Była szycha Mety: przestrzeganie prawa zabije sztuczną inteligencję
Zdaniem Nicka Clegga branża AI stoi w sprzeczności z prawami autorskimi. Ale próba ich pełnego respektowania "zatrzymałaby postęp".

Generatywna sztuczna inteligencja działa i zachwyca setki miliony użytkowników z całego świata dzięki danym, jakie my, ludzie, dotychczas stworzyliśmy. Owymi danymi są praktycznie wszystkie treści tekstowe i multimedialne, o jakich możesz pomyśleć: treści książek, publikacji prasowych, filmików na YouTube, treści twoich postów w mediach społecznościowych. Zdjęcia uszczelek rur do toalet podkradzione ze stron sklepów internetowych też.
Marginalna ilość danych wykorzystywana do treningu AI może być z czystym sumieniem nazwana "użytkiem dozwolonym w ramach licencji". Jednak zdaniem byłego prezesa ds. globalnych i komunikacji w Mecie, Nicka Clegga, koncerny technologiczne nie mogą postępować inaczej.
Sztuczna inteligencja musi korzystać z treści pozyskanych w średnio legalny sposób. "Taka jest jej fizyka"
Nick Clegg to były wicepremier Wielkiej Brytanii, który po zakończeniu kariery politycznej w 2018 przeniósł się do Stanów Zjednoczonych i szybko objął nowe stanowisko wiceprezesem ds. globalnych i komunikacji w Facebooku (obecnej Mecie), a później awansował na stanowisko prezesa ds. globalnych. Brytyjczyk rozstał się z Metą na początku bieżącego roku.
Clegg był gościem Festiwalu Charleston w Wielkiej Brytanii, podczas którego promował on swoją książkę "How to Save the Internet". Swoje wystąpienie poświęcił częściowo także dyskusji nad generatywną sztuczną inteligencję.
Jego zdaniem generatywna AI już teraz jest w stanie "tworzyć" własne dzieła w postaci esejów, poezji, opowiadań czy obrazów. To możliwe jest dzięki dużym ilościom danych, pochodzących od m.in. artystów z różnych dziedzin. Na pytanie, czy koncerny technologiczne powinny umożliwić artystom wycofanie zgody na przetwarzanie ich własności intelektualnej. Zdaniem Clegga jest to naturalne prawo, które jednak jest "nieprawdopoodobne" do wyegzekwowania.
Z jednej strony, tak, wydaje mi się, że jest to kwestia naturalnej sprawiedliwości, aby powiedzieć ludziom, że powinni mieć możliwość rezygnacji z niekończącego się przetwarzania ich kreatywności, produktów, nad którymi pracowali. Nie wydaje mi się to nierozsądne […] Wiele osób twierdzi, że „możesz trenować tylko na moich treściach, jeśli najpierw o to poprosisz”. I muszę powiedzieć, że wydaje mi się to nieco nieprawdopodobne, ponieważ te systemy trenują na ogromnych ilościach danych
Według byłego premiera niemożność wynika z "kolizji z fizyką samej technologii". Biorąc pod uwagę ilość danych, jakie przetwarza generatywna sztuczna inteligencja, pytanie każdego właściciela treści o zgodę, zatrzymałoby jej rozwój.
Po prostu nie wiem, jak to obejść, pytając najpierw wszystkich. Po prostu nie widzę, jak to miałoby działać. A tak przy okazji, gdybyś zrobił to w Wielkiej Brytanii i nikt inny tego nie zrobił, w zasadzie zabiłbyś przemysł sztucznej inteligencji w tym kraju z dnia na dzień
Jednocześnie zastrzegł on, że wspiera wszystkie wysiłki dążące do dania artystom wyboru udzielenia zgody na dalsze przetwarzanie ich treści, mówiąc, że "ludzie powinni mieć jasne, łatwe w użyciu sposoby na powiedzenie [koncernom technologicznym] „nie, nie chcę”, "nie udzielam zgody"".
Więcej na temat (nieistniejących) praw autorskich wobec AI: