Podrobiony mObywatel krąży po Polsce. Są efekty
Podrobiony mObywatel miał być zagrożeniem w trakcie wyborów, ale jak się okazuje większe spustoszenie sieje przede wszystkim podczas codziennych wybryków nieletnich. Za jego pomocą kupowane są produkty wyłącznie dla dorosłych.

Policja w Łomży opisuje incydent z udziałem 17-latka. Nieletni był nietrzeźwy i podawał fałszywe dane. Wpadł po tym, jak z półki zabrał alkohol o wartości ok. 50 zł i bez płacenia próbował wyjść ze sklepu.
Mężczyzna podając swoje nazwisko upierał się, że jest pełnoletni i na dowód tego pokazał policjantom aplikację w telefonie z rzekomo swoimi danymi – relacjonuje policja w Łomży.
Policjanci ustalili, że taka osoba nie istnieje. Wtedy zaczęli podejrzewać, że aplikacja jest podrobiona.
W trakcie interwencji 17-latek był agresywny, "wyzwał i obrażał mundurowych", jak relacjonują funkcjonariusze. Dlatego też odpowiadać będzie nie tylko za próbę kradzieży i posługiwanie się podrobionym e-dowodem, ale też znieważenie funkcjonariuszy. Może trafić do zakładu poprawczego. Gdyby był dorosły, groziłoby mu do 5 lat więzienia – przypomina policja w Łomży.
W marcu pomorska policja donosiła o 16-latku, który za pomocą fałszywego mObywatela próbował kupić alkohol w jednym ze sklepów. Nieletni mieszkaniec Kartuz wpadł na gorącym uczynku. W tym przypadku pracownicy również zachowali czujność i zobaczyli, że coś tu nie gra.
W trakcie interwencji nieletni przyznał się policjantom, że dokument, którym się posłużył jest przerobiony i podał swoje prawdziwe dane. 16-latek został przekazany rodzicowi, a za popełnione przestępstwo odpowie przed sądem dla nieletnich – mogliśmy przeczytać w relacji pomorskiej policji.
Fałszywe mObywatele to plaga
O skali problemu informował swego czasu portal Demagog. W reportażu podkreślono, że oferta fałszywych mDowodów jest szeroka, a cena wejścia na rynek – niewielka.
Z tego względu między sprzedawcami panuje konkurencja. Jedni próbują zdobywać klientów limitowanymi promocjami, inni walczą hasłami reklamowymi w rodzaju „Najlepsza apka w PL!” czy „najtańszy mObywatel” – opisywał proceder Demagog.
Niektórzy sprzedawcy zresztą nawet się nie kryli i wprost reklamowali, że „kolekcjonerski” mObywatel pozwala na zakupy produktów zarezerwowanych wyłącznie dla dorosłych – m.in. napojów energetycznych oraz właśnie alkoholu.
O potencjalnym ryzyku związanym z wykorzystaniem fałszywego mObywatela mówiło się również w kontekście niedawnych wyborów. Niby wprowadzono dodatkowe zabezpieczenie, by członkowie komisji nie polegali na dających się łatwo podrobić ruchomych elementach, ale wydrukowanie kodów QR wywołało jeszcze więcej zamieszania.
Prawdziwe żniwa fałszywy mObywatel najprawdopodobniej zbiera w zwykłych sklepach
Zajęci pracownicy nie zawsze mają czas, by uważnie przyglądać się aplikacji i dokonują pobieżnych kontroli, co wykorzystują nieletni. Opisaliśmy nieudane próby, ale można śmiało podejrzewać, że częściej nieletni jednak oszukują system i fałszywy mObywatel pozwala wpuścić w maliny. Pozostaje mieć nadzieję, że opisywane przez policje przykłady uczulą właścicieli sklepów, by zwracać większą uwagę na to, czym legitymizują się młodzi.
Idealnie by było, gdyby do weryfikacji służył mObywatel. Technicznie jest to możliwe, ale wystarczy zadać sobie jedno pytanie: czy wierzymy w to, że pracownicy sklepów, którzy już teraz na głowie mają mnóstwo obowiązków, własnymi telefonami będą skanować aplikacje klientów?
Problem posługiwania się podrabianymi dokumentami nie jest nowy. Tyle że teraz mamy narzędzia, aby proceder ukrócić. Szkoda jednak, że rzeczywistość jest jaka jest i taka opcja nie jest w praktyce wykorzystywana.
Zdjęcie główne: daily_creativity / Shutterstock