Katastrofa i majstersztyk w jednym. Jak upadła kryptogiełda FTX

Rynkiem kryptowalut znów zatrzęsła potężna afera. Trzecia co do wielkości giełda świata zbankrutowała zaledwie w ciągu kilku dni. To kolejna historia cudownego dziecka, które najpierw doszło do fortuny, a potem spadło na dno. Tym razem jednak pomogła mu konkurencja.

Katastrofa i majstersztyk w jednym. Jak upadła kryptogiełda FTX

Toyota Corolla nie jest samochodem klasy premium. Większość miliarderów z Doliny Krzemowej by się go powstydziła. Ale Sam Bankman-Fried nie wstydzi się jeździć takim autem. Może dlatego, że nie mieszka w Dolinie Krzemowej, lecz na Bahamach wraz z dziesięciorgiem przyjaciół.

Dla 30-latka o kędzierzawej czuprynie i potulnym wyrazie twarzy oszczędność nierozerwalnie łączy się z dobroczynnością. Tak został wychowany przez rodziców, parę profesorów prawa z prestiżowego Uniwersytetu Stanforda. Już w pierwszej pracy po studiach – w firmie handlującej funduszami ETF – połowę pensji przeznaczał na cele charytatywne.

Wtedy dopiero uczył się handlu. Dziesięć lat później, czyli jeszcze tydzień temu, jego majątek był wart 26 mld dolarów. Dziś z zerem na koncie Bankman-Fried walczy o dobre imię, stracone zaufanie klientów i o to, by nie iść do więzienia. "Dobrze rozegrane, wygrałeś" – podsumował swą klęskę na Twitterze, nie zdradzając, kto się do niej przyczynił. Nazwał go jedynie "sparingpartnerem".

Pierwszy gwóźdź

Aby zrozumieć, co się stało, należy poznać dwa biznesy Bankmana-Frieda. Pierwszy to firma Alameda Research, która w dużym skrócie zajmuje się handlem kryptowalutami: taniej kupuje, drożej sprzedaje.

Drugi to giełda FTX, na której grać, kupować i sprzedawać kryptowaluty może każdy. Giełda pobiera za to prowizje. Jednocześnie, gdy powstawała w 2019 roku, wypuściła na rynek kryptowalutę o nazwie FTT. We wrześniu 2021 r. jeden jej token jest wart 77 dol., choć startowała od ceny 1,8 dol. I zatoczyła koło, bo dziś warta jest mniej więcej tyle samo.

6 listopada następuje szok. "W związku z wychodzącymi na światło dzienne rewelacjami, zdecydowaliśmy się zlikwidować nasze pozycje księgowe w FTT" – pisze na Twitterze Changpeng Zhao (w światku krypto znany jako CZ), szef Binance, największej na świecie giełdy kryptowalutowej. To pierwszy z ciosów, które wyprowadzi CZ. Jeszcze niedawno Binance był... inwestorem w FTX. Potem jednak sprzedał swoje udziały, dostając w zamian 2,1 mld dol. w kryptowalutach BUSD i FTT.

I z inwestora stał się rywalem. A gdy taka postać jak szef Binance’a decyduje wypuścić na rynek wszystkie zasoby firmy w danej kryptowalucie, oznacza to dla niej spadek ceny nie tylko z racji nadmiernej podaży. Straci ona na wartości jeszcze bardziej z racji rozbudzonego strachu wśród tysięcy innych, mniejszych inwestorów, którzy mają ją w swoim portfelu i też zaczną ją wyprzedawać.

Changpeng Zhao, szef giełdy Binance. Fot. binance.com

Oczy całej branży skupiają się na giełdzie FTX, jednak jej kłopoty zaczęły się nieco wcześniej. Jak zwraca uwagę analityk branży krypto Miles Deutscher, ich zalążki można datować nawet na koniec sierpnia. To wtedy zrezygnował dotychczasowy szef Alameda Research. Miesiąc później wypowiedzenie złożył przewodniczący zarządu giełdy FTX. Deutscher wskazuje, iż dwie tak ważne rezygnacje w tak krótkim czasie są dość dziwne, podczas gdy poprzednie trzy miesiące wydawały się samymi sukcesami. FTX we wrześniu ogłosiła plany zakupu mniejszej platformy do handlu kryptowalutami BlockFi, upadłej giełdy krypto Voyager za 1,3 mld dol. i również upadłej, a wartej ok. 1,2 mld dol., platformy pożyczkowej Celsius.

