Piractwo będzie miało się dobrze, jeśli tak ma wyglądać edukacja i walka z nim
Chyba nigdy nie znudzi mi się absurdalność niektórych ruchów mających przeciwdziałać piractwu internetowemu i zwiększać świadomość społeczną. Bo przecież nie ma lepszych sposobów na osiągnięcie tych celów, niż dołączanie przez filmami na Blu-ray informacji, że piractwo nie jest zbrodnią bez ofiar! Edukacja przede wszystkim. Amerykańskim organom władzy i ścigania gratulujemy świetnej kampanii edukacyjnej polegającej na umieszczaniu na każdym legalnie zakupionym filmie dwóch monitów, których nie da się pominąć. Nie, to na pewno nie będzie powodować frustracji osób, które zapłaciły za przyjemność oglądania filmu...
W Polsce też mamy ostrzeżenie przed filmami na nośnikach fizycznych. Mówi ono, że kopiowanie czy rozpowszechnianie filmu jest zabronione, a sam film przeznaczony jest do użytku osobistego. Amerykański monit FBI, który funkcjonuje już od dawna, mówi praktycznie to samo i grozi 5 latami więzienia. Chociaż to denerwujące, bo wymusza czekanie na rozpoczęcie filmu, to jeszcze można to wytłumaczyć w miarę sensownie: ot, nie kopiujcie, bo dostaniecie po łapach. Twórcy filmu mają swoje prawa i w ten sposób je akceptują.
Jednak niedawno w Stanach Zjednoczonych wprowadzono drugą, bezsensowną i nie dającą się pominąć planszę:
Genialne. Serwować ludziom, którzy oparli się pokusie wygodnego i szybkiego ściągnięca filmu z internetu, bez reklam, monitów, prosto na dysk, informacje o tym, że piractwo to zbrodnia z ofiarami. Ludziom, którzy pofatygowali się do sklepu wydali część zarobionych przez siebie pieniędzy na fizyczną, obwarowaną niewygodnymi zabezpieczeniami kopię filmu. Czy tylko mi coś tu nie pasuje?
Edukacja edukacją, ale czy trzeba edukować ludzi, którzy legalnie kupują ograniczone kopie płyt i czy trzeba denerwować ich informacjami, że piractwo jest złe? Bezsens.
To doskonały przykład na to, dlaczego walka z piractwem nie wychodzi.