Steam zadebiutuje na Linuksie!
Użytkownicy Linuxa, zwłaszcza ci nastawieni na co innego niż tylko pracę na swoich komputerach, mają powody do świętowania. Valve, jeden z największych graczy na rynku gier wideo, oficjalnie potwierdził, że platforma Steam i silnik do gier Source są traktowane bardzo poważnie i możemy być pewni, że pojawią się na Pingwinie względnie niedługo.
O platformie Steam dla Linuxa krąży więcej legend, niż o aktualnym miejscu zamieszkania Elvisa Presley’a i Strefie 51 razem wziętych. Dla mniej zorientowanych w temacie: Steam to platforma handlowa dla gier wideo. Coś jak Ubuntu Software Center, czy Google Play, tyle że dla Windows i wyłącznie dla gier. Nie tylko „casualowych”, ale wysokobudżetowych produkcji, jak Wiedźmin, Battlefield czy Half-Life.
Napisałem wcześniej, że tylko dla Windows, co nie jest do końca prawdą. Valve udostępnił Steama już jakiś czas temu w wersji dla systemu Apple OS X. Na razie jednak, w porównaniu do wersji dla Windows, gier tam jak na lekarstwo. Valve jednak się nie zraża i planuje dalszą ekspansję na jeszcze bardziej niszowy system operacyjny, ale za to niezwykle wygłodniały gier.
Na pewno część z was znowu westchnie „który to już raz to obiecują…” i rozumiem wasz punkt widzenia. Sęk w tym, że Valve ma już działający prototyp aplikacji klienckiej. I wprowadzenie jej na rynek traktuje bardzo poważnie. Jest jednak jeszcze coś, co jak obserwuję, media ignorują.
Valve nie poprzestał na platformie Steam. Ma też gotowy prototyp silnika Source w wersji dla Linuxa. A to już totalnie zmienia zasady gry. Bez tego, Steam byłby fajną platformą dla tanich, niezależnych gier. Ale z Source sprawa wygląda zupełnie inaczej.
Source jest potężnym silnikiem do tworzenia wysokobudżetowych, poważnych produkcji. Krytykowany był za swoją „leciwość”, jednak Valve zamknął wszystkim usta grą Portal 2, której od strony technicznej nie można zarzucić praktycznie nic. Rzecz jasna, nie ma nic za darmo. Co prawda nie dokopałem się do informacji o zasadach licencjonowania Source’a w linuksowej wersji (możliwe, że Valve jeszcze sam ich nie ustalił), ale skoro w wersji na Windows licencjonowany jest za grube pieniądze, zgaduję, że podobnie sytuacja będzie wyglądać i w tym przypadku.
To jednak nie są złe wieści. Valve wykonał za producentów gier brudną robotę. Ci, zamiast skupiać się nad tym, jak technicznie ujarzmić Linuxa, kupią gotową platformę i skupią się na tworzeniu samej gry. Jeśli ktoś będzie wątpił w możliwości Source’a, Valve ma nie lada zachętę: jest w trakcie portowania wszystkich swoich gier na Linuxa. Pierwszym tytułem, w jaki pogramy, to Left 4 Dead 2. Saga Half-Life i Portal jest następna w kolejce.
Podsumujmy więc. Projekt jest nadzorowany przez samego Gabe’a Newella, założyciela Valve. Jest więc to coś poważnego, a nie „akademicki eksperyment”, jak to najczęściej bywa w przypadku Linuxa. Projekt zakłada natywną wersję największego sklepu z grami na PC oraz licencjonowanie, dla chętnych, jednego z najlepszych silników gier w historii. To prawdziwa rewolucja w świecie Pingwina.
Mnie intryguje tylko jedno: jak Valve sobie poradzi z mnogością odmian linuksowych systemów. Jak sam przyznaje, rozwiązania testowane są póki co na Ubuntu. Czyli jeżeli korzystasz z „debianowego” Linuxa, to na pewno zagrasz. A co z innymi dystrybucjami, z innymi środowiskami graficznymi, dźwiękowymi? Dowiemy się już „niedługo”. Oby jak najszybciej.