Re: Ale ja w ogóle nie palę?!
Po lewym sierpowym, Bartek Skowronek powalił mnie na deski prostym podbródkowym. Ale wstaję i? na szczęście wybrzmiewa gong oznajmiający koniec rundy. Mam więc chwilę oddechu na zebranie sił. Wychodzę na trzecią rundę podładowany nowym pokładem energii. Wyprowadzam cios?
Jest takie słynne powiedzenie jednego z największych myślicieli w historii - Woltera: "lepsze jest wrogiem dobrego". Niby aforyzm, ale jak się nad tym chwilę zastanowić, to na tym właśnie polega rozwój technologii użytkowej, a Apple uczyniło realizację tej maksymy misją swojego przedsiębiorstwa. Przed iPodem był Walkman i Discman - nawet miałem tego drugiego, marki Philips był. Nie miał "antyszoka", więc idąc musiałem przytrzymywać go jedną ręką w kieszeni, aby moim uszom nie przerywano delektowania się muzyką. Takim czarnym pudełkiem był, co się w niego płytę wkładało. Miał przycisk play i pauza. Na wyświetlaczu pojawiały się numery odtwarzanych utworów. Rok później kolega przywiózł ze Stanów iPoda (chyba drugiej generacji) i? nie mogłem spać po nocach. Stać mnie na niego nie było. Choć przecież iPod moim uszom oferował(by) dokładnie to samo co Discman Philipsa, to już nie mogłem patrzeć na tego drugiego. Jaką bowiem kolosalną różnicę przynosił ze sobą ten mały biały przedmiocik: nie dość, że był sexy, to jeszcze miał rozbudowane (ale intuicyjne) menu i kółeczko, którym się po nim nawigowało. No i taszczyć płyt CD ze sobą nie trzeba było. Pierwszego iPoda (model video) kupiłem dopiero w 2005 r.
Podobne historie mógłbym przytoczyć odnośnie iTunes'a, iPhone'a i Maka. Łatwo się ich domyślić, bo przedtem używałem Windows Music Playera, kilkanaście Nokii i Ericssonów, a i pecetów z Windowsem uzbierałoby się kilka. Znacie te historie, bo zdecydowana większość z Was ma za sobą bardzo podobne. A przecież WMP oferuje to samo co iTunes - katalogizuje i odtwarza media, Sony Ericsson oferuje to samo co iPhone - połączenia głosowe i sms (do niedawna miał nawet przewagę, bo mms wysyłał?), a Windows to system operacyjny komputera?, tak jak Mac OS X (tak wiem, tu pojawił się uśmiech na Waszych twarzach :)
Steve Ballmer (proszę już zdjąć uśmiech z twarzy) ukłuł niedawno kolejną ze swoich słynnych maksym, w której żalił się, że do iPhone'a to Internet trzeba dostosowywać i to nienaturalne jest. Że mobilne wersje strony internetowych; że specjalne aplikacje trzeba pisać, które powielają przecież treści już istniejące. Tylko jakoś dziwnym trafem, to nie dzięki Windows Mobile niezwykle dynamicznie rośnie konsumpcja internetu przez urządzania mobilne (dlaczego tak się dzieje, to nawet na blogu Bartka Skowronka można sobie poczytać).
Domyślacie się już co mają powyższe trzy akapity do iTabletu, prawda? Lepsze jest wrogiem dobrego - to jest odpowiedź na wszystkie pytania Bartka Skowronka. Gdybym znał szczegóły techniczne owej nowej platformy i znał dokładnie wszystkie odpowiedzi na pytanie jak technologie tabletu przełożą się na nową rewolucję, to dziś ja bym wprowadzał go na rynek. A między "Jobs" a "Pająk" jest więcej różnic niż tylko fonetyczna? . W moim małym móżdżku rysuje się obraz potencjału tabletu dla konsumowania telewizji, literatury i gazet. Dlaczego? Bo media te nie mogą się odnaleźć w dobie Internetu, który pożera je od wewnątrz i zewnątrz, a tablet miałby szansę pchnąć je na nowe, dynamiczne tory. Ich konsumpcja jest zbyt "samotna", a dziś media konsumuje się stadnie (o czym było poprzednio), co tablet miałby szansę przynieść na skalę ultra-mobilną. To książki, telewizja i gazety podążałyby za człowiekiem, a nie odwrotnie (bo chyba tak powinno być, nie?).
