka ukierunkowała również kierunek akcji promocyjnej PlayStation 4. Oczywiście ilość rozczarowanych Xbox One komentatorów jest mało wymiernym źródłem informacji o możliwym sukcesie konsoli na rynku. Z drugiej strony, potencjalni klienci, którzy nie śledzą na bieżąco rozwoju sytuacji związanej ze sprzętem nadchodzącej generacji, korzystając z Internetu bardzo szybko mogą wyrobić sobie negatywne zdanie o ofercie Microsoftu.
Korzystając z samych portali społecznościowych, nietrudno natknąć się na komentarze i grafiki opisujące platformę Microsoftu jako nieudaną, zbyt drogą, restrykcyjną czy monitorującą i śledzącą graczy. Na drugim biegunie znajduje się nie mniej często komentowane PS4, wobec którego roztacza się aura przystępności, swobody, konsoli „od graczy dla graczy”. Ważne, istotne argumenty, takie jak cena samych gier, zeszły na dalszy plan, tworząc coś na kształt wojny ideologicznej między Sony a Microsoftem.
Ten drugi wyraźnie w niej przegrywał, natomiast daleko sięgające macki Internetu wpajały taką opinię coraz szerszej ilości odbiorców. Z tej perspektywy każdy kolejny dzień był dniem przegranym, biorąc pod uwagę marketingowe działania giganta z Redmont. Twórcy Xbox One musieli więc podjąć radykalną decyzję, status quo uznając za nie do przyjęcia. Tylko nagła zmiana sytuacji może przerwać trend utożsamiania Xbox One z produktem nieprzyjaznym i gorszym niż ten oferowany przez konkurencję.
2. Microsoft zaplanował to wszystko od początku
Nieprawdopodobne? Spójrzcie na to z tej perspektywy – współcześnie coraz więcej podmiotów szeroko rozumianego rynku korzysta nie tylko z pozytywnych emocji i pozytywnego odbioru swojego produktu, ale również z emocji negatywnych. Metodę znaną ze świata showbiznesu, którą można podsumować jako „nieważne, co mówią, ważne, żeby nie przekręcali nazwiska”, z powodzeniem można przenieść na inne gałęzie przemysłu.
Czytając Wasze komentarze na Spiders’Web, zdecydowanie częściej powołujecie się na Xbox One, niż PS4. Oczywiście duża część Waszych wpisów stawia konsolę w negatywnym świetle. Nie zmienia to faktu, że o konsoli Microsoftu pisze się częściej i dłużej, w porównaniu do konkurencji Sony. Wizerunek Xbox One, ugruntowany zarówno pod względem możliwości, jak i fizycznych cech produktu, jest w Was znacznie silniej zakorzeniony, niż wizerunek PlayStation 4. Oczywiście w dużej części przypadków jest to wizerunek negatywny. Ale…
Nagła zmiana polityki Microsoftu stawia giganta z Redmond w pozytywnym świetle. Każe o nim myśleć jako o przedsiębiorstwie, które wsłuchuje się w głosy graczy, które nie jest obojętne na ich potrzeby i żądania. Nie od dzisiaj wiadomo, że „emocjonalny rollercoaster”, skoki ze skrajności w skrajność, przemieszanie negatywnych i pozytywnych emocji, sympatii i antypatii, miłości i nienawiści, znacznie silniej oddziałują na naszą sferę psychiki. „Zmiana” Microsoftu jest więc nie tylko kolejną sensacyjną wiadomością na temat Xbox One, przebijającą się we wszystkich czołowych technologicznych mediach, ale również aksjomatem sprzecznych emocji, zestawiającym dotychczasowo „negatywną” polityki z nową, bardziej „pozytywną”. Gigant z Redmond po raz kolejny ma w garści technologicznych dziennikarzy, dodając do tego negatywnie nastawionych graczy, którzy siłą rzeczy muszą uznać nowe decyzje firmy za pozytywne. Zmiana wizerunkowa zaplanowanym elementem akcji marketingowej?
3. Microsoft pod wpływem innych podmiotów rynku
Warto spojrzeć na decyzję Microsoftu również poprzez inne podmioty działające pośrednio bądź bezpośrednio na rynku gier. Nie bez powodu kilka dni temu Peter Moore, CCO EA udzielił wywiadu, w którym powiedział:
„Rynek (gier) nie przetrwa dominacji jednego giganta. Konkurencja sprawia, że są sobą zajęci. Starają się siebie pokonać. Ilość ich inwestycji w branżę gier jest bardzo ważna. Prawdą jest, że Microsoft musi nadrobić pewien dystans. Wiem, że mu się to uda. Gwarantuję, że Don Mattrick (prezes Interactive Entertainment Business w Microsofcie) posiada narzędzia, aby do tego doprowadzić”.
Słowo ciałem się stało. Don Mattick podał do informacji, że Xbox One nie będzie wymagać stałego połączenia z Internetem, nie będzie posiadać blokady regionalnej oraz zrezygnuje z restrykcyjnych decyzji dotyczących wymiany gier. Robi wrażenie, prawda?
Poza wpływem gigantów takich jak Electronic Arts, którzy skupiają się na wydawaniu produktów multiplatformowych, nie mniej istotna jest rola producentów tworzących na wyłączność pod daną konsolę. Jak dobrze wiemy, na ten moment Microsoft posiada większą ilość ekskluzywnych tytułów niż Sony. Możliwe zakulisowe rozmowy między ich twórcami a gigantem z Redmond mogły mieć niebagatelny wpływ na decyzję Mattricka. Lobbując na rzecz zmian, twórcy zespoleni z platformą Microsoftu mogli bać się o słabe wyniki finansowe ich gier. Mogli również zagrozić oderwaniem się od macierzy z Redmond w późniejszym okresie, nie określonym przez umowy.
Co teraz?
Po zmianie decyzji, jakie podjął Microsoft podczas tworzenia swojej konsoli, powinniśmy spotkać się z szerokim, pozytywnym odzewem internatów. Tak się jednak nie stało. Chociaż komentarze chwalące decyzję Mattricka są czymś oczywistym, nie jest ich tak dużo, jak można było się spodziewać. Powód? Do głosu dochodzą teraz ci, którym rozwiązania Microsoftu wydawały się trafione.
Dla wielu potencjalnych klientów Microsoftu obrany przez niego kierunek był satysfakcjonujący. Gigant z Redmond chciał bowiem stworzyć nie tylko nową konsolę, wyposażoną w nowe możliwości, ale również nowy ekosystem graczy. Twórcy Xbox One rysowali wizję silnie zrzeszonych „ognisk” użytkowników, często skupionych wokół domowego miru i wspólnoty najbliższych przyjaciół. Microsoft chciał zmienić nie tylko to, w co gramy, ale również jak gramy i z kim gramy, mając przed oczami ekskluzywne grupy graczy, czerpiące siłę ze wspólnych doświadczeń, potęgowanych możliwością wymiany gier, dzieleniem się dobrodziejstwami konta Gold oraz streamingiem własnoręcznie stworzonych materiałów.
Z tego punktu widzenia, dokonując rewizji swoich założeń, MS przestał wyróżniać się na tle konkurencji, oferując te same rozwiązania i to samo podejście, które dobrze znamy od czasów premiery konsol aktualnej generacji. Próba stworzenia czegoś „więcej” została zredukowana przez zmasowaną krytykę graczy, przyzwyczajonych do aktualnie obowiązujących rozwiązań.
Z drugiej strony, przyjmując za punkt wyjścia stanowisko krytyków rozwiązań giganta z Redmond, twórcy Xbox One podjęli decyzję, która powinna zostać podjęta na samym początku, w momencie projektowania konsoli. Z tego punktu widzenia próby wpływu Microsoftu na styl grania i dzielenia się należącymi do nas dobrami to coś, od czego moloch powinien trzymać się z daleka. Nieskrępowana wolność w sferze kupna, odsprzedaży i dzielenia się legalnie nabytymi produktami należy się graczom jak psu buda i wszelka aktywność Microsoftu wpływająca na te swobody winna być podana słusznej krytyce.