Kilka dni po tych deklaracjach wbity zostaje pierwszy publiczny gwóźdź. Na początku października portal technologiczny CoinDesk publikuje swój raport oparty na wewnętrznych dokumentach Alameda Research.

"Bilans finansowy Alamedy jest pełen śladów giełdy FTX, w szczególności tokenu FTT wyemitowanego przez tę giełdę. (...) Choć nie ma w tym nic złego czy niewłaściwego, pokazuje to, że fundament finansowy Alamedy, giganta handlowego Sama Bankmana-Frieda, opiera się w dużej mierze na monecie wymyślonej przez siostrzaną firmę, a nie na niezależnym zasobie, takim jak waluta fiducjana lub inna kryptowaluta" – pisze Ian Allison z CoinDesk. I podaje liczby: aktywa Alamedy wynoszą 14,6 mld dol. W tym 5,8 mld dol. trzyma właśnie w kryptowalucie FTT, a kolejny miliard w Solanie.

Ta ostatnia to, podobnie jak FTT, tzw. altcoin. To w założeniu monety alternatywne do bitcoina, w rzeczywistości w pełni rozwinięte i samodzielne projekty, wśród których jednak często zdarzają się czarne owce i projekty-wydmuszki. Altcoiny charakteryzują się też dużo wyższymi wahaniami ceny od bitcoina i uzależnieniem od niego: gdy jego cena spada, spadają też, zwykle jeszcze bardziej, altcoiny. Wchodzenie w altcoiny, gdy na rynku krypto panuje bessa, może być ryzykowne.

A więc wielkość Alamedy opiera się na kryptowalucie, którą wypuszcza jej siostrzana giełda. A wielkość giełdy m.in. na popularności tejże waluty, której ogromne zasoby trzyma u siebie Alameda. Według dokumentów na początku listopada posiada ona tokeny FTT o wartości 5,8 mld dol., podczas gdy na wolnym rynku obracano wtedy FTT o wartości "zaledwie" 3,35 mld dol.

Cudowne dziecko

Powstała w 2017 roku Alameda Research trafiła w okres hossy na rynku, a Sam Bankman-Fried, znany też po inicjałach jako SBF, wykorzystał zdobytą wcześniej wiedzę i handlował między rynkami: bitcoina kupował taniej w Stanach, a sprzedawał drożej w Japonii. Metoda wydaje się prosta, ale przy odpowiedniej wiedzy, intuicji i optymalizacji przynosi dziesiątki milionów dolarów miesięcznie.

Po dwóch latach powstała giełda FTX. Bankman-Fried na siedzibę wybrał Hongkong. Najgoręcej zrobiło się w 2021 r. To wtedy na wykresach i giełda, i powiązana z nią kryptowaluta FTT były wyceniane najwyżej.

"Kocham go!", "Daję mu 10/10!", "Byliśmy pod ogromnym wrażeniem. To było jedno z tych spotkań, na których włosy ci dęba stają" – tak wspominali wideospotkanie z SBF-em pracownicy Sequoia Capital, funduszu venture capital, który zainwestował 213 mln dol. w giełdę FTX. – To było naprawdę dobre. I pomyśleć, że ten skurczybyk przez całe spotkanie jednocześnie grał w "League of Legends" – mówiła jedna z obecnych wtedy na spotkaniu. Na innym wideopołączeniu (tym razem z szacownymi członkami Nowojorskiego Klubu Ekonomicznego) gra z kolei w grę fantasy "Storybook Brawl". W tle za nim (teraz już w biurze na Bahamach, gdzie przeniósł firmę z Hongkongu) porozrzucane: zmięte dolary amerykańskie i te z Hongkongu, dezodorant, balsam do ust, sól i potrawa z ciecierzycy.

Tym też Bankman-Fried uwodził inwestorów: chłopięcością, bezpośredniością i wizjonerstwem. I, jakby nie patrzeć, ujmującą prostotą. Młody, genialny i, jak trzeba, spędzający noc na pufach w pracy.

