Dla mnie to szok. Ludzie w moim wieku nie potrafią przesłać mailem załącznika
Wpada klient, chce wydrukować plakat. Proszę, żeby wysłał plik mailem. On kiwa głową, ale po chwili pyta: A jak ten plik się dodaje? Cyfrowe wykluczenie naprawdę istnieje. Widzę to codziennie.

W moim punkcie poligraficznym takie sytuacje zdarzają się częściej, niż można by przypuszczać. Klient, mniej więcej w moim wieku lub często młodszy, wpada z uśmiechem, mówi, że chce wydrukować plakat, wyniki badań czy umowę. Nie ma w tym nic dziwnego. Dzień jak co dzień, dzień po dniu. Proszę, żeby wysłał plik mailem. Kiwa głową, błądzi wzrokiem w poszukiwaniu adresu, a gdy go już odnajduje, to wyciąga telefon, otwiera skrzynkę i… po chwili pyta: A jak ten plik się dodaje?
W przypadku pierwszej tego typu sytuacji byłem przekonany, że żartuje. Nawet się roześmiałem. Teraz już tego nie robię, bo zdaję sobie sprawę, że to nie jest żart, a klientowi wcale nie jest do śmiechu, bo zapewne jest mu zwyczajnie głupio. Stoi przede mną dorosły człowiek, przedstawiciel pokolenia rzekomo wychowanego z telefonem w ręku, i nie potrafi wysłać załącznika.
Cyfrowe pokolenie, cyfrowy analfabetyzm
Zawsze wydawało mi się, że wykluczenie cyfrowe dotyczy głównie osób starszych – dziadków, którzy nie odróżniają Messengera od SMS-a. Rodziców, którzy dają się nabrać na przecenę pilarki spalinowej o 99 proc. Tymczasem rzeczywistość boleśnie weryfikuje te przekonania. Nawet wśród trzydziestolatków nie brakuje takich, którzy radzą sobie świetnie z TikTokiem czy Instagramem, ale kompletnie gubią się w momencie, gdy trzeba otworzyć pocztę i po prostu przesłać komuś maila z załącznikiem.
Statystyki tylko potwierdzają moje obserwacje. Z danych Eurostatu wynika, że prawie co drugi obywatel Unii Europejskiej to cyfrowy analfabeta. W Polsce sytuacja wygląda jeszcze gorzej. Zaledwie 43 proc. obywateli ma podstawowe umiejętności cyfrowe. Cel, jaki wyznaczyła sobie Unia, to 80 proc. do 2030 r. Dziś wydaje się to odległą, wręcz nierealną wizją.
Skąd ta luka?
Wydawałoby się, że w szkole powinniśmy uczyć takich rzeczy jak obsługa poczty elektronicznej czy podstawowe przygotowanie dokumentu do druku. Ale szkoła często żyje swoim rytmem – Excel, testy, teoria. Pamiętam jak dziś, jak na informatyce w gimnazjum uczyliśmy się.. programować komendy robota. Fajnie, ale połowa mojej klasy nie potrafiła umiejętnie wyszukiwać informacji w internecie. A chyba od tego trzeba by było zacząć. To po co im wiedzieć, jak się programuje robota. I to w teorii, bo oczywiście żadnych robotów w naszej szkole nie było. A w podstawówce? Przez pół roku robiliśmy stronę w HTML na ocenę. Podstawy codziennej cyfrowej higieny wciąż są traktowane jako wiedza oczywista, każdy to przecież potrafi. Tyle że tak naprawdę nie każdy.
W domu bywa podobnie. Rodzice nie wytłumaczyli, bo myśleli, że dzieci same sobie poradzą. Albo po prostu sami nie wiedzieli. A potem taki dorosły trafia do mnie i stoi zdezorientowany przy ladzie, bo nie umie przesłać mi pliku.
To absurd czasów cyfrowych
Paradoks polega na tym, że żyjemy w świecie, w którym wszystko przeniosło się do internetu – zakupy, bankowość, urzędy. Ale co z tego, skoro połowa Europejczyków nie posiada nawet podstawowych kompetencji cyfrowych? To tak, jakbyśmy nagle wszyscy przesiedli się do samolotów, ale umieli tylko jeździć na rowerze. Albo na prawo jazdy kat. B mogli jeździć busem o wysokości prawie 3 m i długości 8 m. A nie, czekaj, przecież możemy, bo mieści się w DMC 3,5 t. Dobrze, że prawo jazdy zdawaliśmy Oplem Corsą, Suzuki Swiftem czy innym Fiatem Punto. Ale to temat na inny tekst.
Kiedyś myślałem, że takie historie to jedynie anegdoty. Opowieści o starszym pokoleniu. Dziś widzę, że cyfrowe wykluczenie zaczyna obejmować także ludzi w moim wieku. To dla mnie największy szok – nie to, że starszy pan nie radzi sobie z obsługą smartfona, ale że trzydziestolatek, pewnie z wyższym wykształceniem, nie potrafi dodać pliku do maila.
Gdyby ktoś dekadę temu mi powiedział, że w 2025 r. będę uczył rówieśników, jak wysyłać załącznik, to po prostu bym go wyśmiał. A teraz robię to niemal codziennie. I choć staram się podchodzić do tej sprawy z dystansem, to jednak przeraża i jednocześnie wkurza mnie myśl, że cyfrowe wykluczenie wcale nie jest problemem marginalnym. Ono dzieje się tu i teraz, obok nas, w pokoleniu, które miało być wzorem cyfrowej biegłości. Polsko, dziękuję, że tak wspaniale dopasowałaś program nauczania z informatyki. Dziękuję w imieniu kolegów i wszystkich tych, którzy nie potrafią przesłać maila.
Przeczytaj także: