Google Plus z emotkami, słitfociami i opaską pirata. Arrr!
Google Plus wzbudza skrajne uczucia. Jedni patrzą na ten serwis społecznościowy z uśmiechem politowania nazywając go miastem duchów, dla innych to źródło ogromnej wiedzy i miejsce do gorących dyskusji. I chociaż aktywnie się tam udzielam, to kreowanie go na elitarny serwis dla intelektualistów mnie śmieszy. Zwłaszcza patrząc na dodawane “funkcje”.
Jak fajny by nie był, Google Plus to po prostu desperacka próba zaistnienia na rynku serwisów społecznościowych. Twórcy największej wyszukiwarki świata przespali narodziny Facebooka i teraz starają się go gonić. I nie wierzę w globalny sukces serwisu na miarę portalu Zuckerberga, jeśli nie porwał on tłumów od razu. Ale chociaż serwis się nie przebił na każdy komputer świata, to ma swoich zagorzałych fanów, którzy kreują go na miejsce dla internetowej elity.
No bo ile razy spotkaliście się z komentarzami, że Google Plus jest lepszy od Facebooka, bo nie ma tam syfu z idiotycznych aplikacji takich jak Instagram? Ja mnóstwo. Efekt jest taki, że nie wrzucę w prosty sposób nowego zdjęcia, nie udostępnię treningu z Endomondo, nie podzielę się informacją o ciekawym serialu z Trakt.tv. W profilu znajomi nie sprawdzą mojego gustu muzycznego na Last.fm i ostatnio dodanych playlist w Spotify. Nie prześlę znajomym recenzji książki z Goodreads ani wrażeń gry wideo z Raptr, nie zaproszę znajomych do knajpy w której jestem przez Foursquare. I tak myślę: to po co mam z serwisu społecznościowego od Google korzystać?
To znaczy: jasne, wszystko to mogę zrobić, ręcznie kopiując linki i wpisując tekst w polu udostępniania. Tylko efekt jest taki, że mi się po prostu nie chce! Bo i po co, skoro wyżej wymienione serwisy ładnie i prosto integrują w sobie zarówno Facebooka, jak i Twittera (gdzie zresztą i tam mam więcej znajomych/obserwujących). Obrońcy Plusa mówią, że dzięki temu ludziom nie chce się wrzucać głupot na tablice. To ma odstraszać "dzieci neostrady" oraz inne internetowe pokemony i trolle. Jak dla mnie to po prostu dorabianie filozofii do serwisu, który nie chwycił sam z siebie.
Po prostu Google przyszedł na imprezę znacznie później, i zamiast wciskać swojego Plusa gdzie się da, integrując go z całym internetem, liczy na cud i deleguje swoich programistów do tworzenia innych, jakże przydatnych i potrzebnych funkcji. No ale po kolei. Zgodzicie się, że bardzo ważny jest mobilny dostęp do serwisu. Trochę szkoda, że Google nie ma czasu i środków na przygotowanie aplikacji dla innych platform niż wiodące Android i iOS, ale jestem to w stanie zrozumieć - inne smartfony mają zbyt mały udział procentowy, żeby było to opłacalne. Czego natomiast nie rozumiem, to pojawienie się w aplikacji mobilnej... emotikonek!
Tak, można na tablicę wrzucić ogromnego gifa pokazującego emocje - już nie muszę pisać, że jestem wesoły lub smutny, mogę pokazać to znajomym za pośrednictwem kolorowego obrazka-statusu! No po prostu genialnie, ale nijak mi się to nie trzyma kupy z górnolotnymi stwierdzeniami o jakości dyskusji na Google Plus względem Facebooka i zachwalaniem blokowania treści z aplikacji firm trzecich, aby “ograniczyć spam”.
Co dalej? Google ma problem z komunikatorami tekstowymi, głosowymi i wideo. Jest G+ Messenger na smartfony, GTalk w Gmailu i na Androidzie, a do tego Hangouty połączone z wszystkim co się da w tym z YouTubem. Ja już nie wiem kogo mam na której liście kontaktów i z której strony w sieci i z której ikonki w telefonie mam korzystać, żeby do kogoś napisać lub zadzwonić. No ale za to podczas rozmów wideo mogę nałożyć sobie na oko opaskę pirata. Arrrr!
Ja rozumiem, fun fun fun, ale gdzie są priorytety? Google jest na końcu wyścigu o social media i komunikatory internetowe, wszyscy korzystają z Facebooka i Skype’a. Naprawdę powinni skupić się na rozwoju swojego własnego, przyjaznego (!) rozwiązania (jak np. Google Babble), niźli bawić się w takie dodatki, jak ostatnia nowość - możliwość robienia podczas hangoutów zrzutów ekranu i umieszczania ich w osobnym albumie.
Zgadzam się, doprawianie rogów w wideo na żywo, ogromne emotki i możliwość robienia grupowych słitfoci jest naprawdę super. Ale dla kogo to wszystko - czy dla geeków, którzy na Plusie poszukują "poważnych dyskusji"...
...czy może dla tych "casualowych" użytkowników social media... którzy o serwisie Google nawet nie słyszeli?