Polski marketing w internecie w 2012 roku
Z roku na rok polskie firmy coraz bardziej skłonne są prowadzeniu kampanii promocyjnych ze wsparciem internetowym. Również z biegiem czasu przedsiębiorcy coraz bardziej zdają sobie sprawę, że byt firmy w przestrzeni wirtualnej jest konieczny, bo kto nie istnieje w internecie ten nie istnieje prawie w ogóle. Ubiegły rok niewątpliwie upłynął pod znakiem społeczności internetowych, a dokładnie prawie tylko i wyłącznie Facebooka. Serwis społecznościowy z Palo Alto wkracza w życie większości przedsiębiorców, powstają liczne polskie agencje specjalizujące się w mediach społeczenościowych. Niektóre z nich, jak Socializer wkraczają nawet na giełdę NewConnect, potwierdzając realną potrzebę klientów chcących budować swoją pozycję w społecznościówkach. Co będzie się działo w tym roku, jakie można przewidzieć trendy i nowe narzędzia budowania przewagi konkurencyjnej przez firmy w internecie?
Nie da się zaprzeczyć, że polskie firmy prowadzą mocną ekspansję na Facebooku. Serwis społecznościowy Marka Zuckerberga jest jednym z najczęściej wybieranych platform komunikacji firmy z konsumentami. Bycie na Facebooku jest tanie, efektywne i zapewnia masę cennych informacji zwrotnych od klientów. W tym roku Facebook jeszcze szerzej wejdzie na salony. Mijają czasy, gdy sama obecność na Facebooku jest innowacją. Firmy będą skłonne inwestować coraz więcej w rozwiązania, dzięki którym wyróżnią się wśród innych. Kampanie marek, które już się mocno pozycjonują będą coraz mniej standardowe, będą zaskakiwać i przykuwać uwagę (taki przynajmniej będzie zamysł). Polski konsument regularnie korzystający z Facebooka powoli przyzwyczaja się do niekonwencjonalnych konwencji i pomysłów, więc przykucie uwagi będzie wymagało nowych rozwiązań. Na Facebooku będą pojawiać się coraz ciekawsze i bardziej angażujące akcje wykorzystujące mechanizmy serwisu, aplikacje wbudowane w Facebook. Mocno wzrośnie integracja sfery wirtualnej z rzeczywistą. Będą to akcje i konkursy, które będą wymagać różnego rodzaju aktywności poza Internetem, aby móc realizować dalszą zabawę w sieci. Tym, o czym firmy muszą pamiętać to fakt, że sam kontakt z publiką i landing page zachęcający do kliknięcia Lubię to nie wystarczy.
Tak jak każdy kij ma dwa końce, tak i wśród polskich firm wyróżnić można dwa podejścia. Z jednej strony występują firmy obecne już na Facebooku, które będą walczyły o nowych fanów, z drugiej strony są firmy, które trafią do licznych agencji z komunikatem „słyszeliśmy o tych wszystkich Facebookach, chcemy na nich być”. Wbrew pozorom duża część firm, a raczej osób w nich pracujących, nie ma pojęcia o działaniu serwisów społecznościowych. Każdy gdzieś coś słyszał, ale nie do końca wiadomo o co chodzi, co z tym można zrobić i jakie są możliwości. Nie tyczy się to tylko małych prywatnych firm. Poważne międzynarodowe firmy działające w Polsce nie skorzystały jeszcze z dobrodziejstw tej sfery Internetu. Będzie się to zmieniać bardzo mocno w tym roku. Potwierdzeniem zauważalnego wzrostu serwisu w Polce są plany kierownictwa Facebooka w Palo Alto dotyczące otwarcia oddziału na terenie naszego kraju. Teraz jedyna pomoc dla administratorów fan page’y nadchodzi z Dublina.
