Tak. Bo relacje ludzkie są skomplikowane. Ludzie mają swoje wady, humory, ograniczenia. A AI? Może być cierpliwe, dopasowane, zawsze dostępne. Taka osoba, skonfrontowana z realnością, mówi: "to są gorsze relacje niż te, które mam z botem." I nagle tracimy coś ważnego. Bo w życiu nie chodzi tylko o to, aby "mieć" relację, ale też umieć tę relację tworzyć, rozwijać i otaczać troską. A jak dostajesz gotową relację, w pełni adaptującą się do twojej woli, to co? Spełnisz na przykład potrzebę relacji, ale zanim się obejrzysz, wypadniesz z możliwości reprodukcyjnej. Nie założysz rodziny, nie przekażesz dalej kultury, genów, nie wychowasz kolejnego pokolenia. Z punktu widzenia państwa to już nie jest tylko problem osobisty, to niebezpieczeństwo i wyzwanie strategiczne.
Brzmi poważnie. Zwłaszcza w kontekście kryzysów demograficznych, tożsamościowych, społecznych…
Dokładnie tak. AI nie tylko zabiera miejsca pracy. Ona zmienia cały krajobraz społeczny. Są ludzie, którzy chowają się w mikrokultury – np. gamerzy, którzy całe życie spędzają w Skyrimie czy innym świecie. Ale jak pokazujemy z Jerzym Ramertem w "Światach AI", te gry będą jeszcze bardziej adaptacyjne – tworzone przez AI, fabuły proceduralne, dostosowane do gracza. Będzie coraz trudniej wyciągnąć ich z tych światów. I to wpływa też na coś większego: jedność kulturową, spójność narodową. To są realne wyzwania dla bezpieczeństwa narodowego.