REKLAMA

Człowiek spadający przez Słońce. To nie fotomontaż, to zdjęcie dekady

Czy widzieliście już tę fotografię w mediach społecznościowych? Zdjęcie przedstawia coś pozornie niemożliwego.

The Fall of Icarus foto
REKLAMA

Fotografia nosi tytuł The Fall of Icarus - nawiązanie do greckiego mitu o Ikarze, który wzbił się zbyt wysoko na skrzydłach z wosku i piór, by w końcu runąć ku ziemi. Symbolika jest tu oczywista. McCarthy, 34-letni pasjonat astrofotografii, zrealizował pomysł, który dojrzewał w jego głowie od miesięcy. Nie czekał na przypadek - sam wszystko zaaranżował.

REKLAMA

Precyzja granicząca z szaleństwem

Aby zrozumieć wagę tego przedsięwzięcia trzeba zdać sobie sprawę z poziomu przygotowań. To operacja zaplanowana niemal jak wojskowa misja.Na zdjęciu widzimy Gabriela C. Browna - muzyka, YouTubera i zarazem zawodowego spadochroniarza. Znali się z McCarthym już od długiego czasu, a wspólna pasja do ryzyka i przygód sprawiła, że obaj zdecydowali się na ten eksperyment. Przez sześć tygodni dopracowywali każdy szczegół: miejsce skoku, godzinę, wysokość, parametry lotu, ustawienie aparatu względem Słońca.

Czytaj też:

Brown wyskoczył z niewielkiego samolotu na wysokości około 1070 metrów, podczas gdy McCarthy znajdował się ponad dwa kilometry dalej, z teleskopem skierowanym w stronę Słońca. Zanim udało się uchwycić właściwy moment, przeprowadzono sześć prób ustawienia samolotu w idealnej linii z tarczą gwiazdy. Pole widzenia było tak wąskie, że margines błędu wynosił sekundy.

Kiedy Brown wyskoczył McCarthy nie miał pewności, czy udało się uchwycić kadr. Dopiero gdy spojrzał na ekran krzyknął: I got it, dude!. Ekscytacja była tak spontaniczna, że zespół uwiecznił tę chwilę na nagraniu. Gdyby się nie udało, projekt trzeba by odłożyć na wiele miesięcy.

Alchemia techniki

Sam moment skoku to tylko część sukcesu. McCarthy zastosował technikę, która nadała zdjęciu wyjątkowy charakter. Nie fotografował Słońca w zwykłym świetle, lecz w paśmie wodoru-alfa - specjalnym zakresie widma, w którym chromosfera słoneczna ukazuje się jako dynamiczny, ognisty ocean. Widać w nim pętle magnetyczne, strumienie plazmy i eksplozje gazu. To obraz Słońca w jego prawdziwej, burzliwej naturze.

Po uchwyceniu sylwetki Browna McCarthy wrócił do teleskopu i wykonał kolejne setki zdjęć całej tarczy Słońca. Złożył je w cyfrową mozaikę, którą połączył z pierwszym ujęciem. Dzięki temu sylwetka spadochroniarza znalazła się na tle pełnego, szczegółowego obrazu gwiazdy. Efekt? Połączenie nauki i sztuki. Człowiek jako cień na tle nuklearnej furii oddalonej o 150 milionów kilometrów.

Dlaczego akurat listopad 2025 roku? Odpowiedź kryje się w cyklu aktywności Słońca. Nasza gwiazda weszła właśnie w fazę słonecznego maksimum - okres największej aktywności w jedenastoletnim cyklu. To czas, gdy liczba plam i rozbłysków osiąga szczyt, a powierzchnia Słońca staje się najbardziej burzliwa.

Kilka dni po wykonaniu zdjęcia Słońce wyrzuciło najsilniejszy rozbłysk roku, który zakłócił transmisje radiowe w Afryce i Europie. Jednocześnie zorze polarne były widoczne tak daleko na południe, że można je było podziwiać nawet na Florydzie. McCarthy wiedział, że taki moment nie powtórzy się szybko. Wcześniej udało mu się sfotografować Międzynarodową Stację Kosmiczną na tle rozbłysku - nazwał to Kardashev Dreams.

Sceptycy i dowody

Gdy zdjęcie trafiło na Reddita reakcje były przewidywalne: To musi być fotomontaż, AI?, Niemożliwe!. Internet zareagował sceptycznie. McCarthy jednak przygotował się na tę falę wątpliwości. Opublikował nagrania zza kulis: moment skoku z kamery pokładowej, ustawianie teleskopu, własne emocje na pustyni. Pokazał, że to nie sztuczka, lecz rzeczywistość.

Astrofotografowie szybko potwierdzili autentyczność obrazu. Charakterystyczne cechy światła wodoru-alfa są niemożliwe do podrobienia w edycji graficznej. Nawet naukowcy, początkowo sceptyczni, przyznali: tak, to zdjęcie jest prawdziwe.

REKLAMA

McCarthy udostępni The Fall of Icarus w limitowanej drukowanej formie w wysokiej rozdzielczości. Cena nie została ujawniona, ale wiadomo, że cała operacja - samolot, paliwo, sprzęt, wynagrodzenie dla Browna - pochłonęła dziesiątki tysięcy dolarów. To jednak nie pieniądze były celem. McCarthy robi to, bo może. Bo patrzy w niebo i pyta: Co jeszcze da się uchwycić?.

Ta fotografia to coś więcej niż efektowny obraz. To dowód, że granice astrofotografii przesuwają się w sposób, który jeszcze kilka lat temu wydawał się niemożliwy. Rozwój teleskopów, detektorów i cyfrowej obróbki sprawił, że dziś można uchwycić rzeczy, które dawniej były czystą teorią. McCarthy łączy tradycję z nowoczesnością, tworząc obrazy, które inspirują zarówno naukowców, jak i artystów. Dla astrofotografów na całym świecie to inspiracja. Bo jeśli można uchwycić człowieka spadającego na tle takiego Słońca, to co jeszcze jest możliwe?

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-11-15T16:30:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-15T16:20:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-15T16:10:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-15T16:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-15T07:10:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-15T07:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T21:35:01+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T21:01:16+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T19:30:45+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T18:53:20+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T12:55:29+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T07:29:35+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T06:30:06+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T06:21:00+01:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA