REKLAMA

Kontrolerzy biletów jak policjanci. Coraz mniej mi się to podoba

To już nie jednostkowe przypadki, a coraz powszechniejszy trend – kontrolerzy biletów do pracy zabierają ze sobą kamery, które w razie czego mają uwiecznić niewłaściwe zachowanie pasażerów.

monitoring
REKLAMA

Niedawno na podobny ruch zdecydował się Kraków, teraz kamery włączone zostaną przez kontrolerów w Łodzi. 13 listopada jest pierwszym dniem, od kiedy sprzęt może być użyty w akcji. Jak wyjaśniono "urządzenia mają poprawić bezpieczeństwo i pomóc wyjaśnić sporne sytuacje".

Samo miasto zauważa, że urządzenia rejestrujące obraz i dźwięk przypominają te, które można zaobserwować u policjantów. Mają być uruchamiane jedynie w trakcie kontroli - od momentu jej ogłoszenia do zakończenia – zaś nagrania będą "odtwarzane i wykorzystywane jedynie w sytuacjach spornych, gdy wpłynie skarga na przebieg kontroli w MPK Łódź lub na wniosek uprawnionych do tego służb".

REKLAMA

Dlaczego wyposażać kontrolerów w dodatkowe kamery? W Poznaniu rozważano taką zmianę, ale w mieście doszli do wniosku, że monitoring w autobusach i tramwajach już jest, więc to wystarczy do zarejestrowana spornych czy niebezpiecznych sytuacji.

W Łodzi jednak podkreślono, że nie we wszystkich pojazdach kamery są zamontowane, a poza tym i tak nie nagrywają dźwięku.

Dodatkowe urządzenia na strojach kontrolerów będą więc ważnym uzupełnieniem dotychczasowego systemu, który wpłynie także prewencyjnie na poprawę bezpieczeństwa. Nagrania z kamer będą zgrywane po każdym dniu pracy i przechowywany przez 3 miesiące - argumentują władze.

Teoretycznie intencje są słuszne – chodzi o to, żeby było bezpieczniej. W Szczecinie na wręczenie kontrolerom kamer zdecydowano się po tym, jak sprawdzający bilety brutalnie potraktowali pasażera.

Po krótkiej wymianie zdań dochodzi do pierwszego brutalnego ataku na gapowicza - kontroler stosuje chwyt za szyję i szarpie mężczyznę. W tle słychać głosy współpasażerów, gapowicz krzyczy i woła o interwencję. Wyślizguje się z chwytu kontrolera, ten jednak przez następne minuty blokuje swoim ciałem mężczyznę i przyciska do szyby. Gapowicz próbuje uciekać po oparciach siedzeń, cały czas krzycząc. Bezskutecznie. Autorka nagrania kręci następnie z zewnątrz to, co dzieje się w pojeździe. Zza drzwi znajdujących się obok kierowcy widać, jak kontroler zastawia je przed przerażonym mężczyzną. W kolejnej scenie pasażer siedzi na podłodze, a nogi ma przytrzaśnięte przez drzwi autobusu tak, że wystają z nich stopy. Mężczyzna krzyczy, a kobieta, która to nagrywa, prosi kontrolerów: "Drzwi otwórzcie! Co wy robicie? Matko Święta, pierwszy raz takie coś widzę" – relacjonował "Kurier Szczeciński".

Zdarzają się też ataki w drugą stronę. Zresztą każdy, kto podróżował komunikacją miejską i był świadkiem kontroli biletów, wie, że proces ten jest szeroko komentowany, a opinia publiczna rzadko kiedy staje po stronie tych, którzy muszą karać gapowiczów.

Tylko czy dodatkowe kamery, skierowane bezpośrednio na twarz, odstraszą ewentualnych awanturników, jeśli wcześniej nie zrobił tego nie aż tak bardzo oddalony monitoring? Jasne, nie wszędzie jest, jak odpowiadają w Łodzi, ale z kolei przykład szczeciński pokazuje, że kamery ma przy sobie dziś niemal każdy pasażer i to też powinna być przestroga przed niecnymi czynami. Niestety nie jest i w tym problem – gdy ktoś zachowuje się nieprzewidywalnie to raczej nie bierze pod uwagę tego, że jego agresja będzie udokumentowana. Bez względu na to, jak ile kamer będzie zerkać.

Właśnie dlatego choćby Fundacja Panoptykon od lat podaje w wątpliwość sens instalowania kolejnych kamer w pojazdach komunikacji miejskiej.

Nie tędy droga. Monitoring jest już prawie wszędzie. Lepiej się skupić na tym, by poinformować ludzi, jak mają reagować, kiedy są świadkami napaści. Czy próbować uspokajać napastnika? Przekonanie, że monitoring rozwiąże problem bezpieczeństwa, jest fałszywestwierdzał w 2016 r. Wojciech Klicki z fundacji Panoptykon.

Tymczasem za każdym razem wierzy się, że dodatkowa kamera będzie lekarstwem

Zmienia się tylko urządzenie – wcześniej rozwiązaniem były kamery, liczono też na to, że spokój zaprowadzą mikrofony montowane w kabinie kierowcy czy motorniczego. Za każdym razem sięga się również po sprawdzony argument: narzędzie pozwoli rozwiązywać spory między kontrolerami/pracownikami MPK a pasażerami. I co? Kłótnie się powtarzają. A nam pozostaje naiwnie zakładać, że nowa, mniejsza, dokładniejsza i lepsza kamera teraz na pewno się sprawdzi, w końcu musi się udać. Trzeba próbować, nie wolno się poddawać!

A my tylko możemy się zastanawiać, czy na pewno obraz i dźwięk z kontroli nie wypłyną. Nie musimy być głównym bohaterem zdarzenia, wystarczy, że staniemy obok w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Być może coś wtrącimy, wejdziemy w kadr, albo wymsknie się nam przez przypadek, bo nagle wydarzy się niespodziewane.

Trudno jednak wykluczyć, że taki mikrofon nie zarejestruje rozmów przypadkowych pasażerów. Nigdy też nie wiadomo, jak zostanie to wykorzystane. Problem ten dobrze ilustruje historia wypadku autobusu PKS, do którego doszło w 2013 r. na trasie ze Stegny do Gdańska. Kierowca zasłabł w trakcie jazdy, ale poważniejszych konsekwencji udało się uniknąć dzięki przytomnej reakcji pasażerów. Nagranie z kamery zamontowanej w autobusie trafiło do mediów – każdy mógł nie tylko obejrzeć przebieg wydarzeń, ale też usłyszeć krzyki przerażonych ludzi – zwracała uwagę Fundacja Panoptykon w kontekście mikrofonów instalowanych w kabinach kierowców i motorniczych.

Teraz będzie inaczej, zobaczycie - twierdzą ci, którzy chcą montować kolejne rejestratory. To bardzo wygodne rozwiązanie, bo akcją pokazuje się działanie i próbę wpływania na rzeczywistość. Nie można zarzucić władzom, że nic nie robią.

Tak jak przed laty proponowano kampanie tłumaczące, jak zachować się w razie niebezpiecznego zdarzenia w pojazdach komunikacji miejskiej, tak teraz marzyłaby mi się akcja próbująca pojednać pasażerów i kontrolerów. Spór trwa od lat, ale wiele kłótni wybucha z powodu błahostki, choćby różnych interpretacji tego, kiedy należy skasować bilet. Pasażer chciałby zająć miejsce i dopiero wtedy aktywować przepustkę, a kontrolerzy uznają, że miga się od obowiązków. Sprawy musiały być rozwiązywane w sądzie i co ciekawe, sąd stawał po stronie podróżnych. Czy więc nie jest to sygnał, że należałoby zrobić coś w temacie zaufania do instytucji i obaw, że niektórzy mogą nadużywać swojej władzy?

REKLAMA

To jednak trudne, prościej wyposażyć kontrolerów w kamery. Nie chcę rzecz jasna napuszczać pasażerów na kontrolerów, bo uważam, że ich praca jest ciężka, a oceny zawodu mocno niesprawiedliwe. Tyle że dodatkowe kamery raczej tego nie zmienią, ba, mogą sprawić, że podział "my kontra oni" jeszcze się umocni.

Dochodzę do wniosku, że moja niechęć związana z dodatkowym wyposażeniem kontrolerów ma swoje źródła znacznie głębiej. Coraz bardziej męczy mnie, że żyjemy w świecie, w którym konieczne są kolejne granice, umocnienia, blokady. I to w naprawdę banalnych miejscach, jak sklepy czy osiedla. Zwykły spacer między blokami to wędrówka polegająca na odbijaniu się od kolejnych grodzonych budowli. Wyjście ze sklepu przypomina przejście kontroli na lotnisku. Nie zdziwię się, jeżeli za jakiś czas, jak na zachodzie, również pracownicy sklepów będą uzbrojeni w kamery, by w razie czego móc rejestrować wykroczenia. Żyjemy w świecie, w którym wszyscy kontrolują wszystkich, wszyscy też bronią się przed wszystkimi. Trudno więc uśmiechać się na widok kolejnej kamery.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-11-15T07:10:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-15T07:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T21:35:01+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T21:01:16+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T19:30:45+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T18:53:20+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T12:55:29+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T07:29:35+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T06:30:06+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T06:21:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-13T21:53:24+01:00
Aktualizacja: 2025-11-13T21:01:36+01:00
Aktualizacja: 2025-11-13T20:36:58+01:00
Aktualizacja: 2025-11-13T20:16:31+01:00
Aktualizacja: 2025-11-13T19:44:52+01:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA