Myślisz, że to poseł, a to tylko ChatGPT. Witajcie w nowej rzeczywistości
Jeżeli zastanawiałeś się, skąd twój ulubiony poseł czerpie inspiracje na swoje pełne mądrości wpisy, mam odpowiedź. Zdziwisz się.

Wypowiedzi polityków rozpalają internet, sprawiają, że ich wyborcy rzucają się na siebie w komentarzach. Kilka starannie dobranych słów potrafi wzniecić burzę. Okazuje się jednak, że politycy znaleźli nowego sprzymierzeńca - sztuczną inteligencję. To ona pomoże im zawładnąć tłumami.
Posłanka skopiowała kilka linijek za dużo
To, że niektóre posty polityków wyglądają tak samo, to wina tzw. przekazów dnia, które są rozsyłane politykom, żeby wiedzieli jaka jest linia partii w danej sprawie. Tymczasem poseł Magdalena Filipek-Sobczak pokazała, że teraz liczy się ChatGPT:
Podoba mi się, że pani poseł wie jak należy promptować, czyli podać ChatGPT, że ma wcielić się w posła opozycji PiS, a następnie zrobić krótki mocny post na temat artykułu z linku. Niestety zawiodło kopiowanie, każdemu może zdarzyć się zaznaczenie kilku linijek więcej. Post oczywiście zniknął, pojawił się nowy, który jest już poprawiony.
Nie zrozumcie mnie źle - nie zarzucam niczego posłom, ba! wręcz się cieszę, że korzystają z nowoczesnych rozwiązań. Po prostu musiałem was poinformować, jak tak naprawdę wygląda współczesny spór. Nie mam żadnych złudzeń i doskonale wiem, że prawdopodobnie takie zabiegi są stosowane przez każdą opcję polityczną w Sejmie. Widzicie - poseł wpisuje coś w ChatGPT, a później wypuszcza to w świat, a resztę robią algorytmy mediów społecznościowych i użytkownicy. Co ciekawe - wielu użytkowników portalu X to tzw. boty, które są wykorzystywane w celu odpowiedniego ukształtowania dyskusji. Myślicie, że kłócicie się z politykiem i jego zwolennikami, a tak naprawdę widzicie walkę treści wykreowanych przez algorytmy z botami napędzanymi algorytmami. I to zmusiło mnie do myślenia.
Powinniśmy wybierać ChatGPT zamiast posłów
Przeprowadzilibyśmy wybory, w wyniku których partia A uzyskałaby 30 proc. głosów, partia B - 28 proc. itd., wyniki przełożylibyśmy na rozkład mandatów, tak jak w prawdziwych wyborach, a następnie przeprowadzili cyfrową rewolucję. Posłów partii A zastąpilibyśmy odpowiednimi promptami - podejmuj decyzję jak członek partii A będącej w rządzie, stosuj podobną retorykę, mocne oświadczenia, krótkie wystąpienia. ChatGPT dla partii B miałby zaprogramowaną opcję opozycyjną. Dodalibyśmy również partię C, takiego idealnego koalicjanta oraz partię B - totalnie antysystemową. A następnie wcisnęlibyśmy enter i gotowe.
To same korzyści. Roczna subskrypcja kosztuje mniej niż miesięczne uposażenie posła i mówimy tylko o diecie, bez wydatków na biuro. Już i tak pisze wybrańcom narodu posty, a przecież są jeszcze inne korzyści. ChatGPT nie wsadzi znajomych do i rodziny do różnych spółek Skarbu Państwa, nie będzie lobbował w określonych sprawach i nie jest zależny od woli wyborców. Obawiam się również, że takie generowane poglądy i wypowiedzi oraz model zarządzania miałby większą skuteczność niż dowolny polski rząd po 1989 r. Pani poseł pokazała nam, że przyszłość jest na wyciągnięcie ręki. Musimy tylko po nią sięgnąć. ChatGPT zajmie się rządzeniem, a my poważnymi sprawami, czyli wyborem trenera polskiej reprezentacji w piłkę nożną.