Tych "lamerów w podsieci", jak nazywa użytkowników Naszej-Klasy i Facebooka Bartek Skowronek jest łącznie 361 milionów, w tym prawie 13,5 mln w Polsce (11 na Naszej-Klasie, a 2,4 na Facebooku). Czy taka masa ludzi ulega zbiorowym omamom "lamerstwa", czy też ich liczba sygnalizuje pewien fenomen, który należy przyjąć do wiadomości? "Co takiego może zaoferować użytkownikom tablet, czego nie może zaoferować domowy komputer, laptop, czy odpowiednio wyposażona komórka?" - rzuca pompatyczne pytania Skowronek. Ano odpowiedź jest wciąż taka sama - na przykład lepszą konsumpcję tryliona aplikacji facebook'owych, które powstają każdego dnia, bijąc kolejne rekordy dla Zuckerberga; lepszą integrację z mediami tradycyjnymi; lepszy, szybszy i bardziej bezpośredni odbiór coraz bardziej technologicznie zaawansowanych treści. Już dziś 200 tys. użytkowników Fejsbunia w Polsce łączy się z nim za pomocą urządzeń mobilnych, a na konferencji FacebookNow mówili, że liczba ta dynamicznie rośnie. Jeśli Jesus-Tablet przyniesie wygodniejszą konsumpcję facebook'owych ploteczek, to ten proces jeszcze znacznie przyspieszy.
"Ci, którzy żyją, raczej nie będą odpowiadać na miliony zaczepek dziennie" - kontruje Bartek moją tezę o bliskości twórcy z odbiorcą dzięki tabletowi. Tu odpowiedź jest jeszcze prostsza - już to robią? Wystarczy zajrzeć na twitterowy profil jednego z ulubionych dziennikarzy samego Bartka - Davida Pogue'a z New York Times. Tablet ze względu na większy ekran, który byłby bardziej naturalny dla wielodotykowych gestów, integrację na linii artysta - fan miałby szansę jeszcze zacieśnić. Z resztą mamy na sali kilku artystów, posłuchajmy co mówią:
W komentarzu do poprzedniego wpisu, reżyser i powieściopisarz Piotr Wereśniak pisze: "To, że doskonale wpisuje się w zachodzącą właśnie rewolucję internetową (?) jest pewne. To, że potrzeba lekkiego, wygodnego, przenośnego urządzenia do komfortowej konsumpcji kontentu sieciowego to fakt", niedługo potem dodając "Ludzie nigdy nie przestaną czytać. To jedna z najwspanialszych rozrywek na świecie. Papier jest już do tego niepotrzebny. A dzięki sieci powrócą powieści w odcinkach - tak jak w XIX wieku. Wszyscy wielcy pisali powieści w odcinkach".
Mój faworyt, któremu (jak mawia ten, który z maka jadem sieje) postawiłbym pomnik - pisarz-absurdysta Niżej Podpisany, w swoim komentarzu pisze: "Kilka miesięcy temu zainteresowałem się czytnikami, ale takie urządzenia w moim przypadku nie spełniają swojej funkcji. Dlaczego miałbym używać jednego urządzenia do odbioru świata (patrz: czytnik), a drugiego do dawania czegoś od siebie (patrz: komputer). Lubię nowe wyzwania, dlatego nie czekam na żaden z istniejących czytników, ale na iTablet, czy on będzie, czy nie."
Lepsze jest wrogiem dobrego.
Intymna, a jednocześnie zbiorowa bliskość pomiędzy dostawcą treści, a jej odbiorcą, to coś, z czym rodzą się jedni i drudzy. Od czasów greckich teatrów i słownych ekstaz Homera, po komentarze na blogu pod wpisami Bartka Skowronka - bliskość z odbiorcami, to coś co twórców podnieca? Dzięki swojemu komfortowi tablet miałby szansę na przywrócenie bliskości rzymskiego forum. Na skalę globalną.
"Czy praca z laptopem na kanapie nie jest dostatecznie intymna?" - pyta Bartek. To czemu wolimy z laptopem na kanapie niż z komputerem stacjonarnym przy biurku? - odpowiem pytaniem.
"Czy domowy komputer nie jest z definicji osobisty?" - pyta Bartek. To czemu zamiast niego bardziej osobista jest dla nas nasza komórka? - odpowiem pytaniem.
"Czy iPhone albo iPod touch nie jest dostatecznie mobilny?" - pyta Bartek. To czemu wyjeżdżając w podróż służbową oprócz iPhone'a zabieramy jeszcze ze sobą netbooka? - odpowiem pytaniem.
"Czy współczesny internet nie jest wystarczająco interaktywny?" - pyta w końcu Bartek. To czemu do cholery - cytując raz jeszcze Ballmera - przepisuje się go w formacie pod iPhone'a? - odpowiem.
Lepsze jest wrogiem dobrego, Bartku.
Czwartej rundy nie będzie, bo ta walka zakontraktowana została tylko na trzy rundy. Mogę przyjąć wyzwanie na dalszą wymianę argumentów, ale poza ringiem. Oba blogi udostępniają przecież możliwość komentowania.