GNOME Shell jest po prostu piękny
Ostatnio dużo piszę o Ubuntu, ale to chyba zrozumiałe - makowcy robią to samo przy premierze kolejnego kotowatego, fani okien czekają na Windowsa 8, logiczne więc, że stali użytkownicy najpopularniejszej dystrybucji Linuksa badają możliwości nowego Ubuntu. No właśnie - z Ubuntu 11.10 linuksiarze otrzymali w końcu bezproblemową możliwość uruchomienia powłoki GNOME za pomocą praktycznie 3 kliknięć. Bez kombinowania, terminalu, pakietów itp. I ja, jako niezaawansowany technicznie użytkownik skorzystałam z tej możliwości i powiem - GNOME Shell to istniejący dowód na to, że minimalizm wciąż żyje i jest za rzadko wykorzystywany.
Funkcjonalność jak i zresztą wygląd to bardzo subiektywna sprawa. I subiektywnie powiem - o ile fajerwerki i efekty 3D są efektowne, o tyle nie świadczą o przejrzystości. GNOME Shell może i funkcjonalnie nie do końca zaspokaja potrzeby entuzjasty Unity, ale jest tak dopracowanyma kilka “killer-ficzerów”, że ciężko się od niego uwolnić.
Instalacja GNOME Shell 3 jest banalna - wystarczy kliknąć na stronie podany link i zainstalować pakiety przez Centrum Oprogramowania. Przy kolejnym logowaniu dostępny będzie wybór powłoki z której chcemy korzystać.
GNOME Shell i Unity przyświeca bardzo podobna filozofia funkcjonowania, jednak wykonanie jest całkiem inne. GNOME jest po prostu mniej “efekciarki” i zdaje się, ze graficy spędzili nad nim i wiele więcej czasu, niż nad Unity. Ale po kolei.
Górny pasem w powłoce GNOME jest kwintesencją całego systemu - prosty, czarny pasek bez zbędnych gradientów, z lekko zaokrąglonymi do wewnątrz rokami sprawia wrażenie bardzo stabilnego. Wszystkie menu i okna powiadomień utrzymane są w tym samym stylu - lekko przezroczyste, minimalistyczne i wyraźnie oddzielające jedną opcję od drugiej. Jako użytkowniczka 2 Windowsów i 3 wersji Ubuntu w jednym czasie stwierdzam, że tak miłych dla oka i estetycznych menu jeszcze w desktopowym systemie nie widziałam (nie, w Mac OS X też nie).
Drobne smaczki typu wyświetlanie na górnej belce ikony aktualnie uruchomionej aplikacji cieszą. Launchera połączonego z dockiem można uruchomić na dwa sposoby - przyciskając klawisz “super” lub najeżdzając kursorem w lewy górny róg ekranu. Launcher w GNOME 3 to połączenie zarówno menadżera okien, pulpitów, docka i stricte launchera w jednym. Brzmi trochę strasznie? Wcale takie nie jest. Nie wiem jakim cudem, ale udało się zachować przejrzystość launchera, i to imponującą. Po lewej stronie dock, pośrodku aplikacje otwarte na pulpicie, po prawej menadżer pulpitów, a na górze pole wyszukiwania i przełącznik na widok programów. Prosto, bez zbędnych dodatków czy “przeszkadzajek”.
System powiadomień dostępny z praktycznie każdego miejsca to bajka. O ile wyżej wymienione zalety są bardzo subiektywne i można zastąpić je innymi rozwiązaniami, o tyle powiadomienia to ten ”killer-ficzer” powłoki GNOME.
Wszystkie powiadomienia wyświetlają się na dolnej krawędzi i są interaktywne. Powiadomienie o zmianie utworu - można przełączyć na kolejny. Z ich poziomu można też dotrzeć do opcji otwartych aplikacji, sterować nimi, przejść do nich itp. Ale najlepsze są powiadomienia o czatach/wiadomościach tekstowych. W moim przypadku, czyli osoby która porozumiewa się przez komunikatory różnych protokołów to idealne rozwiązanie. Z poziomu wyświetlonego powiadomienia można od razu odpowiedzieć i prowadzić konwersację czy otworzyć poprzednie i rozmawiać.
Całość jest tak świetnie zaimplementowanam że powiadomienia nie przeszkadzają w wykonywanych czynnościach a jeśli wymagają reakcji to nie angażuje ona przesadnie uwagi i wysiłku. Wystarczy tylko zintegrować swoje konta z systemowym komunikatorem Empathy i można korzystać.
I chociaż Unity pod względem opcji i funkcjonalności bardziej mi odpowiada, to nie wiem, czy będę w stanie zrezygnować z systemu powiadomień powłoki GNOME po... jednym, intensywnym dniu korzystania z niej. Magia.
Chciałabym, żeby powstawało więcej systemów z takimi nakładkami graficznymi. Ani Windows (może 8 z zestawem aplikacji Metro przełamie ten trend), ani Mac OS X, ani Unity nie są nawet w połowie tak minimalistycznie przejrzyste, a szkoda.
I choć GNOME Shell ma wady, to zachwyca i przyciąga.
W dobie dążenia do upraszczania wszystkiego, co się da tak właśnie powinien wyglądać nowoczesny system. Lekko, prosto i ze smakiem.