W wyglądzie interfejsów Apple'a wieje nudą
Wyniki Apple’a są rewelacyjne, mimo to giełda nie przyjęła ich gorąco, co więcej, media obiegła fala opinii o końcu pewnej epoki w spółce i utraceniu „cool factora”. Sam jestem daleki od takich wniosków, ale dostrzegam problem tkwiący w interfejsach systemów OS X oraz iOS.
Wzornictwu przemysłowemu Apple nie można nic zarzucić. Stoi ono na najwyższym poziomie, porównywalnym do high-endowych marek specjalizujących się na przykład w sprzęcie audio - Bose czy Bang & Olufsen. Choć oferuje sprzęt teoretycznie droższy od większości swoich konkurentów, to jednak firmie Cooka nie można przylepić łatki „ekskluzywnego”, szczególnie gdy mówimy o sile nabywczej Zachodu i cenach najnowszych ultrabooków, smartfonów, tabletów o podobnych możliwościach.
Z zewnątrz produkty Apple'a lśnią, zachwycają, urzekają, ale nie można przy okazji zapominać o konstrukcyjnych bublach w dobrych produktach, jak pękające obudowy laptopów czy problemy z anteną w iPhone 4. Co prawda konkurencja w ciągu ostatnich lat nauczyła się robić produkty prawie tak samo ładne i w ogólnej mierze solidne, to jednak Apple wciąż ma tutaj wiele do powiedzenia. Osobiście np. wciąż nie rozumiem fenomenu szpecenia laptopów „pierdyliardem” naklejek na obudowie.
Apple wciąż tworzy produkty, które są „sexy”, natomiast systemy operacyjne je napędzające nie są już takie „cool”. Nie chodzi mi tutaj o kwestie funkcjonalności, a wyglądu. Pod względem możliwości po rozpakowaniu i uruchomieniu urządzenia, OS X nie ma sobie równych. Natomiast iOS to system bardzo dobry, stabilny i intuicyjny, ale znacząco ograniczony w stosunku do tego, co oferuje dziś Android.
Braki w iOS większość użytkowników jest w stanie zaakceptować lub przynajmniej wybaczyć, lecz ogólne znudzenie nie będzie łatwe do przezwyciężenia. Często mówi się, że Apple to rewolucjonista, lecz to zdecydowanie błędne określenie - firma z Cupertino przeprowadza ewolucje, a nie rewolucje. Nawet iPhone jest jedynie kolejnym krokiem po iPodach, a iPad rozwinięciem idei iPhone’a.
To właśnie ewolucyjne podejście do rozwoju dobitnie widać na przykładzie interfejsów użytkownika systemów Apple’a. Najnowszy system OS X 10.8 Mountain Lion jest niczym innym jak następcą pierwszych wersji OS X Cheetah czy Puma, a tak na dobrą sprawę także Mac OS 1 zaprezentowanego wraz z Macintoshem w 1984 roku. Oczywiście w tym czasie zmieniały się platformy sprzętowe, zmieniały się też możliwości wizualne, ale trzon pozostał ten sam. Na przestrzeni lat do biurka dodano dok, nowe animacje oraz liczne liftingi. Każdy kto korzystał dłużej z Maków, zna system na wylot.
Trudno mówić by Windows był konkurencyjny dla OS X - system Microsoftu dominuje na rynku i trudno tu mówić o jakiejś bezpośredniej rywalizacji. Większość z nas jest jednak wzrokowcami, szczególnie gdy wchodzimy do sklepu. O ile sam sprzęt Apple przyciąga swoim wyglądem, to już o OS X można na pierwszy rzut oka powiedzieć, że jest minimalistyczny. I tyle. W wyglądzie Windowsa na przestrzeni lat wiele się działo, choć do zeszłorocznej premiery, nie szły za tym znaczące zmiany w przyzwyczajeniach użytkowników. Windows 8 to rewolucja, ale poprzednie edycje systemu pod względem wyglądu też znacząco się różniły. Menu start Windows XP w 2001 roku dla większości z nas było rewolucją prawie tak wielką, jak wprowadzenie Modern UI.
Podobnie jest w przypadku systemów mobilnych. Microsoft przeprowadził kompletną rewolucję, a nawet stara się urozmaicać swój interfejs poprzez różne wielkości kafli. Nowe systemy Ubuntu i Firefox to również powiew świeżości. Android z kolei znacznie ewoluował na przestrzeni lat. W dodatku zmieniając producenta telefonu z tym systemem, otrzymujemy też zupełnie odmienną nakładkę na system Google'a. Te zmiany nie działają dobrze, jeśli chodzi o nasze przyzwyczajenia, ale świetnie wpływają na naszą psychikę - w końcu dostajemy do ręki zupełnie "nowy" produkt.
Inaczej jest w przypadku iPhone’a i jego iOS. Kilkanaście dni temu upłynęło 6 lat od pierwszej prezentacji telefonu Apple. W tym czasie ekran główny otrzymał jedynie możliwość ustawienia tapety i tworzenia folderów. Mobilny system z Cupertino doczekał się kilku niewielkich, wręcz kosmetycznych zmian. Nie zdziwiłbym się osobom, które porzucają iOS tylko dlatego, że im się opatrzył.
To fantastyczna sprawa, że posiadając kopię zapasową iPhone’a 3G sprzed 4 lat możemy, kupując iPhone’a 5, odtworzyć nawet ustawienie ikon na głównym ekranie. Z drugiej strony, korzystanie z telefonu, który praktycznie się nie zmienił przez tak długi okres czasu, jest po prostu szalenie nudne. Oczywiście na pierwszym miejscu funkcjonalność.
Większość z nas, choć ceni sobie stabilność, to lubi odmiany; tak na przykład robimy przemeblowania w domu, zmieniamy kolory ścian, szafujemy dodatkami...
Opatrzenie interfejsów uważam za całkiem spory problem dla Apple’a. Firma z Cupertino musi nie tylko dalej zyskiwać sobie nowych odbiorców, ale też zachować przy sobie tych starych. Z jakiego powodu 500 milionów nabywców urządzeń z iOS ma przesiąść się na kolejne z tym systemem, skoro wyglądają i działają tak samo? Zawsze istnieje pokusa sprawdzenia czegoś nowego, nieznanego.
Nie oczekuję i nie spodziewam się wielkiej rewolucji ze strony Apple'a. Skoro przez 29 lat Mac OS tylko ewoluował, to nie sądzę by nagle się to zmieniło. Mam jednak nadzieję i myślę, że nie tylko ja pokładam spore nadzieje względem zmian kadrowych i przejęciem przez sir Johnathana Ive’a nadzoru nad rozwojem interfejsów systemów operacyjnych. Pierwsze efekty powinniśmy zaobserwować jeszcze w tym półroczu.
Firma z Cupertino wciąż ma olbrzymi potencjał i sporo do udowodnienia, zwłaszcza po stracie Steve’a Jobsa . Apple może jeszcze przez długi czas utrzymywać się na fali obecnych produktów i delikatnie modyfikując obecne rozwiązania.
Wszyscy się chyba jednak zgadzamy, że nie tylko o to chodzi.