Po trudnościach przychodzi szczęście (고생 끝에 낙이 온다). Tak brzmi popularne koreańskie przysłowie. Jednak patrząc na obecną sytuację społeczną w Republice Korei, po trudach może przyjść katastrofa. Witamy w kraju, w którym od dzieci wymaga się najwięcej, a zarazem rodzi się ich najmniej na świecie.
Kiedy w latach pięćdziesiątych Korea Południowa leżała w gruzach po wojnie, nikt nie przypuszczał, że kilka dekad później stanie się jednym z najbardziej rozwiniętych państw świata. Spektakularny wzrost gospodarczy, określany mianem "cudu nad rzeką Han", uczynił z tego kraju symbol modernizacji i wzór dla państw aspirujących do miana potęg. Dziś jednak Korea Południowa znów znalazła się w centrum uwagi świata – nie z powodu sukcesów, lecz kryzysu, który może okazać się bardziej niszczący niż wojna.
Anna Sawińska w książce "Kraina jednej szansy. O edukacji w Korei Południowej" (Wyd. Czarne) wyjaśnia, że co prawda Korea Południowa to najbardziej wyedukowany kraj na świecie, ale zarazem koszty tego sukcesu są ogromne.
Według danych OECD z 2021 roku aż 69,3 proc. Koreańczyków w wieku 24–35 lat ukończyło studia wyższe. To najwyższy odsetek na świecie. Dla porównania: w Stanach Zjednoczonych jest to 51,2 proc., w Polsce 40,6 proc. Liczby te brzmią imponująco, ale nie oddają całej prawdy.
Koreańskie dzieci są od najmłodszych lat zmuszane do nauki nawet do 18 godzin dziennie. Po lekcjach w obowiązkowej szkole uczniowie mają zajęcia prywatne, które wypełniają ich kalendarze do późnych godzin nocnych. Popularnością cieszą się hagwony, czyli prywatne quasi-akademie, w których uczą się wieczorami.
Chociaż rząd Korei zakazał korepetycji po godzinie 22.00, w praktyce przepis ten często jest łamany. Nauka w nocy to standard. Bo edukacja to jedyna szansa. W Korei dyplom jest nie tyle przepustką do kariery, ile warunkiem przetrwania.
Dyplom miarą człowieka
Dzień ucznia w Seulu zaczyna się jeszcze przed świtem. Na ulicach pojawiają się pierwsze nastolatki z plecakami cięższymi od ich własnych ciał. Oczy podpuchnięte, ruchy mechaniczne, w dłoniach kubki z kawą albo napojem energetycznym. Dziecko, które powinno spać co najmniej osiem godzin, w Korei Południowej śpi sześć. Czasami pięć. "Taki los" – powtarzają rodzice, nauczyciele, a nawet same dzieci, jakby brak snu był naturalnym podatkiem, który trzeba zapłacić za pomyślną przyszłość.
Statystyki nie kłamią: Koreańczycy należą do najmniej wyspanych narodów świata. Tam, gdzie w Europie czy Stanach Zjednoczonych ktoś biłby na alarm, tutaj panuje ciche przyzwolenie. I tylko skutki są głośne – rosnąca liczba depresji, poczucie wypalenia, a wśród młodzieży dramatycznie wysoki wskaźnik samobójstw.
Kiedy państwo próbowało ograniczyć szaleństwo związane z prywatnymi lekcjami – najpierw zakazując ich całkowicie, później wprowadzając godzinowe limity – rodzice i tak znajdowali sposoby, by posyłać dzieci na dodatkowe zajęcia. Dlaczego? Bo w Korei edukacja nie jest szansą. Jest wojną. A w tej wojnie nie ma miejsca dla przegranych. Kto wypada z wyścigu, ląduje na marginesie społeczeństwa.
Paradoks polega na tym, że ten sam kraj przez wieki szczycił się egalitaryzmem. W epoce Joseon egzaminy urzędnicze miały otwierać drogę każdemu, niezależnie od urodzenia. Alfabet hangul został stworzony po to, by nawet prosty chłop mógł pisać i czytać. W XX wieku jednolity system edukacji miał zagwarantować równy start. I rzeczywiście – każdy ma dostęp do szkoły. Ale równość kończy się tam, gdzie zaczyna się ranking.
Szkoły i dzielnice mają swoją rangę niczym marki luksusowych torebek. Dzieci stają się projektami inwestycyjnymi, a rodzice – ich menedżerami. Edukacja przestaje być neutralnym narzędziem rozwoju, staje się maszyną selekcji. Ci bogatsi kupują najlepsze hagwony i gwarantują swoim dzieciom miejsce w elicie. Ci biedniejsi, choć wydają na korepetycje tyle samo co na jedzenie, zostają z tyłu.
A kiedy dzieci dorastają, okazuje się, że wyścig nigdy się nie kończy. Koreańskie społeczeństwo myśli hierarchiami – dyplom staje się nową arystokratyczną krwią. Wykształcenie nie jest już osobistym osiągnięciem. To etykieta, miara wartości człowieka, przepustka do świata, w którym słabszy nie istnieje.
