Sprzedaż w schronie i bombowe kodowanie. Jak ukraińskie startupy radzą sobie z wojną

Tworzyć nowe technologie, pracować nad innowacjami i jeszcze je sprzedawać można nawet schronie, kryjąc się przed przecinającymi niebo rakietami. Ukraińcy doprowadzili to do perfekcji. Tamtejsza branża IT bije rekordy eksportu swych rozwiązań. Tylko jak długo można działać w tak ekstremalnych warunkach?

Sprzedaż w schronie i bombowe kodowanie. Ukraińskie IT nie poddaje się

Lwowska Opera odsłania swoje kształty w miarę, jak zbliżamy się do jej bram, maszerując Aleją Wolności. Nie możemy jednak podziwiać pełni piękna tego eklektycznego budynku sprzed wieku. Najbardziej wartościowe rzeźby zostały zabezpieczone przed zniszczeniem. Alegorie dramatu, muzyki i sławy są zasłonięte materiałem amortyzującym upadek w czasie bombardowania. Co nie znaczy, że opera świeci pustkami. Wręcz przeciwnie: choć Ukraina od miesięcy toczy wojnę z Rosją, to i tak w tym historycznym budynku właśnie trwa międzynarodowa konferencja technologiczna.

Lwowska opera w czasie konferencji IT Arena

IT Arena to najważniejsza impreza dla świata IT w całym roku. To tu od 2014 roku spotyka się zachodni świat z ukraińskimi startupami. Przed wojną organizatorzy chwalili się, że co roku przyjeżdżało na to wydarzenie 5 tys. osób z ponad 40 krajów świata. "W 2022 roku wydarzenie odbywa się offline, aby pokazać siłę i odporność Ukrainy" - zachęcali organizatorzy na swej stronie internetowej. I część gości zdecydowała się na przyjazd.

Faktycznie tym razem jest skromniej, choć wnętrza opery pozwalają przynajmniej na chwilę zapomnieć o wojnie. Jednak gdy tylko siadam do rozmowy z Ivanem Tolchynskim, szefem producenta dronów Atlas Aerospace, spokój się kończy. Zadaję pierwsze pytanie, gdy na ekranie smartfona zaczyna mrugać powiadomienie, którego nigdy wcześniej nie dostałem: “Zjedź do schronu”.

Wszędzie rozlega się wycie syren. Ludzie podnoszą się z miejsc. Biegną w stronę zejść do podziemi. Na szczęście schron jest przygotowany na taką ewentualność już od czasów I i II wojny światowej. Po chwili niecierpliwości wszyscy są już na dole.

Część gości zdąży dopchać się do kilku rzędów krzesełek pod białym, ceglastym sklepieniem schronu. Część będzie upchnięta niczym sardynki na krzesełkach wzdłuż grafitowej lamperii. Jeszcze przed chwilą siedzieli w pełnej ornamentów sali głównej pod miedzianą kopułą, teraz są kilka pięter niżej w spartańskich warunkach.

Rzędy krzeseł wypełniają długie, dobrze oświetlone korytarze, wzdłuż których biegnie hydraulika. Gdzieniegdzie widać telewizory i głośniki pozwalające na bieżąco śledzić konferencję. W korytarzu nad głowami wiszą kable i rury. W schronie panuje podobna temperatura co w głównych salach, nie ma duchoty. Można kontynuować panele dyskusyjne.

Wojna? Projekt trzeba dowieźć

Ukraińcy w stanie wojny żyją już niemal 10 miesięcy. Im dłużej trwa, tym bardziej biznesowe życie toczy się zwyczajnym torem, co we Lwowie podczas targów IT widać na każdym kroku. Startupowcy próbują zainteresować inwestorów platformą SaaS, wspominając o product-market-fit, MRR i innych wskaźnikach ze startupowego elementarza. Tyle że ta zwyczajna rzeczywistość dzieje się w świecie, w którym co rusz przychodzą powiadomienia, że Rosjanie właśnie wystrzelili rakiety lecące w pobliskie miasta.