I mający ogromne serce. Jego filozofią życia jest efektywny altruizm, ruch społeczny, który na naukowych fundamentach pracuje nad tym, by pomagać jak największej liczbie osób jak najszybciej i jak najefektywniej. W rozmowie z Bloombergiem SBF deklarował: za jakiś czas zatrzyma tyle pieniędzy, by zapewnić sobie komfortowe życie (będzie to 100 tys. dol. rocznie lub po prostu 1 proc. jego majątku), a resztę rozda potrzebującym.

Upadek FTX

Teraz sam potrzebuje bardzo dużo pieniędzy, bo od publikacji analizy przez CoinDesk sprawy bardzo przyspieszyły. Jest 6 listopada.

Jeszcze tego samego dnia Changpeng Zhao (CZ), szef Binance, zadaje kolejny cios. Potwierdza, że giełda wypuściła na wolny rynek 584 mln dol. w tokenach FTT, które znajdowały się w jej rezerwach, i że to tylko pierwsza część "uwalniania". – Sprzedaż tak dużej ilości tokenów musiała doprowadzić do obniżenia ich ceny i mogło mieć na celu pogrążenie konkurencyjnej firmy – ocenia prof. Krzysztof Piech ze Szkoły Głównej Handlowej, ekspert branży krypto.

Decyzja Binance oznacza nadpodaż i panikę wśród innych inwestorów, którzy także postanawiają pozbyć się swoich FTT, sprzedają więc w sumie, według firmy badawczej Nansen, tokeny o równowartości 1,2 mld dol. Cena monety w ciągu 36 godzin spada aż o 80 proc., co oznacza kłopoty także dla giełdy FTX.

Dzień później jej szef, Sam Bankman-Fried, reaguje na Twitterze: "Pewien konkurent próbuje się z nami ścigać za pomocą fałszywych plotek. FTX ma się dobrze, aktywa są w porządku. Giełda ma ich tyle, by pokryć wszystkie zasoby klientów". Ma na myśli oczywiście Binance. Jednak to zapewnienie nie pomaga, zwłaszcza że niedługo SBF potem usuwa tweeta.

A już 8 listopada sytuacja się odwraca. FTX wstrzymuje wypłaty na giełdzie, mrożąc środki klientów. I... zwraca się do swojego konkurenta po ratunek. Prosi, by Binance wykupił giełdę FTX. "Podpisaliśmy niewiążący list intencyjny, bo chcemy przejąć FTX, by pomóc klientom i zaradzić kryzysowi. W najbliższych dniach przeprowadzimy tam audyt" – pisze Changpeng Zhao. Wygląda na to, że konkurenci podadzą sobie rękę, a klienci giełdy FTX odzyskają swoje pieniądze.

Następnego dnia jest już po audycie. Binance... rezygnuje z przejęcia FTX, tym samym wyprowadzając trzeci cios. W lakonicznym oświadczeniu tłumaczy swe obawy doniesieniami o tym, że FTX "niewłaściwie obchodził się z funduszami klientów" i o tym, że upadającą giełdą zajęli się regulatorzy.

Sam Bankman-Fried. Fot. screen z wywiadu dla CNBC

Bo akurat agencja AP podaje na podstawie swoich źródeł, że giełdą zainteresowały się Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) oraz Departament Sprawiedliwości. "Osoba blisko współpracująca z FTX i Binance określiła dokumenty tych pierwszych jako czarną dziurę, w której nie dało się odróżnić aktywów i pasywów giełdy FTX od tych należących do Alameda Research" – pisze agencja, powołując się na swoje źródło.

Jednak to 11 listopada jest prawdopodobnie najdłuższym dniem w ostatnich tygodniach dla Sama Bankmana-Frieda. Na jaw wychodzą bowiem kolejne rewelacje. Owszem, SBF mieszka z dziewięciorgiem znajomych w willi na Bahamach. Nie są to jednak zwykli znajomi, a najbliżsi jego współpracownicy, którzy kierują stamtąd finansami zarówno FTX, jak i Alamedy.