Apokalipsa na raty
Pogoń za perfekcją ma jednak swoją cenę. W Korei Południowej rodzi się najmniej dzieci na świecie. Współczynnik dzietności wynosi 0,7 – mniej niż połowa potrzebna do zastępowalności pokoleń. Każde nowe pokolenie Koreańczyków jest o jedną trzecią mniejsze od poprzedniego.
Jak czytam w tekście "Korea, kraj bez dzieci" Gideona Lewisa-Krausa w “Piśmie. Magazynie Opinii” (artykuł pierwotnie ukazał się w tygodniku "The New Yorker" w lutym 2025 roku – przyp. red.), każda setka współczesnych Koreańczyków dochowa się w sumie średnio 12 wnucząt.
Jeszcze w 1970 roku w kraju przyszedł na świat milion dzieci. Dziś liczba ta spadła do 230 tysięcy. Przedszkola zamienia się w domy opieki, szkoły zamyka, a wsie wywieszają bannery gratulacyjne dla jedynego dziecka, które przyszło tam na świat w ciągu roku. Firma produkująca mleko dla niemowląt przestawiła się na suplementy dla seniorów. To nie metafora – to rzeczywistość.
Dlaczego Koreańczycy nie chcą mieć dzieci? Powodów jest wiele. Po pierwsze: koszty. Wychowanie dziecka w kraju, gdzie standardem są hagwony, to wydatek, na który coraz mniej osób może sobie pozwolić. Po drugie: zmiana kulturowa. Wykształcone kobiety nie chcą wiązać się z mężczyznami gorzej wykształconymi, co w patriarchalnym społeczeństwie rodzi frustrację i wojnę płci. Po trzecie: nowe normy. Bezdzietność staje się społecznie akceptowaną opcją – łatwiejszą, tańszą i pozbawioną ciężaru tradycyjnych zobowiązań.
Spadek dzietności to nie tylko statystyka. To apokalipsa rozłożona na raty. Zamiast przeludnienia grozi pustka. Zamiast placów zabaw – domy starców. Zamiast tłumów dzieciaków na podwórkach – cisza.
W teorii można by pomyśleć, że mniej ludzi to szansa na spokojniejsze społeczeństwo, gdzie każdy ma dostęp do większych zasobów. W praktyce jednak może być odwrotnie. Zmniejszająca się populacja nie oznacza automatycznie równości. Przeciwnie: kiedy uczelnie zaczynają się zamykać, te, które przetrwają, stają się jeszcze bardziej elitarne. Kiedy miejsc pracy jest mniej, konkurencja zaostrza się jeszcze bardziej. Zamiast świata łagodniejszego dostajemy świat brutalniejszy.
Koreański kryzys demograficzny to nie tylko liczby, ale i pęknięcia w strukturze społecznej. W kraju, gdzie edukacja decyduje o wszystkim, kobiety, które osiągnęły wysoki status, nie chcą rezygnować z kariery ani wiązać się z partnerami o niższym wykształceniu. Mężczyźni natomiast, przegrywając edukacyjny wyścig, czują się wykluczeni – i często obwiniają kobiety.
Napięcia między płciami przybrały formę otwartej wojny. Rząd, zamiast łagodzić sytuację, dolewa oliwy do ognia – jak w 2016 roku, gdy opublikował "mapę urodzeń", zliczając kobiety w wieku rozrodczym niczym pogłowie bydła. Nie dziwi, że część młodych kobiet deklaruje życie według idei 4B: bez randek, seksu, małżeństwa i dzieci (ten trend trafił już do Europy i USA).
W takiej atmosferze dziecko staje się nie tyle darem, ile ciężarem.
Kanarek w kopalni
"Jesteśmy jak kanarek w kopalni" – mówi John Lee, analityk polityczny z Korei, cytowany w tekście Lewisa-Krausa.
Jeśli Korea Południowa jest laboratorium przyszłości, reszta świata powinna uważnie się przyglądać. Bo to, co dziś dzieje się w Seulu, jutro może stać się rzeczywistością w Europie czy Ameryce.
Oczywiście spadek dzietności to zjawisko globalne. Albania, Salwador, Nepal – nawet tam współczynnik spadł poniżej poziomu zastępowalności. Włochy i Japonia od dawna mierzą się z „zimą demograficzną”. Ale Korea Południowa jest pierwszym krajem, który tak wyraźnie pokazuje, dokąd prowadzi droga perfekcjonizmu i presji edukacyjnej.
Korea Południowa chciała być wzorem. I rzeczywiście, jej sukcesy są imponujące: najnowocześniejsze technologie, najlepsze uniwersytety, spektakularny rozwój. Ale za tym wszystkim kryje się cena, której nikt nie chce płacić: pustoszejące szkoły, wyludnione wsie i społeczeństwo, które przestaje się odradzać.