W marcu tego roku realizowałem projekt IT dla globalnej firmy. W zespole miałem ludzi z Singapuru, Stanów Zjednoczonych, Europy i Bliskiego Wschodu. Jeden z programistów java o imieniu Dmitri pracował i mieszkał zaledwie kilkanaście kilometrów od frontu, a tam, gdzie walczyli jego rodacy, jeszcze niedawno jeździł w odwiedziny do rodziny. Przez cały projekt nie dało się jednak poznać, że wojna w istocie dotykała go każdego dnia. Dmitri zawsze dowoził na czas.

Dowoziły również ukraińskie startupy. Dane IT Ukraine Association pokazują, że w pierwszym kwartale 2022 roku eksport ukraińskiej branży IT wzrósł o 28 proc. rok do roku, osiągając rekordowe 2 mld dol. Trzy na cztery ukraińskie firmy IT w tym samym czasie skutecznie pozyskiwały nowych klientów. - Zarządzający firmami postawili przed sobą trzy główne cele: zapewnienia kontinuum biznesowego, bezpiecznego miejsca pracy i wypłaty pensji na czas – tłumaczył ze sceny IT Areny, Taras Kytsmey, twórca SoftServe.

Lwowska opera w czasie konferencji IT Arena

Pandemia przygotowała ukraińskie firmy na wyzwania pracy zdalnej w zespołach rozproszonych po całym świecie. Teraz dołączyła do tego konieczność relokacji części załogi w bezpieczniejsze rejony, a często za granicę.

- Wdrożyliśmy program relokacji dla kobiet, wynajęliśmy apartamenty usługowe, pomogliśmy w znalezieniu mieszkania w nowym kraju czy mieście, pokryliśmy koszty transportu, przygotowaliśmy poradniki o życiu w nowym kraju i pomogliśmy w kwestiach prawnych. Nasz zespół HR był dostępny 24/7 dla każdego, kto potrzebował pomocy lub porady – mówi w rozmowie ze Spider’s Web+ Serhii Zhdanov, dyrektor generalny Exmo.com, ukraińskiej giełdy kryptowalut. Zhdanov nie ukrywa, że wojna przyniosła jego platformie 30-procentowy spadek przychodów. Exmo odcięło się bowiem od rosyjskich użytkowników, którzy stanowili jedną trzecią klientów.

W jeszcze trudniejszej sytuacji był Finmap, ukraińska platforma online do zarządzania funduszami w firmie. - W pierwszym miesiącu po wybuchu wojny stracił 90 proc. przychodów. Blisko kwartał zajęło nam przywrócenie wszystkich procesów i powrót do wskaźników przedwojennych – tłumaczy nam Aleksandr Solovei, współzałożyciel i szef firmy. Od kilku miesięcy sam prowadzi interes, bo jego biznesowy partner, Ivan Kaunov, startuperski golf i trampki zamienił na żołnierski mundur Sił Zbrojnych Ukrainy. Od marca walczy na froncie.

Ukraińskie IT ma twarz kobiety

Stan wojenny na Ukrainie oznacza, że nawet ci mężczyźni, którzy nie służą w armii, nie mogą opuszczać kraju na wypadek, gdyby zostali powołani na front. Kobiety i dzieci mogły się ewakuować poza granice Ukrainy. Tak zrobiła chocby Maria Yatsenko, żona Oleksandra Yatsenko, inwestora w Finmap. Dzięki doświadczeniu w świecie IT, szybko znalazła pracę w polskim Rampie, platformie do płatności krypto w e-commerce jako Senior Product Marketing Manager.

Kobietom w podobnej sytuacji pomaga społeczność Wtech, zrzeszająca pracowniczki IT, których życie drastycznie zmieniło się od czasu wybuchu wojny niezależnie od tego, czy zostały w kraju, czy szukały schronienia za granicą. Poza Polską Wtech posiada przedstawicielstwa w Holandii, Szwajcarii, Francji, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Niemczech. Niedługo dołączyć do nich mają biura portugalskie i amerykańskie. Najliczniejszy oddział jest oczywiście w Ukrainie, gdzie - szczególnie w segmencie nowych technologii - znacznie wzrosła rola kobiet. To one są teraz twarzą startupów: biorą udział w konferencjach, zajmują się networkingiem i komunikują się z inwestorami.

IT Arena we Lwowie, listopad 2022 r. panele odbywają się w schronach, fot. Karol Kopańko

- Kobiety pracują na froncie biznesowym, prowadząc sprzedaż, inwestycje czy rekrutację – tłumaczy Viroslava Novosylna, zarządzająca Wtech. I za przykład podaje małżeństwo Ivanny i Alexa Wendalów. Przed wojną rozwijali Labi Office, startup wspomagający zarządzanie e-commerce’ami. Dziś Alex służy w wojsku, a jego żona rozwija Labi Office w USA.

Jak pokazują dane GlobalLogic, udział kobiet w ukraińskim świecie IT sukcesywnie rośnie. Stanowią już blisko jedną czwartą z grona tamtejszych 300 tys. specjalistów. Wśród developerów kobiety stanowią wciąż zaledwie 8 proc., ale za to częściej można je spotkać w działach designu czy zarządzania produktem.

1 proc. startupów na emigracji

Marina Zaporozhets zarządza obecnie z Portugalii start-up’em technologicznym Nect World, sprzedającym modemy i hotspoty. Jednak jest w mniejszości, bo - jak pokazuje ukraińskie badanie Startup Voice, wykonane przez Ukrainian Startup Fund pod koniec czerwca 2022 roku – aż 71 proc. startupowych zespołów pozostało na Ukrainie. 28 proc. częściowo przeniosło się za granicę, a zaledwie 1 proc. opuściło Ukrainę całkowicie. Badanie pokazuje, jak wytrwali i odporni na przeciwności losu są ukraińscy przedsiębiorcy. - Skoro jesteśmy w stanie przetrwać wojnę, to czy poradzimy sobie z biznesową konkurencją? – pyta retorycznie Oleksandr Yatsenko z Finmapu.

Choć dwa duże huby startupowe – Kijów i Lwów - nie odniosły poważnych obrażeń, to Charków znalazł się pod kontrolą Rosjan. Przed wojną była to startupowa mekka i siedziba 500 firm IT, dla których pracowało 45 tys. specjalistów.

Zniszczony podczas wojny Uniwersytet w Charkowie, fot. Kefal/Shutterstock

W Charkowie znajduje się 18 technicznych uniwersytetów, gdzie każdego roku edukację kończy ponad 3 tys. młodych specjalistów. To właśnie z tego miasta wywodzi się pierwszy ukraiński jednorożec, czyli startup wyceniany na ponad 1 mld dol. To GitLab wykorzystywany do zarządzania kodem, projektami IT i programistami. Największą karierę platforma zrobiła w Stanach Zjednoczonych, gdzie zresztą koncentruje się 75 proc. sprzedaży charkowskich startupów. W Europie rankingowi przewodzi Szwecja. Polski nie ma nawet w pierwszej dziesiątce.

W 2019 roku PwC przewidywało, że ukraiński sektor IT w 2025 roku będzie tworzył aż 13 proc. PKB całego regionu. Teraz jednak trzeba będzie zrewidować prognozy, gdyż w przyszłości cały przedsiębiorczy ekosystem będzie tam trzeba budować niemal od zera.

Co najmniej z bardzo niskiego pułapu może za jakiś czas zaczynać aż 28 proc. ukraińskich startupów. Taki bowiem odsetek firm z tej branży - według Startup Voice - zawiesił działalność na czas wojny. Czy uda im się wrócić na rynek? - Marzymy o tym i wierzymy w to – komentuje Serhii Zhdanov z Exmo. I podkreśla dumę z bycia Ukraińcem i chęć sprowadzenia do kraju pełnego zespołu po zakończeniu wojny. Wątpliwości co do przyszłości swojego startupu nie ma również Aleksandr Solovei z Finmap. - Przy pierwszej okazji planujemy całkowity powrót na Ukrainę – zarzeka się przedsiębiorca.

- Nasi żołnierze pilotują drony i ściągają internet z satelity, a armia zbiera fundusze za pomocą kryptowalut. Zapewne wiele z nowych pomysłów na stałe wpisze się w krajobraz Ukrainy po wojnie – przewiduje w rozmowie ze Spider’s Web+ Alex Bornyakov, były wiceminister cyfryzacji Ukrainy.

