Zostaję z TweetDeck na dłużej
Po ostatniej aktualizacji postanowiłem się nieco bliżej przyjrzeć aplikacji TweetDeck - w końcu to jedna z dwóch oficjalnych desktopowych aplikacji serwisu Twitter, po tym, jak została przejęta przez właścicieli tego największego serwisu mikroblogowego świata. Zachęcał mnie również fakt, że rozwój innej oficjalnej aplikacji Twittera nieco spoczął na laurach, szczególnie po odejściu z Twittera twórcy legendarnej aplikacji Tweetie, na bazie której stworzona została aplikacja Twitter. Po kilku dniach używania TweetDecka wiem jedno - zostanę z nim na dłużej.
Przypomnijmy, że TweetDeck należał do najpopularniejszych multi-platformowych programów do obsługi Twittera już w 2009 r., kiedy aż 19% wszystkich tweetów wysyłanych było za pośrednictwem tego programu. Twórcy TweetDeck jako pierwsi zrozumieli, że droga do sukcesu prowadzi poprzez obecność na wszystkich możliwych platformach komputerowych, począwszy od Windowsa, poprzez Maka, na Linuksie kończąc, jak również na mobilnych systemach operacyjnych (w tym przypadku iOS oraz Android) oraz web aplikację w przeglądarce Chrome. Opłaciło się - w maju 2011 r. Twitter był niejako zmuszony do przejęcia TweetDecka, bo jego potęga zagrażała rozwojowi tworu macierzystego, czyli Twitter.com. Ponoć Jack Dorsey i spółka zapłacili za TweetDeck 50 mln dol.
Po tym przejęciu TweetDeck zrezygnował z rozwijania swoich aplikacji w środowisku Adobe AIR, co wcześniej odrzucało od aplikacji wielu potencjalnych użytkowników, w tym autora niniejszego tekstu. Szybko stworzono nowe natywne aplikacje na Windowsa oraz Maka, które zyskały miano oficjalnych aplikacji Twittera jako "TweetDeck by Twitter". Powstała też nowa aplikacja webowa TweetDeck w oparciu o silnik WebKit.
Aplikację TweetDeck pobrałem z Mac App Store w dniu, w którym się w nim po raz pierwszy pojawiła (czyli już dość dawno), ale po kilku chwilach spędzonych w aplikacji uznałem ją za mało przejrzystą. Po tym, jak Twitter zaktualizował ją do wersji 1.3 nadarzyła się okazja by przyjrzeć się jej na nowo. I choć ostatnia aktualizacja nie przynosi rewolucyjnych zmian, to tym razem zostałem z TweetDeckiem na dłużej.
Nie jest to aplikacja dla przeciętnych bywalców serwisów społecznościowych. Określiłbym ją jako kombajn dla najbardziej zaawansowanych użytkowników social media, którzy korzystają z nich na co dzień, gdyż są elementem ich pracy. W TweetDeck nie ma miejsca na fajerwerki wizualne - jest za to społecznościowe 'mięcho' skondensowane w jednym zgrabnym miejscu, dzięki czemu na jednym ekranie społecznościowi twardziele zyskują pełen ogląd bieżącej sytuacji.
Na czym to polega? Wyjaśnię na własnym przykładzie. Oprócz Twittera, desktopowa wersja aplikacji TweetDeck pozwala podpiąć Facebooka. Dzięki temu, na ekranie mojego 15-calowego MacBooka mogę zmieścić 4 kolumny ze streamem wiadomości. Od lewej są w to w moim przypadku: powiadomienia Facebooka, aktualności Facebooka, timeline Twittera oraz wzmianki Twittera. W ten sposób jeden rzut oka na okno aplikacji TweetDeck pozwala mi zapoznać się ze stanem pożądanych informacji z najważniejszych dla mnie i Spider's Web kanałów społecznościowych.
Taka konstrukcja okna TweetDeck oznacza dla mnie maksymalizację czasu, w jakim zapoznaję się z najnowszymi wiadomościami z Facebooka i Twittera, które nierzadko są dla mnie podstawowym źródłem informacji o tym, co dzieje się w świecie nowych technologii, które opisuję, a przy okazji pozostaję na bieżąco w dialogu z Czytelnikami i znajomymi. Dotychczas używałem oddzielnych aplikacji do śledzenia streamu Twittera i Facebooka, przez co czas, który na to poświęcałem był znacznie dłuższy.
TweetDeck nie jest oczywiście jedyną aplikacją, dzięki której można zgrupować kilka źródeł społecznościowym w jednym oknie, ale mimo że sprawdziłem ich naprawdę wiele, to dotychczas żadna nie przeszła weryfikacji moich kilkudniowych testów. Z TweetDeck jest zupełnie inaczej - im dłużej go używam, tym więcej jego zalet dostrzegam, jak chociażby tę, że mimo iż aplikacja jest adresowana do społecznościowych twardzieli, to jednak nie jest zbyt inwazyjna. Zauważyłem, że korzystam z niej zupełnie inaczej niż wcześniej z innej oficjalnej aplikacji Twittera - Twitter for Mac oraz MenuTab Pro for Facebooka dla obserwacji Facebooka. W przypadku tamtych aplikacji często zdarzało się, że powiadomienia, jakie wysyłały mnie rozpraszały. W przypadku TweetDecka jest inaczej - wchodzę do niego rzadziej, jednak gdy już to robię, to w szybszym czasie zapoznaję się z najnowszymi wydarzeniami.
Jeśli narzekacie na oficjalnego Twittera, który po odejściu Lorena Brichtera zrobił się jakby nieco mniej przejrzysty i trochę zbyt inwazyjny w codziennej pracy, a jednocześnie polegacie na streamie informacji z Facebooka, to TweetDeck może być dobrym kandydatem nie tylko do zastąpienia desktopowej aplikacji Twitter, ale także do obsługi Waszej obecności na Facebooku.