Chmura od Ubuntu pokazuje, że Linux jeszcze powalczy
Ostatnimi czasy poszukiwałam usługi synchronizacji i przechowywania plików w chmurze, które sprawdziłoby się na wszystkich moich używanych na codzień urządzeniach i po prostu działało nie powodując problemów. Może popadłam w paranoję, ale kolejne zmiany regulaminu Dropboksa i konieczność ponownej synchronizacji danych na Linuksie, mimo iż dane te już tam tkwiły synchronizowane Windowsem spowodowały chęć zmiany. Skoro i tak muszę synchronizować drugi raz, to nie musi to być Dropbox. Po sprawdzeniu kilku serwisów okazało się, że naciemniej pod latarnią i przecież używam Ubuntu, które ma usługę synchronizacji - Ubuntu One. W końcu Ubuntu to pierwszy system, który ma chmurę zaimplementowaną systemowo chmurę, dlaczego nie skorzystać? Okazało się, że open-source w wykonaniu Canonicala i Ubuntu to całkiem przyjemna usługa, na dodatek coraz mocniej rozwijana. Świetnie wpisuje się to w agresywne plany zdobywania przez Ubuntu coraz większych części rynku. U1 jest jedną z usług, które mają temu pomóc. Tak samo jak nowe oferty dla biznesu.
Dla użytkowników Ubuntu Ubuntu One ma oczywistą przewagę nad innymi rozwiązaniami - One jest dostarczane wraz z systemem, więc odpada konieczość instalowania czegokolwiek. Usługa, która niedawno świętowała drugą rocznicę powstania ostatnimi czasy rozwija się coraz mocniej.
Wydano już aplikacje na Androida i iOS, betę która niedługo ma przerodzić się w oficjalną aplikację na Windowsa, stworzono usługę streamu muzyki (działającą na tej samej zasadzie, co Google Music), synchronizacji zakładek Firefoxa, a po przekroczeniu bariery miliona użytkowników rozszerzono darmową ilość pamięci z 2 do 5 gigabajtów. Wersja webowa też działa świetnie a Ubuntu One ma po prostu nowoczesny i przyjemny wygląd. To wszystko skłoniło mnie do przerzucenia się na Ubuntu One, i nie żałuję - dosłownie tydzień po kupieniu dodatkowych 20 GB miejsca Ubuntu ogłosiło, że otwiera swoje API dla zewnętrznych deweloperów. Biorąc pod uwagę to, że U1 używa już ponad milion użytkowników (czyli... 5% wszystkich użytkowników Ubuntu, których według Canonical jest około 20 milionów) można spodziewać się dynamicznego rozwoju. Rozwoju, który wpisuje się w resztę działań skupionych wokół samego systemu.
Niedawno Canonical przedstawił nowy program partnerski dla klientów biznesowych. Program istniał już wcześniej, ale przez przewertowania personalne i ustalanie nowej strategii uległ ujednoliceniu - klienci biznesowi otrzymają mocne wsparcie, tak jak producenci sprzętu, którzy dostaną też prostszy system certyfikowania sprzętu. W końcu Canonical wziął się za Ubuntu od dobrej strony i zaczyna grać świetnym marketingiem.
Zamiast czczych słówek o otwartości, możliwościach i tym podobnych podaje w atrakcyjne dla potencjalnych klientów i użytkowników fakty. Ubuntu One przy dobrym pociągnięciu tematu może stać się jedną z flagowych usług - w końcu chmura jest na czasie, a akurat tej konkretnej nie brakuje nic, prócz szybkiego wypuszczenia dopracowanego programu na Windowsa. W momencie udostępnienia API wersje na wszystkie inne platformy są już niemal zagwarantowane, tym zajmą się “open-source’owe świry”. Potrzeba tylko reklam, więcej reklam i marketingu.