Anonimowi? Otóż nie do końca tacy anonimowi...
Nie będę pisał o weekendowym zamieszaniu, bo na relacjonowanie jest już jakby nieco za późno, na rzetelną analizę - za wcześnie (bo tak naprawdę wciąż nie wiadomo, co dokładnie się stało i bez obejrzenia logów z rządowych serwerów trudno będzie komukolwiek ze 100% pewnością oceniać te wydarzenia). Ale chciałbym pobawić się w proroka - otóż prorokuję, że całkiem liczna grupa naszych rodzimych "haktywistów" może się za tydzień, dwa albo miesiąc spodziewać wizyty smutnych panów z policji tudzież ABW. Anonimowość okaże się złudna...
Dlaczego tak sądzę? Bo takich ataków na rządowe (i nie tylko) strony było już na całym świecie co najmniej kilkanaście. I zawsze powielał się schemat: najpierw anonimowi rozrabiali, a potem ich aresztowano (nie wszystkich, rzecz jasna). Tylko o tym drugim etapie w mediach pisano znacznie rzadziej, i zwykle nie na pierwszych stronach gazet. A szkoda, bo może niektórzy zastanowiliby się nieco głębiej nad tym, czy jest sens się bawić w wielkie "hakowanie".
Problem z akcjami Anonimowych polega na tym, że przystąpić może do nich praktycznie każdy - do przeprowadzenia DDoS-a na wskazany serwer wystarczy pobranie banalnego w obsłudze programu, który zacznie zasypywać serwer-cel setkami requestów. Wiedzy to nie wymaga żadnej, ale można się poczuć wielkim hakerem. Niestety, na tym etapie akcji nikt nie informuje zainteresowanych, że skuteczne zaatakowanie czyjejś witryny jest przestępstwem i może spowodować, że atakującym zainteresują się odpowiednie służby. Zresztą, kto by o tym wtedy myślał - mało kto zapoznał się z tekstem porozumienia ACTA, ale przecież na Kwejku i wykopie piszą, że to jedna wielka cenzura i ograniczenie wolności, więc bij, kto w Boga wierzy...
Ataki już nastąpiły, teraz będzie wielkie analizowanie tematu w mediach i laboratoriach śledczych. A potem zacznie się wyłuskiwanie "anonimowych" - pewnikiem głównie tych co bardziej aktywnych, którym uda się w jakiś sposób dowieść współorganizowanie całej tej akcji (o ile w przypadku takich cyberzamieszek możemy w ogóle mówić o jakiejś organizacji). Ale pewnie nie tylko - na zainteresowanie mogą liczyć również ci, których aktywność ograniczyła się do pobrania narzędzia do przeprowadzania DDoS-a i bezmyślnego klikania. Cóż, za naiwność się płaci.
Oczywiście, nikt tu nikogo na wieloletnie więzienie raczej skazywał nie będzie - ale przypuszczam, że poranna wizyta policji, zatrzymanie, przeszukanie mieszkania, zarekwirowanie komputera i proces nie są do końca tym, na co liczy internauta przystępujący do romantycznego zrywu przeciwko cenzorskim zapędom rządu...
Dla jasności - to nie jest tak, że uważam weekendowego protestu za niesłuszny. Zarówno niektóre zapisy, jak i sposób przygotowywania ACTA są skandaliczne. Zastanawiam się tylko, czy wszyscy, którzy tak ochoczo stanęli w ostatnich dniach ramię w ramię z Anonymous (ba, wręcz poczuli się Anonimowymi) przeciwko polskiemu rządowi, wiedzieli tak naprawdę, na jakie atrakcję się piszą...
* Gdyby ktoś nie dowierzał, na koniec wrzucam kilka przykładów (jest tego znacznie więcej, poniżej wybrane):
Czerwiec 2011 - 32 aresztowanych w Turcji (wszyscy uczestniczyli wcześniej w atakach na witryny rządowe, zainicjowanych przez Anonymous po tym, jak rząd poinformował o planach wprowadzenia regulacji, które miały zobowiązać dostawców Internetu do skuteczniejszej walki z piractwem)
Lipiec 2011 - w USA policja aresztuje 16 osób, które miesiąc wcześniej uczestniczyły w koordynowanych przez Anonymous atakach m.in. na witryny Visa i MasterCard
Lipiec 2011 - 32 przeszukania, 15 aresztowanych w całej Europie (pokłosie ataków na Visa/Mastercard)
Sierpień 2011 - w Wielkiej Brytanii i USA zatrzymanych zostaje 14 osób w związku z atakami na FBI.gov i Paypal.com (również zainicjowanymi przez Anonimowych).