Tak się składa, że znów jaram się telefonami. Foldowi w końcu się udało
Samsung Galaxy Z Fold7 to dla mnie ten moment w ewolucji składanych telefonów, w których wreszcie uznaję ich dojrzałość. Nowy sprzęt w końcu nie wygląda jak eksperyment - lecz jak gotowy, dopracowany sztandarowiec, który zasługuje na miano technologicznej biżuterii. Po kilku dniach intensywnego użytkowania mam poczucie, że Samsung osiągnął to, co poprzednim generacjom udawało się tylko w połowie: stworzył składany telefon, który nie stwarza kompromisów.

Gdy Galaxy Z Fold7 jest złożony, mierzy zaledwie 8,9 mm grubości - to niemal tyle co klasyczny smartfon, a tylko 0,7 mm więcej od Galaxy S25 Ultra. Złożone urządzenie waży 215 g, co czyni je lżejszym od poprzednika aż o 24 g. W praktyce przekłada się to na komfort noszenia w kieszeni i możliwość obsługi jedną ręką bez uczucia zmęczenia w dłoni.

Rozłożony Fold7 ma natomiast tylko 4,2 mm grubości - niemal jak port USB-C. Jest przy tym leciutki, sztywniutki i pewnie leży w dłoniach. Obsługa Folda siódmej generacji zarówno w trybie złożonym jak i rozłożonym to wygoda, przyjemność i realne korzyści. W każdym układzie. A tego nie dało się powiedzieć o Foldach poprzednich generacji, zarówno z uwagi na hardware, jak i software.
Czytaj też:
Wykonanie - technologiczna biżuteria

Każdy detal Z Fold7 emanuje jakością. Zaawansowane materiały - Advanced Armor Aluminum w ramce i zawiasie i Gorilla Glass tworzą konstrukcję, która nie boi się zachlapania (IP48) ani drobnych upadków. Ultra Thin Glass (UTG) jest o 50 proc. grubsze niż wcześniej, dzięki czemu minimalize widoczność zagięcia i zwiększa trwałość. Mając go w dłoni, czuje się prawdziwy luksus i pewność, że telefon przetrwa codzienne wyzwania.
Choć dostępne są także warianty srebrny i czarny to błękitna wersja Blue Shadow ukazuje najlepiej precyzję obróbki i dobór kolorystyki. Perłowy połysk pod odpowiednim światłem nadaje całości elegancji, a jednocześnie lekkości wizualnej.
Nie tylko bajer, ale przede wszystkim wygoda. Dwa tryby, jedna perfekcja

W trybie złożonym Z Fold7 doskonale leży w dłoni: profil obudowy jest płynnie zaokrąglony, a przyciski i czytnik linii papilarnych idealnie wkomponowane. Po rozłożeniu cieszy ekranem o przekątnej 8 cali, a proporcje 21:18 umożliwiają wygodną obsługę obiema rękami. Skróty w One UI 8 jak i gesty multitaskingu działają bez opóźnień – wszystko dzięki zoptymalizowanemu interfejsowi dla ogromnego i składanego na pół wyświetlacza.
Nowy One UI 8 na Androidzie 16 to nie kosmetyczna aktualizacja, usprawnień jest mnóstwo, nie tylko w interfejsie. Audio Eraser usuwa szumy wideo w jednym tapnięciu, a Gemini Live z multimodalnym zrozumieniem reaguje na to, co jest na ekranie lub w obiektywie, oferując podpowiedzi i kontekstowe odpowiedzi. Multitasking w końcu dorównuje sprzętowi – pływające okna i szybkie przeciąganie wygenerowanych treści między aplikacjami sprawiają, że przestrzeń 8 cali staje się polem efektywnej pracy.

Choć Z Fold7 nie ma jeszcze absolutnie topowego zestawu peryskopowego to pierwszy moduł 200 MP (1/1.3") oraz tele 3× i szeroki kąt dostarczają zdjęć na poziomie daleko przewyższającym poprzednie generacje. To aparat, który zaspokoi większość entuzjastów – zarówno pod względem detali, jak i zaawansowanych funkcji edytora.
Stare Foldy sprawiały wrażenie prototypów dla zamożnych geeków, z niedopracowanym oprogramowaniem i sztywnym zawiasem. Fold7 to gotowy produkt, który działa - i to znakomicie. Nic nie zgrzyta, nic nie sprawia wrażenia jakby zaraz miało się uszkodzić, nic tu nie jest od czapy; każda funkcja jest przemodelowana i przetestowana. Dzięki temu nauka pracy z wieloma aplikacjami naraz trwa kilka chwil, a codzienna praktyka staje się przyjemnością, nie wyzwaniem.
Słoń w pokoju pełnym chińskiej porcelany
Chińskie firmy pierwsze wprowadziły zgrabne, cienkie składane konstrukcje - patrz chociażby Honor Magic V5. Samsung nie może być więc jednak tu wskazywany jako wiodący innowator. Galaxy Z Fold7 wręcz pewnymi parametrami ustępuje rywalom z Państwa Środka, wcale nie będąc od nich tańszym. Zresztą cena Galaxy Z Fold7 to nadal pewna abstrakcja i osobiście dla mnie jest ona kompletnym dealbreakerem. Tyle że na tym etapie już jedynym.
Nie wszystkim odpowiada chińskie oprogramowanie i polityka prywatności chińskich producentów. Samsung i jego Android z One UI budzą dużo więcej zaufania, a już na pewno mojego. Na dodatek większości chińskich telefonów brakuje głębokiej integracji usług zachodnich - Microsoft, Google, Netflix czy bankowość mobilna w EU i USA często działały z potknięciami. Samsung zyskał przewagę software’ową i zaufanie do prywatności danych. Dla polskiego odbiorcy to argument o wadze strategicznej.

Inne atuty Galaxy Z Fold7 to gwarancja 7 generacji aktualizacji Androida i 7 lat patchy bezpieczeństwa, pojemna bateria 4400 mAh z optymalizacją zużycia w trybie tabletowym, wysoka kultura pracy układu Snapdragon 8 Elite i wiele, wiele innych, które opiszę we właściwej recenzji. Są też i wady, też się nad nimi pochylimy. Na dziś chcę jednak zauważyć coś innego.
Co chwila szukam pretekstu, by używać Folda7. I chwalić się nim na różne sposoby
Telefony nie są już ekscytujące jak kiedyś. Premiery nowych iPhone’ów, Galaxy S czy innych Honorów nie wiążą się już z jakimiś większymi przełomami, to dojrzałe produkty, które z roku na rok są delikatnie usprawniane. Trudno czuć ekscytację na skutek ciężkiej pracy inżynierów, za sprawą której telefon jest smuklejszy o 0,6 mm czy też ma wyświetlacz jaśniejszy o 300 nitów. Z Galaxy Z Fold7 jest inaczej. Również w porównaniu do poprzednich Foldów, które były bardziej ciekawostkami niż odpowiednimi do użytku, bezkompromisowymi produktami.
Galaxy Z Fold7 to realizacja idei składanych smartfonów tym razem na serio. Nie w ramach eksperymentów, testów, badania reakcji użytkowników. Po latach prób i błędów Samsung wreszcie dostarczył sprzęt, który można nazwać pełnoprawnym sztandarowcem. Który ma oprogramowanie równie dopracowane co swoją powierzchowność oraz ergonomię dostosowaną do codziennego użytkowania.
Ma swoje ograniczenia i wady, opowiem o nich za kolejnych kilka dni (i tekstów podobnych do tego), kiedy będę gotowy do wystawienia mu pełnej recenzji. Jednak już dziś mogę z radością napisać, że to urządzenie, które nie tylko imponuje na papierze, lecz przede wszystkim sprawia radość i… jara, nawet najbardziej wymagających entuzjastów elektroniki. Tak się składa, że Foldowi w końcu się udało.