Ba, z gorącego kurortu kontrolują też kod, algorytmy i finanse giełdy. Okazuje się też, że dziesięcioro przyjaciół z domu nie tylko się kumpluje i pracuje, ale także romansuje na szczytach władzy obu firm. Przykładem jest choćby aktualna prezes Alamedy Caroline Elison, która miała randkować z SBF-em. "Cała dziesiątka nawzajem była ze sobą lub jest w romantycznych relacjach" – donosi CoinDesk.

Szeregowi pracownicy obu firm, ci na co dzień pracujący w innych częściach świata, nie kryją zaskoczenia. Tymczasem SBF, zamiast to wytłumaczyć, wysyła im list, w którym przekonuje, że szuka nowych inwestorów.

Okazuje się jednak, że także na Bahamach nie może spać spokojnie. "Komisja Papierów Wartościowych jest świadoma sugestii o niewłaściwym obchodzeniu się z aktywami klientów, złym zarządzaniu nimi i/lub przenoszeniu do Alameda Research. Wszelkie takie działania byłyby sprzeczne ze zwykłym ładem korporacyjnym, wolą klienta i potencjalnie niezgodne z prawem" – piszą bahamscy regulatorzy. I zamrażają część majątku giełdy oraz powołuje likwidatora, który ma sprawdzić, czy firmę należy zlikwidować.

A w momencie, gdy piszą w trybie przypuszczającym swe oświadczenie, w "Wall Street Journal" pojawiają się kolejne rewelacje. Giełda FTX miała pożyczyć Alamedzie aż 10 z 16 mld dol., które należały do jej klientów.

Dzień kończy się informacją o rezygnacji przez Bankmana-Frieda ze stanowiska prezesa FTX Group. Jednocześnie firma (mająca w portfolio ponad 130 innych, mniejszych spółek) rozpoczyna procedurę bankructwa. "To oświadczenie kończy niezwykły tydzień, który zszokował branżę kryptograficzną" – pisze New York Times. A jednak nie, bo nazajutrz giełda FTX zostaje... zhakowana. Złodziej kradnie ponad 600 mln dol. w różnych kryptowalutach należących do klientów giełdy.

Koniec dobijania

Sam Bankman-Fried jest dziś bankrutem. Odwrócili się od niego ludzie. – Czuję się oszukany, to odpowiednie słowo – mówi w rozmowie z CNBC Anthony Scaramucci, partner biznesowy SBF-a i były dyrektor komunikacji w Białym Domu. Rezygnację złożył też cały zarząd funduszu charytatywnego FTX Future Fund, który założył Bankman-Fried. "Jesteśmy zszokowani i niezmiernie zasmuceni ostatnimi wydarzeniami związanymi z giełdą FTX" – piszą w oświadczeniu.

Potężni gracze, którzy włożyli w FTX wielkie pieniądze, jak Sequoia Capital, Paradigm, BlackRock czy Thoma Bravo, już informują swoich klientów, że je stracili. I zastanawiają się, dlaczego przez tyle miesięcy nikt z nich nie wpadł na pomysł, by wprowadzić swojego przedstawiciela do zarządu giełdy. Składał się on z samych kumpli Bankmana-Frieda. Teraz FTX jest łącznie winny pieniądze około milionowi wierzycieli. – Transfer środków bez pokrycia pomiędzy podmiotami należącymi do jednego człowieka to bardzo zła praktyka. Nieustannie dziwi, że nie została wyłapana przez inwestorów, którzy SBF-owi powierzyli środki – zauważa Karol Kopańko, ekspert rynku krypto związany ze Spider's Web, współautor książki "Bitcoin. Złoto XXI wieku".

Upadek FTX wpłynął na całą branżę. Cena bitcoina spadła do poziomu sprzed dwóch lat. Atmosfera wokół całej branży jest paskudna. "To głośny dzwonek ostrzegawczy, że kryptowaluty mogą zawieść" – napisał w oświadczeniu senator Sherrod Brown, który przewodniczy senackiej komisji bankowej.

