Microsoft bliżej chmury totalnej
Ustami Steve'a Ballmera Microsoft już kilkakrotnie ogłaszał, że przyszłością firmy jest "chmura" (co często powodowało znaczące mrugnięcia okiem u komentatorów). W 2010 r. Microsoft znacząco przybliżył się do realizacji tej wizji. W ostatnich tygodniach wprowadził kompletnie nową i wielce obiecującą platformę mobilną, wcześniej zmienił kompletnie interfejs Xboksa i rozwinął go o część "chmurną", a wczoraj zaprezentował w końcu swój pomysł na Office'a w cloudzie.
Rynek "cloud computing" ma być warty 25 miliardów dolarów do 2013 r. Przesunięcie środka ciężkości z komputera na internet nie jest więc dziś problemem w stylu "czy to robić", tylko "jak to zrobić". Problemem Microsoftu jest to, że mimo iż dobrze to rozumie, to na żadnym z obszarów, w które inwestuje nie jest innowatorem, a raczej goni rynek, gdzie konkurenci już zdążyli się zakorzenić. Na dodatek każdy z nowych projektów Microsoftu jest swoistym wywróceniem aktualnego stanu rzeczy do kosza. Windows Phone 7 zakopuje cały dorobek Windows Mobile, a nowa usługa w cloudzie zastąpi całkowicie usługę Business Productivity Online Suite. To nie buduje zaufania konsumentów do marki.
Office 365 - tak od przyszłego roku nazywać się będzie nowa usługa pakietu biurowego Microsoftu w pełni osadzonego w przeglądarce internetowej, bez konieczności instalacji programu na dyskach twardych. Office 365 da użytkownikom dostęp do dokumentów Office'a znanego z komputerów stacjonarnych (Word, Excel, PowerPoint), a także do SharePoint, Exchange oraz komunikatora (także do konferencji wideo) Lync. Przy okazji zintegruje synchronizację ActiveSyn, więc konsumenci dostaną prawdziwy kombajn także do zarządzania swoimi kontaktami, e-mailem oraz kalendarzami. Całość ma być lżejsza, łatwiejsza w obsłudze i tańsza od poprzednika. Obserwując materiały z wczorajszej konferencji od razu widać, że produkt przystaje do nowych czasów - pakiet biurowy nie jest przeładowany a całość wykazuje cechy łatwego i intuicyjnego narzędzia.
Oferta jest skierowana do firm i nie będzie darmowa - firmy zatrudniające do 25 osób zapłacą 6 dol. za stanowisko miesięcznie, duże korporacje będą musiały wysupłać 24 dol. Najbardziej podstawowa wersja Office 365 (z samym e-mailem na Microsoft Exchange) będzie kosztować 2 dol.
Analizując potencjał nowej oferty pakietu biurowego w chmurze Microsoftu nie sposób uciec od porównania z ofertą Google Docs. Dokumenty Google'a są darmowe, ale Google nie cieszy się takim zaufaniem w biznesie jak Microsoft. Wiele biznesowych podmiotów wciąż nie ma zaufania do eksportowania własnych dokumentów, w których kryją się korporacyjne tajemnice do internetowej chmury, ale prędzej zaufa Microsoftowi, z którym od lat mają kontakty na bieżąco niż Google'owi, który działa nieco jak widmo - niby jest wszędzie, ale skontaktować się z nim trudno.
Patrząc na sposób implementacji pomysłu Microsoftu nie sposób również uciec od porównań z darmowymi aplikacjami oferującymi nowoczesne narzędzia do zarządzania dokumentami w chmurze, tj. Dropbox czy Box.net. Jedyną przewagę jaką będzie miał Microsoft nad tymi rozwiązaniami jest "instytucjonalizacja" oferty. Poważni konsumenci biznesowi nie mogą sobie pozwolić na zaufanie takiemu Dropboksowi, który dziś istnieje, a jutro może go nie być.
Trzeba przyznać, że Microsoft jest od jakiegoś czasu dość konsekwentny w swojej strategii - postawił na chmurę oraz mobilność i prezentuje produkty, które niosą wielką nadzieję. Łatwo jednak nie będzie, bo na rynku jest ciasno jak nigdy wcześniej.