Szymon Majewski pierwszą gwiazdą polskiego... YouTube'a
Po rozstaniu z TVN-em Szymon Majewski nie był długo bezrobotny. Co ciekawe, wbrew utartej praktyce nie podążył do Polsatu czy Telewizji Publicznej, lecz w kierunku zupełnie dla polskich celebrytów nowym - do internetu. Krok wstecz?
Szymon Majewski sprawia wrażenie niezwykle ciepłego, wrażliwego, inteligentnego faceta. Niestety nie wtedy, kiedy próbuje żartować. A musi, bo jakaś nieszczęsna konwencja upchnęła go w roli satyryka. Humor to zupełnie nie z mojej bajki i mam wrażenie, że także spoza bajki każdego, kto osiągnął pewien już wiek i pochodzi z innej grupy społecznej niż taka, co od rana urządza sobie maratony przed Polsatem (o ironio) chlubiącym się zresztą mało wyrafinowaną widownią. Nawet nie chodzi o to, że te żarty są prymitywne, bo nie są. Poziom ich abstrakcji i "siłowość" jest jednak nie do zaakceptowania dla konesera dobrego dowcipu.
YouTube rozpoczął prawdziwą walkę z telewizjami w naszym kraju (dopiero teraz, dostrzegając konkurenta, zaczną pewnie mu się naprawdę naprzykrzać), a plejadę zaproszonych do współpracy gwiazd otwiera Szymon Majewski, który nie tak dawno temu po latach współpracy rozstał się z TVN-em (m.in. dlatego, że nawet dzieci czuły się już trochę zmęczone jego autorskim show). W tworzeniu materiałów dla serwisu internetowego pomaga mu nawet specjalnie oddelegowany pracownik Google'a. Szymon stał się częścią programu partnerskiego, do którego należy już kilkudziesięciu popularnych vlogerów (i podobnych) w naszym kraju. Na całym świecie zarabia w ten sposób koło 30 tysięcy osób.
Czy YouTube pozwala zarobić krocie? Z punktu widzenia pojedynczych producentów pieniądze rzeczywiście wydają się spore, szczególnie w stosunku do niewielkich przeważnie nakładów pracy (wielu popularnych youtubersów po prostu lubi sobie pogadać do kamery). Najpopularniejszy film w historii serwisu - Gangnam Style - podobno zarobił jak dotąd około 900 000 dolarów. Przy tej popularności nie wydaje się to jednak aż tak spektakularnie wielka kwota.
Jako pasjonat popkultury poważnie zastanawiam się jakie będą konsekwencje spektakularnego przejścia Szymona Majewskiego do internetu. Postanowiłem rozważyć kilka wariantów:
Zastanawiam się czy dla Szymona zabrakło miejsca w tradycyjnej telewizji. Przypomina mi się trochę kazus Tomasza Lisa, który miał na pieńku w zasadzie z każdą stacją w Polsce. Przed kilkoma laty przeniósł swój autorski tokszoł właśnie do internetu. Odgrażania było sporo, zapowiedzi szumne, a całość wspierała Gazeta.pl, jednak przy pierwszej okazji popularny dziennikarz w błyskawicznym tempie czmychnął do telewizji publicznej. Czy współpraca z YouTubem jest więc efektem potęgi nowych mediów czy jednak desperacji? Moim zdaniem - bliżej do tej drugiej opcji.
Czy Szymon Majewski jest w stanie podnieść prestiż sieci? Nieznacznie. Pamiętajmy, że Szymon odchodził z TVN-u jako format skrajnie wyeksploatowany z mizerniejącą oglądalnością. To nie jest gwiazda ostatniego sezonu czy nawet zawsze liczący się Kuba Wojewódzki. Ludzie o prostu znudzili się (wreszcie!) satyrykiem. Jestem przekonany, że przez kilka początkowych tygodni sporo będzie się mówiło o wielkiej współpracy na szczycie, natomiast efekt ostateczny będzie taki, że tradycyjny widz telewizyjny zapomni o Szymonie. Majewski degraduje się do gorszego formatu, internetowego. Przypomnijmy, że jakby na to nie patrzeć, taki RockAlone2k (popularny vloger, słynący z talentu do lania wody i opowiadania o niczym) staje się dla Szymona Majewskiego "kolegą ze stacji". Nie jestem pewny czy komuś dodaje to prestiżu, wydaje mi się natomiast, że komuś innemu zdecydowanie ujmuje.
Czy Majewski pasuje do YouTube'a? Tak, wręcz idealnie. YouTube wśród serwisów społecznościowych ze względu na swoją wysoce niewymagającą formę, trafia często do ludzi bardzo młodych, zwykle też o niewielkich oczekiwaniach. W serwisie jest cała masa gadających o niczym głów, grających godzinami w Minecrafta i inne gry, które mają całe rzesze fanatycznych widzów, którzy za swoich idoli będą w stanie oddać życie. Co ciekawe - idolami zostają przeważnie ludzie starsi, młodym internautom imponuje fakt, że często 30-40-latkowie dzielą ich zainteresowania. Jeśli Szymon wejdzie w interakcje z widzami to ma szanse stać się prawdziwym hitem internetu. A czy królem polskiego YouTube'a? Potencjał niewątpliwie jest, ale myślę, że z Nieznanym Krytykiem, Lekko Stronniczym i kilkoma mniej wartymi wymienienie z nazwy formatami, ma prawo walczyć jedynie jak równy z równym.
Starając się więc odpowiedzieć na początkowe pytanie - krok wstecz? Tak sądzę. Szymon Majewski prawdopodobnie idzie w ślady Tomasza Lisa, który korzystał z internetu tylko po to, by pozostać w świadomości widzów i nie ogłaszać porażki. Podejrzewam, że w dłuższym rozrachunku Szymon wróci do tradycyjnej telewizji. Nawet jeśli na YouTube będą pojawiać się kolejni celebryci, to prawdopodobnie, niestety, albo upadłe gwiazdy albo postaci niemalże anonimowe.
Wielu blogerów, vlogerów, itd. lubi od czasu do czasu zwiastować rychły tryumf internetu nad pozostałymi mediami, jest to jednak tylko ich pobożne życzenie. Nawet jeśli to sieć stanie się głównym kanałem dostępu (np. TVN Player, iPla), to wcale nie wskoczą oni na miejsce Wojewódzkiego, Gessler czy Durczoka.