REKLAMA

Dopiero uczymy się mocy internetu - na razie jest chaos

W polskim internecie zapanował chaos. Anonimowi, nie anonimowi, ataki, nie ataki, strony blokowane albo zdejmowane prewencyjnie - jak było i co tak naprawdę się dzieje do końca nie dowiemy się nigdy. Mam ochotę powiedzieć "a nie mówiłam?", ale nie o to chodzi. Internetowy chaos minionego weekendu, który trwa nadal, przynosi kilka jasnych informacji o nas, jako internautach.

Dopiero uczymy się mocy internetu – na razie jest chaos
REKLAMA

Pierwsza i dosyć przygnębiająca to taka, że jesteśmy sieciowymi peryferiami. Prawie nikogo Polska nie obchodzi. No, oprócz nas samych. Gdy SOPA i PIPA wisiały nad Stanami Zjednoczonymi cały świat o tym pisał. W sumie to nic dziwnego - to Stany są sercem internetu. Dwa dni chaosu i ogromnego poruszenia w polskiej sieci przyniosło jedynie kilka drobnych wzmianek w zagranicznych mediach. Ot, kogo interesuje jakaś Polska? To nic dziwnego i zaskakującego, nic, czego nie można by się spodziewać, jednak trochę rozczarowuje.

REKLAMA


 Anonimowym trzeba przyznać, że przesłali dalej kilka wiadomości o domniemanych atakach na polskie strony. Domniemanych, bo tak naprawdę ciężko połapać się w tym wszystkim. Polscy Anonimowi czy grupa, która chciałaby być Anonimowymi? Ataki, czy przeciążenia? Zanim dowiemy się wszystkiego na sto procent z oficjalnych źródeł (jeśli), to pewnie internet będzie już tym znudzony. Bo nudzimy się tak szybko, jak podejmujemy jakiś temat.

Łatwo dajemy sobą manipulować w internecie, i nawet bardziej impulsywni, niż w “rzeczywistości”. Wielki protest polegający na zmianach zdjęć profilowych i przyłączaniu się do grup “Nie dla ACTA” i tym podobne szybko rozprzestrzenił się po polskiej sieci. Potoczyła się lawina - dziesiątki, a nawet setki osób postanowiło dołączyć do DDoSowania stron rządowych, tylko, że jednocześnie nawoływano do przeciążania największych portali informacyjnych. Dopiero po kilku godzinach zorientowano się, że nie wiadomo, po co.

Chaos widać też świetnie na przykład po wydarzeniu na Facebooku dotyczącego manifestacji we Wrocławiu - mimo, że od jego utworzenia minęło już kilka dni, to uczestnicy dalej nie są w stanie porozumieć się, czy ma odbyć się we wtorek czy w środę. Mimo, że przyświeca im wspólny cel, to brakuje organizacji.

Daniel Cieślak słusznie zauważył, że osoby, które zabrały się za atakowanie stron nie wiedziały, iż wiąże się to z prawdopodobnymi konsekwencjami prawnymi. ACTA jest zła (bo jest), protestujemy, atakujemy! Kto by się spodziewał że będą z tego problemy?

REKLAMA

Nasza świadomość internetu i tego, jaką daje siłę, ale też jaką niesie za sobą odpowiedzialność, dopiero się rodzi. Większość nie zastanawia się nad konsekwencjami, co w tym przypadku akurat odnosi skutek - media zwróciły uwagę na sprawę. Jednak w dłuższej perspektywie taka świadomość może być niebezpieczna i wykorzystywana w różnych, niekoniecznie społecznie pozytywnych celach.

Internet jest naszym “wentylem bezpieczeństwa”, miejscem, w którym ujście znajdują wszystkie emocje. Jednak to ujście wciąż jest bardzo chaotyczne i brakuje nam doświadczenia, które mają inne kraje, doświadczenia w organizowaniu się w sieci.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA