Microsoft będzie mierzył dzieciaki. Dla ich dobra
W Internecie od dawna obowiązuje pewien standardowy system weryfikowania wieku użytkowników - polega on na zadaniu pytania, czy internauta aby na pewno jest w wieku uprawniającym go do zapoznawania się z danymi treściami. System ten oczywiście jest nieskuteczny, bo naiwnie zakłada, że użytkownicy są prawdomówni - efekt jest taki, że małolaty udają starszych, administratorzy udają, że im wierzą. Ale może coś się wreszcie zmieni, bo za kombinowanie w kwestii weryfikowania wieku użytkowników wziął się Microsoft. Koncern wyszedł z założenia, że skoro małolatom nie można wierzyć, to trzeba ich zacząć mierzyć.
Mierzyć będzie konsola Xbox w tandemie z Kinectem. W tym urządzeniu działa obecnie co prawda inny od opisanego powyżej system kontroli rodzicielskiej - opiera się on na możliwości zdefiniowania hasła, którego podanie jest niezbędne do uruchomienia gier dla dojrzałych użytkowników. Ale to rozwiązanie skuteczne tylko w przypadku gier - nowy system Microsoftu ma kontrolować dostęp do wszelkich materiałów multimedialnych i stron WWW (co ma sens, bo przecież koncern pozycjonuje XBoksa nie tylko jako maszynę do grania, ale jako domowe centrum multimedialne).
Pomysł tak naprawdę nie jest specjalnie nowatorski i aż dziwne, że nikt nie wpadł na to wcześniej. Ze złożonego przez Microsoft wniosku patentowego wynika, że proponowany przez koncern system będzie wykorzystał kamery wbudowane w Kinecta do dokładnego zmierzenia użytkowników (długości kończyn, szerokości torsu, średnicy głowy) - wyniki pomiarów zostaną następnie porównane z predefiniowanymi wzorcami dla poszczególnych grup wiekowych i na ich podstawie oszacowany zostanie wiek użytkownika. Jeśli automat uzna, że dany użytkownik jest za młody by uzyskać dostęp do interesujących go treści - gier, filmów, programów telewizyjnych, to go zablokuje.
Co więcej - system ma stale monitorować sytuację w pomieszczeniu. Dzięki temu, gdy w czasie wyświetlania filmu nieprzeznaczonego dla dzieci do pokoju wbiegnie nasza małoletnia pociecha, emisja nieodpowiedniego materiału zostanie wstrzymana, a zamiast niej pojawi się coś w sam raz dla dziecka. Oczywiście, ów system ma być tylko narzędziem wspomagającym dla rodzica - w przypadku jakichś błędnych wskazań "administrator" urządzenia będzie mógł skorygować funkcjonowanie systemu rozpoznawania małolatów.
Pomysł nie jest zły - współczesne dzieci radzą sobie doskonale z obchodzeniem tradycyjnych zabezpieczeń rodzicielskich, a nowy koncept MS może sprawić im nieco więcej problemów. Oczywiście, nie jest też doskonały - w wielu domach to właśnie dzieci są "administratorem" konsoli, a rodzice nie mają pojęcia, że w urządzeniu można włączyć jakiekolwiek zabezpieczenia rodzicielskie. W takim przypadku zabezpieczenie się nie sprawdzi, bo prawdopodobnie nigdy nie zostanie uaktywnione.
Ale pamiętajmy o tym, że układ "niezorientowany w elektronice rodzic" + "znający się dzieciak" powoli odchodzi w zapomnienie. Dziś znaczną część rodziców stanowią osoby, które same wychowały się na komputerach i doskonale wiedzą, jak można zablokować dzieciom dostęp do nieodpowiednich treści i dlaczego warto to zrobić. Dla takich użytkowników idea Microsoft może być całkiem interesująca...