REKLAMA

Ubuntu 11.04 - cel 200 milionów, obecnie już nierealny

600px-Ubuntu_logo.svg
Ubuntu 11.04 – cel 200 milionów, obecnie już nierealny
REKLAMA

W maju, po premierze Ubuntu 11.04 , Mark Shuttleworth - założyciel Canonical - powiedział, że celem jest osiągnięcie 200 milionów użytkowników w ciągu 4 lat. Do dziś nie wiadomo, jakim sposobem dokładniej chciałby to osiągnąć, ale jest to bardzo mało prawdopodobne, choć Ubuntu z nakładką Unity jest pierwszą dystrybucją Linuksa, która może w pełni konkurować z innymi systemami na rynku konsumenckim. Ten cel może wskazywać drogę rozwoju - Ubuntu musi dotrzymywać tempa i podążać za trendami. Mimo wszystko nawet jeśli uda się zdobyć 50 milionów, to cieżką pracą i nieprawdopodobnym szczęściem.

REKLAMA

Nie ma dokładnych danych na temat statystyk Ubuntu, ale według Prahash Advani obecnie tego systemu używa około 12 milionów osób. Dużo, mało? Dystrybucje Linuxa od dawna mają około 1% rynku systemów, Ubuntu jest tylko częścią tego procenta. Jest za to najbardziej rozpoznawalną częścia - to niewątpliwie zasługa Canonical, które coraz lepiej radzi sobie z tworzeniem wizerunku. Świadomość, że samo open-source i tworzenie społeczności wokół systemu jest czymś, co może wyciągnąć Linuksa z niszy. I to jest najmocniejsza strona Ubuntu 11.04. Decyzja o nieczekaniu na GNOME 3 i użyciu dotychczas używanego tylko netbookowego Unity jest jedną z lepszych w ostatnich czasach. Heavy-userzy zaprotestowali, mówili o kroku w tył i odejściu od idei otwartości, ale Canonical wiedział, co robi. Ubuntu potrzebowało zmian i świżości - dorównania do Mac OS X przy jednoczesnym zachowaniu charaterystycznych cech Windowsa z dużą dawką świeżości.

Udało się. Mnie to przekonało na tyle, by porzucić Windowsa niemal całkowicie. Ubuntu 11.04 stało się głównym systemem, zwłaszcza do pracy. Po kilku miesiącach używania, mogę powiedzieć, że Unity w końcu wprowadza łatwą obsługę dla przeciętnych użytkowników. Szok nie jest większy, niż przy przejściu z Windowsa XP na 7. W końcu, po latach problemów, Linux stał się na tyle przyjazny i niewymagający znajomości magicznych sztuk geekowskich - wszystko działa. Drobne początkowe problemy i niekompatybilności można porównać do tych z Windowsa właśnie, szczegóły łatwe do rozwiązania.

ikony-awoken

REKLAMA

W końcu ustawienia zyskały przejrzysty interfejs podzielony znacznie lepiej niż w poprzednich edycjach. Poza tym jak każdy Linux Ubuntu nie ma problemów ze sterownikami do większości hardware peryferii, wszystko działa od zainstalowania i odbywa się bez konieczności jakiegokolwiek zaangażowania użytkownika. Docka nie można było zrobić prościej, a Dash (rozwijane menu aplikacji) wydaje się naturalną funkcją i uproszczeniem męczarni ikon i skrótów. Shuttelworth musiał podjąć męską decyzję - hołubić doychczasowych użytkowników dając im rozbudowany system z milionem opcji, lub wyjść naprzeciw masom którym zależy tylko, by coś działało. Wybrał to drugie zostawiając oczywiście furtkę (bez personalizacji i możliwości grzebania Linux nie byłby Linuxem). Z tej perspektywy, jeśli strategia rozwoju Ubuntu będzie wciąż tak jednokierunkowa i nastawiona na przeciętnego odbiorcę może okazać się, że wprawdzie 200 milionów nie dało się osiągnąć, ale i tak poszło dobrze. Pod jednym warunkiem.

Ubuntu musi wyjść do ludzi. Ciężko to zrobić z oprogramowaniem tworzonym w systemie open-source. Producenci sprzętu mają przeważnie podpisane umowy z Microsoftem, Apple ma cały ekosystem, a co najważniejsze - dokonuje się rewolucja w chmurze. Chrome OS chce odebrać sporą część użytkowników Windowsów a HP ma zamiar dystrybuować WebOS również na PCtach. W ciągu dosłownie kilku miesięcy pojawiły się oznaki powoli wprowadzających się zmian i jeśli Canonical tego nie uwzględni z celu 200 milionów nici. Jeszcze rok temu Ubuntu 11.04 miałoby świetlaną przyszłość przy dobrym marketingu. Dziś te perspektywy są już czarniejsze, bo systemy w rozumieniu desktopowych wydań stają się powoli przeszłością. Ciekawe tylko, ile uda się zdobyć Ubuntu przed kompletnym przeróceniem obecnego porządku.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA