Znaleźć wady Gmaila i zarobić na nich miliony
Rapportive, jeden z najfajniejszych start-upów z USA, został sprzedany LinkedIn. Historia tej niewielkiej firemki pokazuje, że nawet tak masowe usługi jak Gmail mają niedociągnięcia, które można poprawić, przy okazji zarabiając krocie.
- Wy cholerni idioci. Nie zakładajcie start-upu tylko dlatego, że to jest modne. Róbcie to tylko wtedy, kiedy wymyślicie proste rozwiązanie jakiegoś realnego problemu. Wszystkie inne pomysły są do bani – tak przedsiębiorców motywuje Dave McClure. Jasne, dobrze mówi. Jednak wymyślić coś naprawdę nowego, jak np. stworzyć Facebooka to jedno. Inną sprawą jest przyjrzeć się krytycznie masowemu produktowi, którego używają dziesiątki milionów ludzi i znaleźć coś, czego oni nie widzą, lub z czego nie zdają sobie sprawy. Obie sytuacje są nieprawdopodobnym wyzwaniem.
Rahul Vohra, twórca Rapportive, może odpalić cygaro, posłać asystenta po zestaw kijów do golfa i powiedzieć „spoko ziom, udoskonaliłem Gmaila, a kasy jaką na tym zarobiłem, wystarczy dla moich prawnuków”. Vohra co prawda jest absolwentem szacownego Cambridge, któremu nie przystoi takie słownictwo, niemniej jego historia powinna być inspiracją dla każdego, kto myśli o swoim start-upie.
Do rzeczy. Gmail. Popularny sieciowy klient poczty. Używany przez ponad 30 mln osób. Całkiem sensownie spięty z innymi usługami Google, jak Kalendarz czy Dokumenty. Jeden z głównych elementów komercyjnego pakietu Google Apps, który konkuruje z MS Office (na Google Apps stoi np. brytyjski Jaguar czy holenderskie linie lotnicze KLM). Na interfejs GMaila od lat codziennie, przez wiele godzin, patrzą miliony użytkowników. I nic. Narzekania na GMail są sporadyczne, a poczta nie ma jakiejś fatalnej wady, wymienianej na hasło „co cię wkurza w GMail”.
Oczywista oczywistość
A jednak. Gmail to poczta. Poczta służy do kontaktowania się z ludźmi. Ludzie. Społeczności. Bingo. Jak wiemy, ta część biznesu do czasu Google+ nie za dobrze wychodziła Google, by tylko wspomnieć projekt Wave. Vohra sięgnął do źródeł i zauważył oczywisty fakt, że emaile wymieniamy nie tylko z osobami już nam znanymi, ale też kompletnie obcymi. Banalne, prawda? Każdy z nas wielokrotnie zastanawiał się, kim jest ten typ który do nas napisał. Jeśli trzeba było dowiedzieć się więcej, następowała standardowa procedura: nowa karta, Facebook, LinkedIn, Twitter, Goldenline, NK i szukamy informacji o nadawcy. I tu pojawia się pomysł Rahula Vohra, genialny w swej prostocie: cała masa informacji o ludziach jest ogólnodostępna w sieci, wystarczy ją pozbierać. Zrobię plugin do Gmaila który to robi i wyświetla podsumowanie w jednym miejscu. Żadnej zabawy w desktopowe oprogramowanie, to strata czasu, jedziemy chmurą i piszemy wtyczki do Chrome, Safari i Firefoxa.
Działanie jest banalnie proste. Klikasz w wiadomość w skrzynce odbiorczej i – zakładając że nadawca ma konta w największych serwisach społecznościowych (to sumie jest dość częste) – i po prawej stronie wiadomości widzisz jego profilowe zdjęcie, tweety, podsumowanie z LinkedIna, ostatni status z Facebooka i tak dalej. Na deser dostajesz narzędzia analityczne, pokazujące wcześniej wymienione maile, ich ilość, wysłane załączniki, statystyki częstotliwości kontaktów, i tak dalej. Taki mały, całkiem wygodny socjalny CRM, bez wychodzenia ze skrzynki odbiorczej i rozpraszania się w czasie pracy. Bingo.
Fakt, socjalne niedociągnięcia Gmaila dostrzegło także Google i w ubiegłym roku dodało do niego Widżet Ludzie. Pełni podobną funkcję do Rapportive, ale próżno szukać tam informacji np. z Twittera. Widżet pobiera dane tylko z innych usług Google. Dzięki temu Gmail na pewno jest bardziej funkcjonalny w środowisku, gdzie używa się usług tej firmy, np. w firmie pracującej na Google Apps. Jeśli kontaktujemy się z nadawcami z zewnątrz, widżet nie przyda się za bardzo.
"Kilkanaście" mln dol. w dwa lata
Biznesowa skuteczność twórcy Rapportive robi tym większe wrażenie, że firma ma dobrego konkurenta – usługę Smartr, znaną wcześniej jako Xobni. Ma ona bardzo podobne fukcjonalności, przy czym działa nie tylko w Gmailu, ale też integruje się z Outlookiem. Ten ostatni jest korporacyjnym standardem, ale mimo to LinkedIn, pretendujący do bycia Facebookim biznesu, wybrał Rapportive. Kwota, za jaką sprzedano firmę, nie została ujawniona. Według nieoficjalnych doniesień wynosi „kilkanaście” mln dol. To wszystko w dwa lata. Rapportive powstało na początku 2010 r., a pierwsze finansowanie – jeden milion dolarów – pozyskało dopiero w sierpniu 2010 r. Firma ma zaledwie sześciu pracowników.
Nieźle.