Liczby Apple'a nie kłamią
Jak zwykle podczas swoich konferencji Apple podaje kilka ciekawych liczb, które w obliczu większych wydarzeń, jakim wczoraj niewątpliwie była prezentacja iPada 2 (albo jak kto woli etui Smart Cover), mogą umknąć szerszej uwadze. I tym razem warto je jednak zapamiętać i przeanalizować, bo kilka z nich jest bardzo spektakularnych.
200 mln zarejestrowanych kont w iTunes z kartami kredytowymi - gigantyczne osiągnięcie Apple'a, które w obliczu postępującej dominacji ekonomii "połączonych urządzeń" (z ang. connected devices) wydaje się być najważniejszym elementem układanki Jobsa. iTunes Store (traktowany jako sklep z multimediami audiowizualnymi, książkami oraz aplikacjami na urządzenia mobilne) jest nie tylko centrum synchronizacji mediów pomiędzy urządzeniami w rękach konsumentów Apple'a, ale prawdopodobnie także największą bazą kart kredytowych na świecie. To tu należy szukać podstaw wielkiego sukcesu finansowego Apple'a.
W związku z 200 milionami zarejestrowanych kart kredytowych warto zwrócić uwagę na to, jak duży ekosystem zbudował Apple. Wypłacił już deweloperom piszącym i sprzedającym aplikacje na urządzenia mobilne Apple'a 2 mld dolarów. Ta liczba jak magnes będzie działać w najbliższych miesiącach na tych, którzy zastanawiać się będą gdzie dedykować największe siły robocze - czy na najbardziej perspektywiczną w ujęciu ilościowym platformę Android, czy na tę, na której najwięcej się zarabia.
100 mln pobrań e-książek z iBooks również robi dobre wrażenie. Wprawdzie, jak dowodzi Horace Dediu, ebooki wykazują prawie 15 razy mniejszy potencjał od aplikacji mobilnych, ale uważna analiza wykresu Asymco musi przynieść wniosek, że dynamika ich poboru (i sprzedaży) wykazuje historycznie podobny potencjał co w przypadku muzyki i aplikacji. Dodajmy do tego wiadomość, że kolejne z topowych wydawnictw - Random House - debiutuje w iBooksStore z 17 tys. książek oraz że łącznie 2,5 tys. wydawców oferuje w nim swoje książki i można z dużą dozą pewności założyć, że ebooki to już nie hobby dla Apple'a.
100 milionów iPhone'ów - tyle smartfonów sprzedał dotychczas Apple od debiutu w 2007 r. To chyba najbardziej spektakularne osiągnięcie w historii firmy - większe od pierwszego Maka i większe od iPoda. Kiedy Apple debiutował na rynku telefonów komórkowych nikt nie przypuszczał, że trzy lata później będzie jego liderem wartościowym. Dziś iPhone jest synonimem smartfonu, a w wymiarze biznesowym stanowi prawie 50% przychodów największej technologicznej firmy świata.
Podobnym sukcesem powinien być iPad, który w ciągu zaledwie 9 miesięcy sprzedał się w liczbie 15 mln sztuk - więcej niż jakikolwiek inny tabletPC w całej swojej historii. Przełożyło się to na 9,5 mld dol. przychodu. Jeśli przyjąć, że Apple kontrolował w 2010 r. 90% rynku tabletów, to cały rynek był warty nieco ponad 10 mld dol. Według szacunków JP Morgan, w 2011 r. wartość rynku ma skoczyć do 40 mld dol. Jeśli Apple utrzyma ponad 50% - co wydaje się wręcz konserwatywną prognozą - zbierze z rynku ponad 20 mld dol. Przypomnijmy dla pewności - produktem, który debiutował zaledwie rok temu.
Patrząc na te liczby wydaje się, że zatrzymać rozpędzonego Apple'a będzie w najbliższym czasie niezwykle trudno. Machina przyspiesza.