Powstaje nowa fabryka sprzętu dla polskiego wojska. Wyjedzie z niej kręgosłup armii
Jeszcze w tym roku rozpocznie się budowa nowego zakładu produkcyjnego Jelcza. I nie będzie to żaden skromny magazyn czy linia montażowa w hali po hurtowni proszków – mówimy o inwestycji szacowanej na około 700 mln zł. Fabryka powstanie od zera i będzie odpowiedzią na jedno z największych wyzwań, jakie w ostatnich dekadach stanęło przed polskim przemysłem zbrojeniowym – błyskawiczne zwiększenie liczby pojazdów specjalistycznych dla Wojska Polskiego.

Nie trzeba być generałem czy analitykiem obronnym, by zauważyć, że Polska w ostatnich latach przeszła gigantyczną transformację w podejściu do bezpieczeństwa. Programy takie jak Wisła, Narew, Pilica+ czy Homar to już nie tylko grube segregatory z planami na "kiedyś". One są wdrażane – i to intensywnie.
Jelcz idzie na całość
Podwozia do tych systemów – m.in. dla zestawów przeciwlotniczych Patriot (Wisła) oraz zestawów krótkiego zasięgu Narew czy wyrzutni rakiet Homar – dostarcza spółka Jelcz, należąca do Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Ale to, co dostarczano do tej pory, to dopiero przygrywka.

W pierwszej fazie programu Wisła i Małej Narwi dostarczono pojazdy dla dwóch baterii Patriot, jednej baterii Narwi i sześciu jednostek ogniowych Pilica. W kolejnych latach Jelcz będzie musiał dostarczyć podwozia dla trzech dywizjonów Wisły, kilkunastu baterii Pilica+ i aż 23 baterii systemu Narew. Łącznie – mówimy o minimum osiem razy większej liczbie pojazdów niż w dotychczasowych realizacjach. A to tylko część historii.
Nowa fabryka Jelcza to nie kaprys, tylko konieczność
Dotychczasowa infrastruktura Jelcza – choć rozwijana i modernizowana – zwyczajnie nie wystarczy. Polska armia, w obliczu zagrożeń i geopolitycznych realiów, potrzebuje tysięcy nowych pojazdów, które nie tylko przewiozą sprzęt, ale będą integralną częścią systemów bojowych.

To nie są zwykłe ciężarówki – to pojazdy pod radary, wyrzutnie, stanowiska dowodzenia. Często 4x4, 6x6, 8x8, o wysokiej mobilności i dużej nośności.
Nowy zakład Jelcza ma wypełnić tę lukę. Przede wszystkim skupi się na produkcji pojazdów dla programów obrony powietrznej (Wisła, Narew) oraz artylerii rakietowej Homar, która wymaga kołowych platform zdolnych do przewożenia ciężkich systemów rakietowych. Budowa ruszy jeszcze w 2025 r., a jej efekt ma być odczuwalny w najbliższych latach.
Więcej na Spider's Web:
Produkcja pojazdów to nie wszystko – potrzebny silny łańcuch dostaw
Ale nawet nowa fabryka to tylko połowa sukcesu. Jak podkreślają przedstawiciele PGZ, by zrealizować te gigantyczne zamówienia, konieczne będzie także wzmocnienie krajowego łańcucha dostaw.
Dziś wiele elementów do pojazdów Jelcza wciąż pochodzi z importu. Zwiększenie udziału krajowych dostawców mogłoby uwolnić moce produkcyjne Jelcza do kluczowych zadań, a jednocześnie wzmocnić polski przemysł wokół całej branży obronnej.

I nie chodzi tylko o Wisłę i Narew. Programy modernizacji artylerii lufowej i rakietowej, o których jeszcze kilka lat temu mało kto mówił, również pochłoną tysiące specjalistycznych podwozi. A przecież wojsko musi też wymieniać flotę pojazdów logistycznych na nowoczesne rozwiązania. Część z tych nowych jednostek powstaje od zera, inne rozbudowują istniejące struktury. Każda z nich potrzebuje transportu.
Jelcz stanie się fundamentem nowej armii
Nowa inwestycja Jelcza to nie tylko zwiększenie produkcji. To jeden z kluczowych kroków w budowie nowoczesnych, zintegrowanych Sił Zbrojnych RP, które będą zdolne do działania w realiach XXI wieku. Dla przeciętnego Kowalskiego to może "tylko ciężarówki", ale dla dowódców wojskowych – to kręgosłup mobilności całych dywizji.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, już w drugiej połowie dekady nowa fabryka Jelcza będzie w stanie realizować zamówienia, które dziś wydają się wręcz niemożliwe do osiągnięcia w krótkim czasie. A to dopiero początek – bo zapotrzebowanie na nowoczesne pojazdy w polskiej armii będzie rosnąć jeszcze przez wiele lat.