Dawid Kujawa wchodzi na scenę współczesnej debaty niczym ktoś, kto właśnie strącił z półki ciężki tomik teorii literatury, dmuchnął z niego kurz i wreszcie powiedział: "dobra, to teraz pogadamy serio". Ten jeden z najciekawszych młodych krytyków literackich porzuca jałowe i teoretyczne przepychanki i przychodzi z esejem, który rozcina martwą tuszę naszych przekonań, pokazując, co tam w środku bulgocze, cuchnie i fermentuje.
Esej "W myśl praw geometrii. Jak lewica przestała się martwić i pokochała logikę towarową" to bolesna, ale konieczna lekcja dla całej lewicy w Polsce. Można się na tę lekcję obrazić, można spróbować przemilczeć, ale można też w końcu spróbować zrozumieć, że nad Wisłą nie brak ludzi, których cechuje wrażliwość społeczna. Ludzi, dla których ważna jest równość i sprawiedliwość.
Rozumiejących, że człowieczeństwo oznacza wspieranie słabych i krzywdzonych. Rzecz w tym, że gdy Wielkie Idee zostały sprzedane, trudniej praktykom dobroczynności przyczepić właściwą etykietę. Dziś z pomocą biednym bardziej kojarzy się kibol (akcje typu "Świąteczna Paczka na Kresy") niż porządny obywatel, który żąda uczciwym podatków ("Co za naiwniak!").
Poglądy z Temu
W świecie, w którym kapitalizmowi przestały wystarczać podboje kontynentów i zabrał się, niczym wytrawny kolonizator, za nasze wnętrza, te wszystkie wartości zaczęły dziwnie skrzypieć, jakby były już tylko dekoracją, którą ktoś kupił na AliExpress czy innym Temu za piętnaście złotych z darmową dostawą i dopasował do trendów na TikToku.
Kujawa stawia nie tyle prowokacyjną, ile pornograficzną tezę dla intelektualistów: współczesna lewica została spektakularnie oszukana. Przekręt stulecia? Bynajmniej. Rzecz w tym, że lewica oszukała się sama. Jak ktoś, kto uwierzył w filtr upiększający i dopiero na dworcu centralnym zobaczył swoje odbicie w brudnej szybie. Próbując dyblować zaimkami i ideami, zgubiła piłkę.
Bezmyślnie tkwiła przy postulatach rozszczelniania norm kulturowych, choć już od kilku dekad wiemy, że proces ten służy raczej umacnianiu potęgi wolnego rynku niż jakiejkolwiek emancypacji. Nie ważne ile koszulek z wizerunkiem Che Guvery się sprzeda i tak nie wyzwoli to bengalskich dzieci uwięzionych w szwalniach.
Kujawa trzeźwo zauważa, że przez lata powtarzano w lewicowym kółku wzajemnej adoracji, że największym wrogiem jest tzw. prawica. Ta z konserwatywnym sękiem, domem, grillem i dwoma samochodami, z nieśmiertelną wiarą w rodzinę, Boga i ojczyznę. Prawica jako złowroga instytucja retro, pachnącą konserwą turystyczną i różańcem.
Lewica przez dwie dekady młotkowała się tym przekazem po głowie tak długo, aż w końcu naprawdę uwierzyła, że jednostka nic nikomu nie jest winna: żadnej wspólnocie, żadnym korzeniom, żadnym ślubnym przysięgom czy matkom, które nosiły ją dziewięć miesięcy i karmiły papkami z dyni.
Lewa strona sporu politycznego wybrała kulturę terapii, pogardę i wege żarcie po zawyżonej cenie. Ojczyzna? Tylko wtedy, gdy jest tłem do kampanii społecznych. Wiara? Chyba jako żart. Tak wytresowana lewica zamieniła swoje wartości w stojaki na wizytówki. Lewica odcięła się od realnych wartości ekonomicznych i społecznych tak ważnych dla Polaków, zamiast tego zaczęła, niekiedy agresywnie promować, abstrakcyjne wartości. Jak to nie miało być śmieszne, żałosne i obliczone na mocne 5 procent poparcia?
Lewica, która chodzi do kościoła, organizuje w remizie spotkania i zakłada spółdzielnie została odesłana do skansenu. Lewica, o której świetnie pisał Mariusz Sepioło w przekrojowym tekście “Do kogo mówi dziś lewica?” dla “Pisma. Magazynu Opinii” została przykryta tęczową flagą. Skorzystały na tym korporacje organizując miesiące dumy, tygodnie tęczy i dniówki z zaimkami; pogadanki i połajanki, obozy, ftu, szkolenia edukacyjne i certyfikaty z inkluzywności (czytaj: zajebistości), którymi można było pochwalić się na LinkedIn.
Dawid Kujawa, "W myśl praw geometrii. Jak lewica przestała się martwić i pokochała logikę towarową", wyd. Filtry, Warszawa 2025
Jak prawica przejęła hasła lewicy
Gdy kapitalizm rankiem się budzi, przegląda się w lustrze i mruczy: "ładny jestem, zrobię dziś kolejny cud", to właśnie rozszczelnione normy kulturowe służą mu za tubkę na brokat. Nie musiał już zdobywać nowych terytoriów. Wystarczyło, że wślizgnął się w szczeliny codzienności.
Lewica przeciera szlaki, kapitał idzie za nią i kasuje prowizję. W szczeliny kulturowe kapitalizm wchodzi jak dym: bezczelny, lekki, niewidoczny, aż w końcu zasłania wszystko. Towarem stają się dusza, intymność, ekspresja, opór, empatia, cierpienie, depresja. Kapitał nie potrzebuje już kolonii – wystarczy mu nasza psychika. Tym bardziej że, jak zauważa Kujawa, „nie jesteś człowiekiem, lecz zbiorem kliknięć, preferencji i godzin spędzanych przed ekranem”. A my to kupujemy, lajkujemy i jeszcze wystawiamy oceny.
"Cicha wszechobecność logiki towarowej stanowi jedną z głównych przyczyn społecznego rozedrgania" – pisze Kujawa.
Autor zauważa, że chociaż dostęp do dóbr materialnych mamy jak magnaci, to w środku coś zgrzyta. Żyjemy w świecie, w którym "jedyną powszechnie akceptowalną wartością staje się wartość pieniężna".
Kapitalizm zamraża czas, relacje, kreatywność, a nawet świadomość. Wszystko staje się "ilością", jak pisał o tym klasyk Karol Marks. Ilość płac, ilość współprac, ilość obserwujących. Jakość życia? Kto by tam pytał. System unieruchamia nas niczym modelki na planie zdjęciowym, wymusza uśmiechy i small talki, a potem każe to wszystko powtarzać z nową energią.
To dlatego, jak pisze Kujawa, kapitalizm może kolonizować "ogniska domowe, uściski dłoni, pocałunki i modlitwy". Wziął w swoje ręce to, co najsubtelniejsze, najcieplejsze, najmniej rynkowe na świecie. Z tej perspektywy cała polityka tożsamościowa jawi się jak "Karp z Lidla" – ładnie opakowany, ale od dawna w lodzie.
Największy żart polega na tym, że gdy lewica z dumą ogłosiła, iż nigdy nie będzie stała obok prawaków, ci "prawacy" zaczęli zgłaszać propozycje, które kiedyś były sztandarowo lewicowe: koniec wolnego handlu, odbudowa roli państwa, zatrzymanie niekontrolowanego napływu taniej siły roboczej. Trump, PiS, Front Narodowy – każdy z nich, jakkolwiek barwnie lub odstręczająco by wyglądał, zrozumiał coś, czego lewica nie chciała zauważyć: że trzeba mówić językiem materialnym, nie deklaratywnym. I że jeśli chcesz zmienić system, musisz najpierw dogadać się z ludźmi, a nie z własną bańką. Bez poparcia społecznego możesz zmieniać co najwyżej tapetę na smartfonie.
Z profilu Marksa na profil Berniego albo odwrotnie.
Lewica zaś ugrzęzła w pozycji wiecznie obrażonego moralnego arbitra. Antyprawackość stała się jej religią, a jednocześnie największym więzieniem. To odcięcie od wspólnotowości odbiera jej sens egzystencjalny, doprowadzając do stanu, który autor opisuje bez litości: lewicowe środowiska zaczęły być tak toksyczne, że żaden rozsądny człowiek nie chce mieć z nimi wiele wspólnego. Jeżeli polityka jest klubem, w którym co chwila ktoś włącza alarm przeciwpożarowy, to prędzej czy później ludzie uciekają na inne imprezy.
Lewicę od lat wciąga stan permanentnego przymusu pomagania wszystkim naraz, jakby miała być niewypłacalną matką Polką nowej ery. Ma zrobić wszystko: dla wykluczonych, dla rdzennych, dla migrantów, dla planety, dla LGBT+, dla kobiet, dla mężczyzn, dla dzieci, dla ofiar, dla sprawiedliwości globalnej. Lista rośnie szybciej niż oprocentowanie kredytów. A definicja "potrzebującego" jest tak elastyczna, że wypadają z niej tylko Kulczykowie i Cristiano Ronaldo.
Jak Lewica przegrała narracje w świecie technologii
Lewica oddała walkowerem także świat technologii. Tak, uznała – zgodnie z obowiązującą po fukuyamowskim “końcu historii” logiką – że kapitał nie narodowości ani granic a postępowi nie należy przeszkadzać. Wczorajsi hipisi stali się demiurgami z Doliny Krzemowej. Uwierzyliśmy, że tech bossowie, ubrani w jeansy i T-shirty, są inni niż ich ojcowie. Daliśmy się nabrać ładnym hasełkom o równości, inkluzywności i zielonej przyszłości. A chodziło tylko o hajs i władzę.
Doskonale to widać w nadwiślańskiej kolonii Stanów Zjednoczonych.
W Polsce lewica kojarzy się (wciąż) z rozwrzeszczanymi, dobrze sytuowanymi "paniusiami z dużych miast". Z tymi samymi, które z pogardą patrzą na robotnika, ale rozpływają się, gdy przemawia do nich prezes zagranicznej korporacji w dobrze skrojonym garniturze. To kanapowa i kanapkowa (z czym, że musi to być kanapka z awokado) lewica wierząca, że technologiczny postęp to czyste dobro. Lepiej im nie przypominać jaką rolę odegrała IBM w trakcie Holokaustu a Meta w trakcie czystek etnicznych w Mjanmie.
Lewica dopiero zauważa, że rozwój technologiczny jest dziś poręcznym narzędziem zwiększającym nierówności i zaostrzającym konflikt klasowy; polaryzację polityczną i wojny kulturowe. Tłuczemy się w obronie zaimków, w sytuacji, gdy Big Techy odbierają nam podmiotowość. Walczymy na frontach wojen kulturowych nie widząc, że oliwy do ognia tej bitwy dolewają korporacje. Tak chętnie realizowały politykę DEI, bo wiedziały, że tym samym odwrócą uwagę od swojej drapieżnej polityki, wyzysku i manipulacji finansowych.
Internet, GPS, mikroprocesory, sieci komputerowe. Większość tych innowacji powstała dzięki publicznym programom badawczym (ARPANET, NSF, NASA). Jednak gdy te technologie zaczęły przynosić zyski to lewica nie zbudowała własnej narracji o roli państwa w innowacji. Za to prawica sprzedała wizję "geniusza start-upu", narrację o budowie imperium w garażu, przekonała, że te innowacje możliwe były dzięki wolnemu rynkowi a nie działaniu państwa. Fundusze inwestycyjne, biznesmemi-celebryci i media technologiczne utrwaliły ten mit. To prawica weszła do nowej, cyfrowej infrastruktury władzy. Gdy zorientowano się, jak ważne są regulacje platform, monopolizacja i własność danych, Big Tech był już niemal nieregulowalny.
Lewica skupiła się na krytyce zamiast na tworzeniu własnych rozwiązań. Nawet jeśli część jej diagnoz była trafna – dotyczących choćby wyzysku w gig-economy czy inwigilacji prowadzonej przez platformy cyfrowe – to w większości pozostało to na poziomie krytyki, która, jak wiadomo, nie buduje alternatyw.
W tym miejscu warto dopowiedzieć coś, co dla niektórych może brzmieć prowokacyjnie: Facebook ani Twitter nigdy nie były lewicowe. Nawet jeśli Zuckerberg wprowadzał 69 płci czy tęczowe emotikony, stanowiło to jedynie powierzchowne opakowanie rzekomych lewicowych wartości. W DNA Facebooka nigdy nie było wspólnotowości, spółdzielczości ani myślenia prospołecznego. Od 2015 r. Big Tech promował liczne narracje progresywne, lecz nie zmieniło to ani struktur własności, ani nie ograniczyło monopoli, nie wzmocniło pozycji pracowników i w żadnym stopniu nie zbliżyło branży technologicznej do demokratycznej kontroli. Był to progresywny marketing pozbawiony progresywnych fundamentów.
Ci, którzy dali się zwieść rzekomej "lewicowej wrażliwości" Facebooka, dziś dziwią się na widok Zuckerberga oddającego polityczne ukłony Trumpowi.
Gdy lewica cieszyła się, że zdobyła symboliczne wpływy na Facebooku, prawica systematycznie umacniała mit indywidualizmu i konsekwentnie kształtowała przekonanie o sile jednostki. Budując tę narrację, mogła w końcu sięgnąć głębiej – po "duszę", po to, co dotąd wydawało się niemożliwe do utowarowienia.
"Unieruchomieniu, racjonalizacji i obiektywizacji podlega wewnętrzne bogactwo człowieka, które wcześniej stanowiło jego osobistą, gorliwie strzeżoną przestrzeń. Wszyscy doświadczamy wymuszonej życzliwości pracowników call center, sztucznych uśmiechów baristek Starbucksa i idiotycznych korporacyjnych small talków – to nie nowa dekoracja, lecz istota współczesnego sposobu produkcji" – zauważa Kujawa.
I nikomu to nie przeszkadza. Ludzie grają w głupie gry i wygrywają głupie nagrody.
Kogoś wciąż dziwią ludzie, którzy definiują się jako lewicowi, ale przeciwni są progresji podatkowej, zwiększeniu wydatków na edukację i naukę? Bekę z takiej lewicy ma nie tylko prawica. Powinien mieć każdy.
Lewica musi przestać zakładać, że wie najlepiej i zacząć budować politykę opartą na doświadczeniu. Oznacza to organizowanie się lokalnie, słuchanie bardziej niż mówienie i traktowanie ludzi nie jako odbiorców polityki, ale jako współtwórców społeczeństwa. Lewica to w końcu troska o lepszą technologię, bo nie ma i nie będzie obecnie większego gamechangera.
Jest super!
Tacy "nieobjawowi lewicowcy" nie widzą, że kulturowy libertarianizm jest cholernie kompatybilny z niezwykle drapieżnym systemem gospodarczym – z libertarianizmem ekonomicznym spod znaku Ludwiga von Misesa i Friedricha Augusta von Hayeka.
Kapitalizm kolonizuje nasze pragnienia, nasze traumy, naszą duchowość, a my – w imię autentyczności – wystawiamy mu za to pięciogwiazdkowe recenzje. Lewicowość widzimy jako sztandar uszyty z naszych fejbukowych tyrad. Fajnie jest wygrać dyskusję na X z prawakiem, wbić sobie pieczątkę w paszporcie lewaka, a potem pójść na sojowe latte, oczywiście na fakturkę.
Kapitalizm dał nam platformy do wojenek kulturowych, do wylewania żali i pouczania. Do wznoszenia klasowych podziałów i nasycania się własną zajebistością. Zabrał nam jednak zdolność kochania bez przeliczenia, zdolność wspólnoty bez kalkulacji, zdolność bycia człowiekiem, a nie kliknięciem. Zabrał, przy naszej bezwolnej aprobacie, bo pokochaliśmy logikę towarową. "Jest super, jest super więc o co ci chodzi?" – mógłby w tym miejscu zaśpiewać Muniek Staszczyk i dodać, żebyśmy, Kujawa i Pikuła, przestali się martwić.
Jeśli przeczytałeś ten tekst do końca, zostaw lajka, daj komentarz, na chwałę Zucka.
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-11-28T10:45:06+01:00
Aktualizacja: 2025-11-28T10:33:51+01:00
Aktualizacja: 2025-11-28T10:25:22+01:00
Aktualizacja: 2025-11-28T10:08:54+01:00
Aktualizacja: 2025-11-28T09:49:03+01:00
Aktualizacja: 2025-11-28T09:32:03+01:00
Aktualizacja: 2025-11-28T09:06:19+01:00
Aktualizacja: 2025-11-28T08:30:48+01:00
Aktualizacja: 2025-11-28T08:15:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-28T07:39:47+01:00
Aktualizacja: 2025-11-28T07:34:19+01:00
Aktualizacja: 2025-11-28T07:30:04+01:00
Aktualizacja: 2025-11-28T06:45:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-28T06:16:32+01:00
Aktualizacja: 2025-11-28T06:16:11+01:00
Aktualizacja: 2025-11-28T06:12:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-28T05:41:49+01:00
Aktualizacja: 2025-11-27T20:56:38+01:00
Aktualizacja: 2025-11-27T20:50:56+01:00
Aktualizacja: 2025-11-27T20:23:26+01:00
Aktualizacja: 2025-11-27T20:11:25+01:00
Aktualizacja: 2025-11-27T19:04:15+01:00
Aktualizacja: 2025-11-27T18:53:45+01:00
Aktualizacja: 2025-11-27T18:12:43+01:00
Aktualizacja: 2025-11-27T18:01:21+01:00
Aktualizacja: 2025-11-27T17:51:33+01:00
Aktualizacja: 2025-11-27T17:31:13+01:00
Aktualizacja: 2025-11-27T16:59:39+01:00
Aktualizacja: 2025-11-27T16:09:59+01:00
Aktualizacja: 2025-11-27T15:55:09+01:00
Aktualizacja: 2025-11-27T15:27:28+01:00
Aktualizacja: 2025-11-27T15:17:22+01:00
Aktualizacja: 2025-11-27T13:51:27+01:00
Aktualizacja: 2025-11-27T13:45:26+01:00
Aktualizacja: 2025-11-27T13:18:36+01:00
Aktualizacja: 2025-11-27T11:36:39+01:00
Aktualizacja: 2025-11-27T11:14:34+01:00
Aktualizacja: 2025-11-27T10:29:12+01:00
Aktualizacja: 2025-11-27T09:58:44+01:00
Aktualizacja: 2025-11-27T09:03:08+01:00