69% obserwujących mnie na Twitterze to słupy. A jak jest w Twoim przypadku, internetowy celebryto?
Na Twitterze obserwuje mnie aktualnie 6129 innych kont. Specjalnie nie piszę 'osób' w kontekście tego, co za chwilę chcę napisać. 6,1 tys. to całkiem sporo jak na polskiego Twittera. Szczerze mówiąc nie znam zbyt wielu Polaków z większym licznikiem obserwujących. Niestety - mam złą wiadomość dla siebie i większości z nich - duży odsetek z nich to albo konta fake'owe albo nieaktywne. Przynajmniej jeśli wierzyć narzędziu od StatusPeople.
Dziś na Twitterze furorę robi usługa fakers.statuspeople.com, dzięki której można zmierzyć jaki procent z obserwujących stanowi realnych użytkowników - aktywnych osób korzystających z tego serwisu mikroblogowego. Po autoryzowaniu swojego konta na Twitterze narzędzie zda nam raport na temat obserwujących nas profili dziejąc je na 'fake', 'inactive', oraz 'good'. Wczytując się w wyjaśnienie mechaniki generowanych raportów można znaleźć informację, że za fake'owe uznane są konta, które mają kilku bądź żadnych obserwujących i albo w ogóle nie tweetowały, bądź też tweetnęły raz, czy da. W większości przypadków takie konta obserwują z kolei dużą liczbę innych kont. Status nieaktywnego użytkownika jest jasny - to ktoś, kto kiedyś się zapisał, ale raczej tu nie zagląda.
Badanie mojego konta @przemekspider nie przyniosło miłego rezultatu. W moim przypadku aż 69% to konta albo fake'owe (czyli w zasadzie spamerskie), albo nieaktywne. Tylko 31% z obserwujących mnie kont narzędzie StatusPeople uznało za 'good'. To zaledwie 1900 osób z 6129, które niby mnie obserwują.
Postanowiłem wybiórczo sprawdzić jak ma się sytuacja w przypadku innych popularnych kont polskiego Twittera. @ZbigniewHoldys, który z Twittera uczynił swoją główną tubę obecności społecznościowej w ostatnim czasie ma 17476 obserwujących. Ilu z nich to 'good'? Zaledwie 8%, czyli 1398 osób.
'Ojciec chrzestny' ;) polskiego Twittera, @ErykMistewicz? Ma 6905 obserwujących i 'aż' 45% 'good'. Nieźle.
Minister spraw zagranicznych @SikorskiRadek, który lubi czasem rzucić mięchem na Twitterze ma aż 59513 obserwujących. Niestety tyko 27% z nich to aktywni użytkownicy Twittera, czyli 16059 osób.
Oficjalne konto Dody @DodaPoland na Twitterze może pochwalić się 50056 obserwującymi. Zaledwie 7% z nich to, ktoś, do kogo trafia komunikat wysłany z konta.
Gwiazda polskiego marketingu w sieci, @PawełTkaczyk ma 7051 obserwujących, z czego dociera do 22% z nich.
Popularny dziennikarz sportowy Michał Pol @Polsport, który jest całkiem aktywny na Twitterze ma 7596 obserwujących. W rzeczywistości tylko 27% z nich to ktoś realny.
Co ciekawe, nasza własna Ewa Lalik, która wprawdzie ma nieco mniejszą liczbę obserwujących na Twitterze @ewqaewqa - 1314, może pochwalić się zdecydowanie wyższym współczynnikiem aktywnych obserwujących (67%) od większości polskich celebrytów twitterowych.
Nie to, żeby te wyniki mnie jakoś strasznie dziwiły. Raczej potwierdzają to, że tzw. popularność w mediach społecznościowych to bardzo złudna sprawa. Twitter nie różni się zapewne od innych popularnych serwisów społecznościowych. Ostatnia fala 'żebrolajków' na Facebooku tylko utwierdza w przekonaniu, że u Marka Zuckerberga jest zapewne tak samo - większość wyżebranych lajków nigdy przecież nie wróci.
Niestety większość osób nie zdaje sobie z tego sprawy, co zresztą często wykorzystują różnego rodzaju agencje marketingowe, które sprzedają 'zasięg na danym medium'. Fetysz obserwujących, fanów, followersów jest bowiem znakiem współczesnych czasów.