Windows 8 - ból przemijania
Od jakiegoś już czasu przyjęło się uważać, że za innowacje w technologii odpowiada głównie Apple. W moim przekonaniu ten stan rzeczy utrzymuje się dlatego, że gigant z Cupertino odznacza się wyjątkowo sprytnym, przekonującym pomysłem na marketing. Nieco zabawne jest zderzenie owej powszechnej opinii z faktem, iż Apple nie mówi głośno o stojącej za produktem zaawansowanej technologii, skupiając się zamiast tego na samym produkcie. To typ przekazu, gdzie nie mówi się „NFC”, tylko „możliwość dokonywania zakupów bez karty kredytowej”. Liczy się „co” można zrobić, a samo „jak” należy już do zmartwień inżynierów. Dzięki temu Apple nie jest firmą technologiczną w klasycznym ujęciu, tylko tym „magicznym” miejscem, gdzie powstają „magiczne” produkty, które prezentowane są i wdrażane w sposób zrozumiały dla zwykłych, niezainteresowanych technologią ludzi. Dalej jest już moda, a niekiedy nawet kult. Ale jest jeszcze coś. Rzecz bardzo ważna. Skala.
Jeszcze rok temu spoglądałem na urządzenia z jabłuszkiem z niemalże czcią. W jednym, raptownym przypływie zacząłem interesować się technologią IT, a to, co reprezentowała sobą firma bardzo do mnie przemawiało. Tymczasem we wrześniu uderzył z całą mocą, zdający się do tej pory spać, koncern z Redmond. Z początku byłem raczej oburzony na wieści o planach wobec nowego systemu. Chciałem zobaczyć coś nowego, a wbrew wciskanemu uparcie przez Microsoft sloganowi „bez kompromisów” nie widzę do dzisiaj w ogólnej koncepcji niczego, prócz kompromisów. Brakowało mi śmiałej, odważnej innowacji. Potem zacząłem o tym myśleć na chłodno i stopniowo stawałem się coraz bardziej zafascynowany tym, co się w Redmond dzieje.
Windows 7 pojawił się w świecie, w którym słowo tablet nie wywoływało żadnego rezonansu w powszechnej świadomości. Zmieniło się to, gdy innowatorzy z Cupertino zaprezentowali iPada. Biorąc to pod uwagę wydaje mi się szalenie innowacyjne, że Microsoft tak mocno położył nacisk na tego typu urządzenia w Windows 8. Czym innym jest radykalna zmiana w oprogramowaniu urządzeń, których udział w rynku ogranicza się do kilku procent, a czym innym dokonanie poważnej transformacji systemu, którego używają, w cudzysłowie, wszyscy. Słowo transformacja jest tutaj kluczowe. Oto na przestrzeni zaledwie jednego wydania system operacyjny z klasycznych komputerów skojarzony jest z tabletem, czyli światem post PC lub PC+, jak kto woli. To wielkie dokonanie. Dlaczego wielu osobom się nie podoba? Ze względu na skalę. Nagle często opluwany i znieważany Microsoft namieszał coś w Windows i okazuje się, że system nie jest tak dziadowski i beznadziejny. Okazuje się, że jest potrzebny, a ludzie wpadają w szał myśląc: „co żeście narobili z moim Windows?”.
Windows 8 to krok w nowym kierunku i myślę, że zbyt rzadko bierze się pod uwagę w licznych komentarzach fakt, że jest to krok pierwszy. Nowy interfejs Windows to coś, co dopiero w przyszłości zacznie mieć sens. Na dzisiaj jest to zaledwie próba uchwycenia samej istoty zmian w technologii użytkowej, a nie odpowiedź na wszystkie rodzące się pytania. Jest to system transformacji, przejścia, kompromisu. Dlaczego jego wygląd jest taki tabletowy? Ponieważ przyszłość komputerów to tablety. Musimy sobie zdać sprawę z kontekstu historycznego, w jakim wprowadza się Windows 8 na rynek, a wtedy okaże się, że ten system jest niezwykle szybką reakcją na obecny status quo. Moim zdaniem Microsoft zdał sobie sprawę, że po 2010 roku świat komputerów nie jest już taki sam. Myślę, że zdali sobie sprawę, iż przeciętny Kowalski będzie zainteresowany bardziej tabletem niż laptopem. Przeciętny użytkownik będzie chciał dotykać, a nie klikać czy klepać w klawiaturę (założę się, że ten typ interakcji z maszyną w bardzo szybkim tempie stanie się archaizmem), a to, co dziś powszechne ulegnie raptownej marginalizacji. Pewnie, że Microsoft mógł jeszcze poczekać. Mógł rozdzielić badania nad rozwojem systemów na klasyczne komputery, od tych dotyczących urządzeń dotykowych, ale to, że zaryzykował i połączył obie rzeczy w jedną całość tak raptownie wzbudza mój szacunek. Nowy twór jest dość dziwny, ma swoje wady i to niewątpliwie, ale, Panowie i Panie, nie od razu Rzym zbudowano!
Windows 8 wywołuje sporo emocji. Wielu osobom przypomina o bólu przemijania. Interfejs Aero to pieśń przeszłości. Nowy wygląd Windows to coś, co nastąpi, a następnie zastąpi przebrzmiałe melodie teraźniejszych modeli użytkowych. Gdyby Redmond odcięło nas od klasycznego interfejsu już dziś to byłby szok i niedowierzanie, ponieważ świat nie jest jeszcze dostatecznie na to przygotowany. Dzięki temu jednak, co Microsoft zrobił, Windows będzie systemem znakomitym, gdy jego sprzętowa reprezentacja będzie już gotowa. Teraźniejszość jest niewygodna i konfundująca nie tylko dla nas, użytkowników, ale również dla inżynierów i programistów. Apeluję tylko o to, by na Windows 8 spróbować spojrzeć w szerszej perspektywie. To, co robi Microsoft naprawdę ma rację bytu. Gigant jest na dobrej drodze, bo opiera filozofię Windows na bardzo solidnych fundamentach. Typografia, zamiast zbędnych ozdobników, czyli czysta informacja w służbie użytkownika. Cyfrowa autentyczność, coś, co mnie chyba najbardziej w tej koncepcji zachwyca i przekonuje. Jest to w skrócie odejście od elementów interfejsu, które naśladują realne przedmioty, czyli bytów najmniej naturalnych dla swego środowiska. Szkoła Bauhaus w oprogramowaniu – mniej znaczy więcej, czyli utylitaryzm, minimalizm i klarowność. To wszystko pięknie się ze sobą łączy i uzupełnia. Budowla oparta na dobrych fundamentach ma wielkie szanse być udaną. Pozwólmy budować i bądźmy otwarci na zmiany. Komputery mogłyby stanąć na poziomie XP i też by dało pewnie radę, ale to byłaby śmierć postępu.