Jeden człowiek jednak z nim został. Ten, na którego większość wskazuje jako "sparingpartnera". To prawdopodobnie jemu SBF gratulował zwycięstwa: Changpeng Zhao, szef Binance. "Nadal mamy worek pełen tokenów FTT, ponieważ przestaliśmy je sprzedawać po tym, jak zadzwonił do mnie SBF. To była kosztowna rozmowa" – napisał po wszystkim na Twitterze, tym samym przyznając, że po zadaniu kilku nokautujących ciosów przestaje dobijać Bankmana-Frieda. CZ nie tylko wygrał tę wojnę, ale postanowił jeszcze nieco poświętować: chwilę później ogłosił stworzenie przez Binance funduszu odbudowy branży, który ma pomagać projektom mającym kłopoty z płynnością finansową. Pokazał biznesowy majstersztyk. Udowodnił, że to on jest królem świata krypto.

A Sam Bankmann-Fried okazał się kolejnym cudownym dzieckiem technologii, który zapatrzonych w niego najpotężniejszych graczy światowego biznesu poprowadził ku katastrofie. Gdy, siedząc w krótkich spodenkach, opowiadał inwestorom z Wall Street o swoich wizjach, ci sami prosili, by wziął ich pieniądze. Młody filantrop o dobrym sercu porywał nie tylko media i biznes, brylował także na politycznych salonach, gdzie lobbował za odpowiednimi dla niego przepisami dotyczącymi kryptowalut. Budował sobie "plecy" na wielu poziomach.

Bywali przed nim podobni. Ostatni głośny przypadek sprzed zaledwie kilku miesięcy to Elizabeth Holmes i jej firma Theranos, która miała stworzyć nieinwazyjny medyczny test wykrywający 200 różnych chorób za pomocą jednej kropli krwi. Zauroczeni inwestorzy spijali jej z ust, choć pomysły Holmes nie miały pokrycia w rzeczywistości. Zdarzało jej się też zwyczajnie fałszować dokumentacje. Kilka dni temu prokuratura zawnioskowała dla niej o 15 lat więzienia i 800 mln dol. odszkodowania dla inwestorów.

"Widzieliśmy to już nie raz: znikąd pojawia się luzacko ubrany dzieciak i zostaje ogłoszony zarówno wielkim naukowcem, jak i wybawcą, po czym szturmem podbija świat" – pisze w New York Times Margaret O'Mara, prof. historii z Uniwersytetu w Waszyngtonie. Ale zaraz dodaje, że nawet przypadek Bankmana-Frieda nie zniszczy tego jakże amerykańskiego archetypu. "Naród zrodzony z obalenia dziedzicznego bogactwa od dawna sławi samozwańczych wynalazców, którzy wytaczają niezależne ścieżki" – wyjaśnia.

Tymczasem SBF udzielił pierwszego długiego wywiadu od początku sprawy. Udało się do niego dotrzeć New York Timesowi. Upadły eksmiliarder uważa, że zbyt brawurowo podchodził do rynku i przejmowania kolejnych firm. Przeprasza wszystkich i tłumaczy, że nie był wystarczająco skupiony na pracy przy giełdzie FTX, więc przegapił sygnały ostrzegawcze. Przyznaje też, że gdy lobbował w Waszyngtonie za odpowiednim kształtem regulacji kryptograficznych, w prywatnych rozmowach zdarzało mu się krytykować Changpenga Zhao. Informacje o tym docierały do szefa Binance. Dziś Bankman-Fried ataki na CZ nazywa "strategicznie niedobrym posunięciem". Daje radę zasypiać, a w dzień trochę gra w "Storybook Brawl". – To oczyszcza mój umysł – mówi reporterowi.

Odmawia jednak podania swojego miejsca pobytu, powołując się na kwestie bezpieczeństwa. Tak samo jak odmawia odpowiedzi na pytania o ewentualną karę więzienia. Za to zapytany o to na Twitterze Elon Musk, odparł krótko: "SBF był jednym z głównych sponsorów Demokratów, więc nie będzie śledztwa". Bo faktycznie o tym cudowne dziecko akurat nie zapomniało i w ostatnim roku wpłaciło w sumie 40 mln dol. na konto tej partii.

Zdjęcie główne: Sam Bankman-Fried, screen z rozmowy z NBC News
DATA PUBLIKACJI: 18.11.2022 r.