10 kwietnia 2010 r.*
10 kwietnia 2010 r. przejdzie do historii Polski i narodu polskiego jako jedna z najtragiczniejszych dat. W tym straszliwym dniu, który przypada na 70 rocznicę jednego z najokrutniejszych mordów na polskiej elicie, straciliśmy elity współczesnej Polski na czele z Prezydentem Polski.
Trudno dziś opisać słowami wymiar tragedii, która dotknęła polskie państwo i naród polski. Katastrofa, dramat, tragedia? Przecież to słowa, które używamy na co dzień, więc ich wydźwięk jest powierzchowny, miałki w obliczu tego, z czym zmierzyć się musimy dziś wszyscy.
Można się zgadzać lub nie, można wierzyć lub nie, można oceniać tak lub inaczej - lecz nie sposób zaprzeczyć temu, że w jednej chwili wyparowała znaczna część polskich elit - elit intelektualnych, politycznych i społecznych. Ta głęboka wyrwa będzie definiowała dyskurs polityczny i społeczny w nadchodzących miesiącach i latach. Straciliśmy nie tylko najwyższych przedstawicieli państwa polskiego, ale także bohaterów walki o niepodległość Polski.
Nie sposób dziś nie łączyć się w bólu i cierpieniu z setkami rodzin w Polsce, które straciły swoich najbliższych. Ich cierpienie jest przecież jeszcze większe, bo spotęgowane faktem, że ci, którzy odeszli, byli im najbliżsi w wymiarze więzów krwi.
Symbolizm daty 10 kwietnia jest okrutny - Katyń, Smoleńsk, Rosja. Jak trudno będzie naszemu i przyszłym pokoleniom Polaków wytłumaczyć, że to "tragiczny zbieg okoliczności". Elity Drugiej Rzeczpospolitej rozstrzelane zostały w lasach katyńskich 10 kwietnia 1940 roku przez stalinowski reżim. 70 lat później w katastrofie lotniczej w lesie smoleńskim, 10 kwietnia 2010 roku, giną elity Trzeciej Rzeczpospolitej, które leciały uczcić pamięć swoich poprzedników.
Dziś nie sposób nie uciec od pytań - co dalej, jak zachować mają się ci, którzy pozostali na scenie politycznej i medialnej. Nie ma i jeszcze długo nie będzie odpowiedzi na te i dziesiątki innych pytań, bo współczesna Polska nie będzie już nigdy taka jak jeszcze wczoraj 9 kwietnia 2010 r. W jednym dniu zmienia się bowiem optyka polskiej sceny politycznej i społecznej.
* Miałem nie pisać, ale tak jak osoby zbierające się w wielu miastach Polski by wyrazić swój ból, tak i ja czuję wewnętrzną potrzebę wyrażenia tego, co mną aktualnie targa. Proszę nie odbierać tego jako "marketing", czy "lans". To zwykły, humanitarny odruch.