6 milionów ludzi płaci za Spotify, ale czy to już rzeczywiście kolejna muzyczna rewolucja?
Z płatnej wersji Spotify korzysta już 6 milionów osób na świecie - pochwalił się szwedzki start-up dodając, że tempo przyrostu klientów premium rośnie i w ciągu ostatnich trzech miesięcy doszedł 1 milion takowych. Wszystkich, którzy korzystają ze Spotify jest już 24 miliony. Tym samym serwis ze Szwecji jest drugim największym podmiotem na rynku streamingu muzycznego za amerykańską Pandorą. Czy to już rzeczywiście kolejna muzyczna rewolucja? Śmiem wątpić.
Kocham Spotify - to serwis, który jest realizacją moich marzeń z wczesnej młodości, gdy zarywałem noce, by na Napsterze, czy później Kazaa ściągać całe dyskografie moich ulubionych artystów. Zachwyt nad ich łatwą dostępnością był nieziemski. Wcześniej polowałem na nowości w dniu premier pod sklepami muzycznymi, wchodziłem w konszachty z pracownikami sklepów muzycznych, by albo przytrzymywali mi płyty pod ladą, albo sprowadzali trudno dostępne pozycje na osobiste zamówienie. A tu nagle boom i wszystko dostępne w zasięgu kliku myszką.
Napster, Kazaa i inne sieci P2P szybko padły, bo nielegalne były. W torrenty i wazery już nigdy się nie bawiłem, bo to ani przyjemne, ani do końca bezpieczne. Czekałem na kolejną rewolucję będąc przy okazji hojnym klientem sklepu iTunes, przez lata oszukując Apple'a, żem z Ameryki i kupować mogę.
Spotify odkryłem w 2010 r. i… bezgranicznie się zakochałem,
bo - jak słusznie mówi jeden z prominentnych inwestorów muzycznego start-upu ze Szwecji, Sean Parker - sporo w nim ducha nieodżałowanego Napstera. Nie przeszkadzało mi nawet, że podobnie jak w przypadku iTunesa trzeba było nieźle kombinować, aby w Polsce ze Spotify korzystać, a następnie płacić za konto premium. Ale się udawało i ze Spotify korzystam nieprzerwanie już trzy lata, w tym od kilku tygodni w polskiej wersji, z polskim kontem. Jestem też jednym z 6 mln ludzi, którzy za Spotify płacą.
Czy jednak z takimi liczbami możemy mówić o prawdziwej rewolucji na rynku? Nawet jeśli weźmiemy liczbę wszystkich użytkowników Spotify, to w skali globalnej 24 mln nie znaczy wiele. Porównanie z iTunesem, który bez wątpienia zrewolucjonizował rynek muzyczny w sposób szybki i jednoznaczny wypada dość blado. Apple zarządza ponad 400 milionami kont w iTunes Store, a to dane dość archiwalne, bo z września 2012 r., więc najprawdopodobniej ta liczba jest dziś znacznie większa.
Konta w iTunes Store używane są oczywiście nie tylko do zakupu muzyki, ale od dłuższego czasu także aplikacji mobilnych, filmów i e-prasy. Jednak o tym, że iTunes to wielki fenomen rynku muzycznego świadczy także fakt, iż do lutego 2013 r. za jego pośrednictwem sprzedano 25 miliardów utworów muzycznych. To są liczby, które świadczą o prawdziwej rewolucji na rynku muzycznym.
Płyty CD zabiły sprzedaż kaset magnetofonowych.
iTunes zabił, bądź też wciąż zabija, sprzedaż fizycznych płyt. Spotify na razie nie zabił sprzedaży mp3 w iTunesie i nie zanosi się wcale na to, że w najbliższym czasie zabije. Z całym szacunkiem dla wyników Spotify, który dodaje w kwartale milion płacących klientów streamingu, na razie są to liczby, które nie mogą robić wrażenia na Apple'u. Stąd pewnie ciągły brak Apple'a na rynku streamingu.
Nie twierdzę, że Spotify i jego klony nie zrewolucjonizują rynku. Myślę, że przed streamingiem i modelem biznesowym opartym o abonament muzyczny nie ma dziś ucieczki, jednak do ogłoszenia hegemonii nowego typu muzycznego biznesu wciąż bardzo, bardzo daleko.