Pęd do lepszego życia zabija. Jakkolwiek strasznie to nie zabrzmi, traktowanie dzieci jak projektów sprawia, że jako ludzkość, paradoksalnie zamiast się rozwijać, zwijamy się.
Także w Polsce sytuacja demograficzna jest katastrofalna. Młode kobiety wybierają karierę, nie chcą poświęcać kilku lat życia i gibkości ciała na rzecz dziecka. Młodzi mężczyźni toną w samotności. Co ciekawe, osoby niemające dzieci często jako jeden z głównych powodów tego stanu wskazują brak odpowiedniego partnera lub partnerki. Podobnie jak Korea także Polska jest silnym i stabilnym ekonomicznie krajem, ale dla rządzących wciąż jesteśmy nie 20 gospodarką świata, lecz na "wiecznym dorobku". Polityka prorodzinna ogranicza się do kupowania głosów.
Black Mirror
W naszym kręgu kulturowym coraz częściej dominuje helikopterowe wychowanie. Wielu rodziców chce, by ich dzieci były "naj" - najmądrzejsze, najpiękniejsze, najlepsze w konkretnej dziedzinie nauki czy sportu (o profesjonalizacji dzieciństwa pisał u nas Marek Szymaniak). A jeśli ma być "naj", to trzeba ograniczyć się do jednego. A jeśli nie mamy pewności, finansowej, emocjonalnej, że i ten projekt dowieziemy, to nie decydujemy się na pozycję "dziecko" w naszym Excelu.
A dziecko, powtarzając za Korczakiem, to człowiek. Tyle i aż tyle.
"Dzieci są w naszym życiu zmienną. Ludzie religijni widzą w nich nosicieli boskiej iskierki, technokraci – posłańców z przyszłości. Świeccy humaniści zadowalają się mamrotaniem o wyobraźni" – podsumowuje Lewis-Kraus. Dzieci w każdym razie nadają sens.
Tymczasem wdrukowany w nasze głowy przez kapitalizm kult wydajności, produktywności zabija wakacje (o czym pisałem tutaj), zabija dzieciństwo, a jak widać na przykładzie Korei Południowej, zabija sens posiadania dzieci.
Jeśli dziś Polska spogląda w koreańskie lustro, to na pierwszy rzut oka widzi w nim imponujący obraz – błyskotliwy rozwój, nowoczesność, kraj, o którym z zachwytem rozpisuje się m.in. magazyn "The Economist".
Ale jeśli spojrzeć głębiej, zza tafli wyłania się także cień: samotność, pustka i dzieciństwo, które zamienia się w wyścig. Lustro nie kłamie – pokazuje, co nas czeka, jeśli pozwolimy, by ambicja przysłoniła nam sens. To lustro coraz częściej pokazuje trudną przyszłość, demograficzną czarną dziurę, dystopię, która urealnia się na naszych oczach.
Co z tego, że będziemy najlepiej wyedukowani, najlepiej przygotowani do życia, gdy będzie to świat samotności i starości, gdzie nie przyda się sztuczna inteligencja, nie przyda się dyplom prestiżowej uczelni, a nawet technologia. Liczyć się będzie empatia, bo przy powszechnej starości ciepłe słowo będzie znaczyło więcej niż książkowa mądrość.
W końcu, jak mówi stare polskie przysłowie, "każdy jest kowalem własnego losu". To, czy Polska pójdzie ścieżką Korei, czy wybierze własną drogę – zależy od naszych decyzji już dziś.
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-09-07T16:40:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-07T16:30:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-07T16:20:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-07T16:10:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-07T16:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-07T10:49:51+02:00
Aktualizacja: 2025-09-07T07:51:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-07T07:41:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-07T07:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-07T07:21:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-07T07:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-07T07:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-06T17:30:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-06T17:15:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-06T17:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-06T16:45:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-06T16:30:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-06T16:15:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-06T16:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-06T07:51:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-06T07:41:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-06T07:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-06T07:21:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-06T07:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-06T07:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-05T21:35:23+02:00
Aktualizacja: 2025-09-05T21:27:39+02:00
Aktualizacja: 2025-09-05T20:26:56+02:00
Aktualizacja: 2025-09-05T20:17:29+02:00
Aktualizacja: 2025-09-05T20:15:29+02:00
Aktualizacja: 2025-09-05T19:41:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-05T19:40:20+02:00
Aktualizacja: 2025-09-05T19:10:18+02:00
Aktualizacja: 2025-09-05T17:20:13+02:00
Aktualizacja: 2025-09-05T17:19:13+02:00
Aktualizacja: 2025-09-05T16:25:46+02:00
Aktualizacja: 2025-09-05T15:32:46+02:00
Aktualizacja: 2025-09-05T15:27:23+02:00
Aktualizacja: 2025-09-05T13:20:35+02:00
Aktualizacja: 2025-09-05T12:16:51+02:00