– Duże firmy czasami składają deklaracje, że np. do 2030 r. wyczyszczą wszystkie oceany albo zaczną robić wszystko z materiałów wtórnych. Trzeba się uważnie przyglądać im działaniom, czy to przypadkiem nie jest greenwashing. Adidas jedną ręką rzeczywiście wyciąga plastik z oceanu i robi z niego buty, koszulki i inne rzeczy, inwestuje w badania i przetwarzanie śmieci ogromne środki i to jest bardzo dobre, ale drugą ręką do tych butów przyczepia podeszwy z pianki EVO, której póki co nie umiemy przetwarzać – ostrzega Agnieszka Jacobson-Cielecka, dyrektorka programowa School of Form.
Greenwashing, zwany także „zielonym kłamstwem”, to w największym skrócie zjawisko polegające na wytwarzaniu przez daną firmę komunikatów, jakoby ich produkt powstawał w zgodzie z ekologią. Choć trzeba przyznać czasem i za tym marketingiem stoi faktyczna dobra zmiana.
– Dużo kwestii w związku z greenwashingiem nie wynika z tego, że ktoś usiadł na spotkaniu biznesowym i zaplanował świadomie i złośliwie, że posłuży się ekologią, żeby przemycić pewne treści. Często wynika to z braku wiedzy, nieświadomości. Firmy potrzebują konsultacji, wsparcia – tłumaczy Patrycja Górska i jako przykład podaje druk kolorowanek na ekopapierze.
– Niektórzy powiedzą, że to greenwashing, bo prawdziwie eko byłoby nieprodukowanie tych kolorowanek. Ja uważam, że to mrzonka. Nie da się ograniczyć wszystkiego i zaprzestać produkcji. Ważne, żeby produkować bardziej odpowiedzialnie, co tutaj oznacza godne wynagrodzenie dla osób zaangażowanych w projekt, ekologiczne opakowania czy druk.