Nie tylko Facebookiem polskie firmy będą się jednak żywić w tym roku. W wydanej w ostatnich tygodniach książce, Paweł Tkaczyk tłumaczy na czym polega grywalizacja. Paweł, jako twórca terminu jest osobą kompetentną w temacie wykorzystywania technik znanych z gier do budowania zaangażowania. I podobnie jak w ostatnich latach firmy zabiegały o obecność w internecie w celu budowania społeczności w serwisach, tak teraz coraz częściej będą skłaniały się ku budowaniu potęgi w oparciu o grywalizację. Naturalne skłonności ludzi do rywalizowania między sobą będą sprytnie wykorzystywane przez firmy chcące być innowacyjnymi w celu budowania mocnej pozycji w świecie wirtualnym. Dla powierzchownego zrozumienia możliwości wykorzystania mechanizmów gier poza nimi proponuję zapoznanie się z nagraniem prezentującym akcję promocyjną marki samochodowej Mini w Sztokholmie. W 2012 roku możemy spodziewać się licznych zaproszeń od firm zachęcających do rywalizowania. Co prawda rywalizacja jest od zawsze znanym terminem i od dawna jest wykorzystywana, ale mnogość narzędzi i dostępnych rozwiązań technologicznych daje coraz większe możliwości. Liczy się tak naprawdę pomysł, a polski internauta staje się coraz bardziej obyty i wymagający.
A co z innymi platformami i narzędziami? Chociażby tymi, które święcą sukcesy za granicą? Mocno eksploatowany przez marketingowców w Stanach Foursquare pewnie i u nas znajdzie się w kampanii paru firm. Jego niszowość i wciąż mała liczba użytkowników wskazywałaby jednak, że skłonne do użycia aplikacji geolokalizacyjnych będą jednak firmy uderzające do młodego, obytego z nowymi technologiami konsumenta. Bardziej prawdopodobne wydaje się rozwijanie w Polsce prostych aplikacji wykorzystujących rozszerzoną rzeczywistość. Smartfony w Polsce posiadają już ludzie w różnym wieku i o różnych dochodach i zainteresowaniach. O wiele bardziej realne wydaje się zachęcenie do ściągnięcia aplikacji np. z grą ARG (augmented reality game) niż skłonienie do zainstalowania Foursquare’a by wziąć udział w promocji. Rozszerzona rzeczywistość może zostać wykorzystana na dziesiątki sposobów. ARG wykorzystał Starbucks, który stworzył grę służącą szukaniu świątecznych skrzatów w kawiarniach. Ich namierzenie skutkowało otrzymaniem zniżki na kawy. Proste i genialne. Innym przykładem jest pewna firma bieliźniarska, która przygotowała aplikację rozbierającą panie w reklamach prasowych. Zaletą udostępnienia aplikacji z rozszerzoną rzeczywistością jest wirusowe rozprzestrzenianie się informacji o niej wśród internautów. Ot taka darmowa promocja.
W 2011 roku doświadczyliśmy wysypu kodów QR. Pojawiały się dosłownie wszędzie. Kody QR w Polsce można znaleźć w gazetach, na ulotkach, na ulicznych billboardach a nawet na opakowaniach mrożonek. Odsyłają one najczęściej na stronę internetową akcji bądź firmy. To się nie zmieni. Kody QR są świetnym narzędziem, które skutecznie trafia do dzisiejszej generacji leni, którzy zniechęcają się do podjęcia akcji gdy ta wymaga pisania, czytania bądź innych absorbujących czynności. Nie wydaje się również możliwy wzrost znaczenia dla przedsiębiorców serwisów takich jak Twitter czy rodzima Nasza-Klasa. Te zostały praktycznie całkowicie zjedzone przez Facebooka, który oferuje więcej niż one wszystkie razem wzięte.
Sukcesów trudno wróżyć również platformie Google+, na której na dzień dzisiejszy swoją pozycję budują jedynie niezależni gracze (głównie blogerzy) mocno związani z Internetem. Co prawda w USA swoje kampanie w serwisie Google’a uruchamiają znaczące firmy (np. kampania promocyjna filmu The Muppets), ale dla polskich internautów Google+ jest za nowy i za mały. Na pewno firmy dołożą jednak wszelkich starań do zaangażowania użytkowników smartfonów i tabletów z dostępem do Internetu. Dążeniem przecież każdej marki jest obecność w kieszeni klienta. Najważniejszymi terminami w tym roku będą niewątpliwie innowacyjność i zaangażowanie.