Motorola chce wykurzyć Windows 7 z Europy
Google odpowiada Microsoftowi pięknym za nadobne. Wszyscy pamiętamy, jak Microsoft doprowadził do tego, że większość producentów sprzętu z Androidem i Chrome OS musi mu płacić opłaty licencyjne za każde wyprodukowane urządzenie. Google kontratakuje, i to boleśnie. Przejmowana przez niego Motorola jednak nie bierze się za Windows Phone, a za… Windows.
Microsoft być może już 17 kwietnia straci prawo do dystrybucji jakichkolwiek produktów korzystających z ze standardu 802.11 WiFi i H.264 na terenie Niemiec. To efekt pozwu, jaki Motorola złożyła w niemieckim sądzie. Widać też, że Motorola domaga się krwi. Microsoft pospiesznie (a chciałoby się wręcz rzec: panicznie) zaproponował jej 300 milionów dolarów kaucji, by uniknąć prewencyjnego zakazu sprzedaży przynajmniej do końca rozprawy sądowej. Motorola odmówiła.
Oznacza to, że jeżeli sąd przychyli się do wniosku Motoroli, Microsoft otrzyma cios w samo serce. A blizna będzie trwała i będzie się jątrzyć. Wycofanie Windows z całego kraju oznacza konieczność odnalezienia alternatywnego rozwiązania. To z kolei oznacza, że cały kraj przesiąść się będzie musiał na OSX, Ubuntu czy jeszcze coś innego. A za nim mogą pójść kolejne. To najczarniejszy scenariusz. I najmniej prawdopodpobny.
Motorola może sprawę przegrać. Patenty, o których mowa, powinny być w myśl porozumienia FRAND udostępniane bez stosowania dyskryminacji i w rozsądnych cenach. A Google i Motorola nawet nie próbują dogadać się z Microsoftem. Domagają się wstrzymania sprzedaży Windows 7, zarówno na czas rozprawy, jak i w razie ewentualnej wygranej. Zmiany w samym Windows, by uniknąć roszczeń Motoroli, są trudne, jeśli nie niewykonalne. To zapewne będzie główna linia obrony Microsoftu.
Jak twierdzi Microsoft, Motorola w 2010 roku zwróciła się do Microsoftu z żądaniem zapłaty za możliwość korzystania z WiFi i H.264. Opłata miałaby wynieść 2,25 procent ceny detalicznej od każdego sprzedanego produktu. Microsoft się nie zgodził na te warunki: jego zdaniem, to ponad cztery miliardy dolarów rocznie, czyli więcej, niż Google i Motorola otrzymują łącznie za wszystkie inne licencje od wszystkich innych firm. Na dodatek domagała się zwolnienia z opłat za jakiekolwiek patenty należące do Microsoftu. Sprawa więc najprawdopodobniej zakończy się jakimś kompromisem. Który właściwie nie będzie korzystny dla nikogo.
Nie zamierzam się tu bawić w adwokata diabła (aczkolwiek Microsoft „trollując” Androida i Chrome OS-a stosował dużo łagodniejsze podejście, aczkolwiek to on zaczął). Google, Motorola i Microsoft ciężko tu nazwać winnymi. Dura lex, sed lex. Ten nowy rozdział wojny patentowej dowodzi, do jakiego absurdu doszło jeśli chodzi o ochronę własności intelektualnej. Zamiast progresu, mamy regres. A zamiast coraz lepszych produktów i usług, mamy coraz lepiej wyszkolone armie prawników. Fajnie, dajemy im zarobić. Ktoś jeszcze widzi jakieś korzyści?
Microsoft, Motorola, Google, Samsung, Apple i inni używają patentów jako kart przetargowych, i dalej będą to robić, dalej wzajemnie się wyniszczając. Bo jeśli nawet jedna firma zechciałaby być „tą porządną”, to reszta ją pożre prawnikami.
Nie zamierzam więc wygrażać pięścią do Motoroli, Apple’a, Google’a czy Microsoftu. Czekam cierpliwie, aż eskalacja tej wojny doprowadzi do tego, że Unia Europejska i Stany Zjednoczone będą musiały zrewidować politykę patentową i ochrony prywatności. Cierpliwie czekam. Bo widać już wyraźnie, że to musi zostać załatwione, prędzej czy później…