Alternatywne rozwiązania

Oczywiście spora część z tego cyfrowego pivotu to tak naprawdę efekt wojennej sytuacji. Stąd choćby zwrot w stronę kryptowalut, gdy międzynarodowe przelewy zostały utrudnione. Bitcoinowy fundusz uzbierał ponad 100 mln dolarów, które pomogły w zakupach zaopatrzenia dla armii. I to zaledwie w kilka dni na początku wojny, a zbiórki kryptowalutowe dla Ukrainy trwają nieprzerwanie do dziś. UNITED24, inicjatywa prezydenta Żeleńskiego ma już na koncie blisko ćwierć miliarda dolarów, a Fundusz Humanitarny Ukrainy przebił granicę 2,5 mln dol.

Schron lwowskiej opery w czasie konferencji IT Arena

W pomoc angażują się również także prywatne firmy. Alphabet zaoferował 5 mln dol. na program na ukraińskich startupów, a Microsoft już przeznaczył na ten cel 400 mln dol. Dokładają się również polskie firmy, skupione w ramach inicjatywy Tech To The Rescue i fundusze VC.

- Firmom z naszego portfela zaoferowaliśmy pomoc w relokacji i sprowadzeniu rodziny czy poszukiwaniu nowych rynków zbytu - mówi Szymon Janiak, inwestor z funduszu Czysta 3. Zwraca uwagę, że Ukraina ze względów geopolitycznych nigdy nie była idealnym rynkiem do wystartowania biznesu, ale teraz poprzeczka została podniesiona jeszcze wyżej.

Jedna ze spółek funduszu Czysta 3, EIKYC, zajmuje się procesami KYC dla banków i digitalizacją mniejszych instytucji finansowych. Te w momencie wybuchu wojny koncentrowały się jednak na próbie kontynuacji działania, a nie na nowych obszarach. Spółka z dnia na dzień straciła umowy, która były dopięte na ostatni guzik, zajrzało jej w oczy widmo bankructwa. - Założyciele spółki szybko zaczęli szukać nowych rynków zbytu. Ekspansja poza Ukrainę zakończyła się powodzeniem, choć w czasie wideopołączeń słychać było spadające bomby - podkreśla Janiak. Ale też dodaje, że decyzje nie były łatwe: - Pojawiły się wątpliwości, czy nie zawiesić umów i nie wstrzymać współpracy, skoro założyciele w każdej chwili mogą zostać powołani do wojska albo nie będą mogli opuścić kraju.

Właśnie ta niepewność tłumaczy różnicę w prowadzeniu biznesu pomiędzy polskimi i ukraińskimi startupami. Polski rynek jest wystarczająco duży, aby produkt rozwijać wyłącznie lokalnie. Właśnie dlatego naszym przedsiębiorcom towarzyszą problemy z ekspansją za granicę. - Okres inkubacji jest zbyt długi. Kiedy startupy wychodzą poza Polskę, dowiadują się, że konkurenci już dawno tam są, a produkt dopasowany jest tylko do polskiego odbiorcy. Ukraińcy od razu zaczynają w Polsce, Estonii albo w Niemczech i szybko podbijają kolejne rynki - opisuje Janiak.

- Wobec strat sięgających 80 proc. klientów naturalną odpowiedzią byłoby wywieszenie białej flagi. Tymczasem ukraińscy przedsiębiorcy wciąż walczą i to walczą o coś więcej, niż tylko biznes - mówi Borys Musielak, zarządzający funduszem Smok VC. Musielak odsłania uniwersalną prawdę o startupach. - Jeśli firma jest dla ciebie czymś więcej, niż tylko pracą, to masz większe szanse na odniesienie sukcesu. Ukraińscy startupowcy są zmotywowani, aby pokazać swoją wartość i nie poddają się po kolejnym niepowodzeniu. Właśnie dlatego wciąż tam inwestuję - podsumowuje Borys.

Tak oto legendę garaży będących kolebką kolejnych startupów zastąpił obraz schronów. Tyle że w nich nie ma nic romantycznego.

Ilustracja tytułowa: Maria Symchych/Shatterstock
DATA PUBLIKACJI: 16.12.22