Bang & Olufsen Beoplay Eleven - słuchawki TWS ze światowego TOP zyskują mocarne ANC
Mistrzowie dźwięku z Bang & Olufsen w 2022 roku stworzyli zachwycające brzmieniem słuchawki Beoplay EX, jednak ich system aktywnej redukcji hałasu (ANC) pozostawiał nieco do życzenia. Tym razem duńscy inżynierowie skupili się na dopracowaniu tej technologii, dzięki czemu nowy model, Bang & Olufsen Beoplay Eleven, szturmem zdobywa miejsce w ścisłej czołówce najlepszych słuchawek TWS na świecie.

Kapitalnie brzmiące słuchawki TWS, takie jak Beoplay EX z 2022 roku, deklasowały konkurencję pokroju Sennheisera, Bose, a nawet Bowers & Wilkins, jeśli chodzi o jakość dźwięku. Ich system aktywnej redukcji hałasu (ANC) mógł jednak być lepszy. Dlatego Duńczycy z Bang & Olufsen przez ostatnie dwa lata intensywnie pracowali nad autorską technologią ANC dla słuchawek – i ten wysiłek się opłacił.
Duńscy inżynierowie dźwięku nie tylko dogonili konkurencję w dziedzinie aktywnej redukcji hałasu, ale wręcz wysunęli się na prowadzenie. Z niemałym zaskoczeniem stwierdzam, że ANC w nowym modelu Bang & Olufsen Beoplay Eleven może śmiało konkurować z systemem redukcji hałasu w Bose QuietComfort Ultra.
Nowe słuchawki Bang & Olufsen Beoplay Eleven wizualnie przypominają starszy model Beoplay EX.


Duńczycy wyszli z założenia: po co zmieniać coś, co już jest świetne? Dlatego Bang & Olufsen Beoplay Eleven to niemal identyczna konstrukcja jak model EX sprzed trzech lat. Producent ponownie postawił na materiały premium – aluminium oraz hartowane szkło, które nadają im nie tylko atrakcyjny wygląd, ale także zapewniają trwałość. Zachowano tę samą bryłę, identyczne wymiary, a nawet tę samą masę. Projektantom zależało na utrzymaniu eleganckiego, prestiżowego formatu dokanałowych słuchawek, przez co Beopley Eleven wyróżnia się wizualnie na tle pozostałych modeli z tego segmentu cenowego. Proste, czyste linie i brak zbędnych ozdobników sprawiają, że słuchawki prezentują się nowocześnie, a minimalistyczny design podkreśla ich ponadczasowość.
Komponenty zastosowane w Bang & Olufsen Beoplay Eleven są dokładnie takie same jak w Beoplay EX – w tym 9,2-milimetrowe neodymowe membrany, ten sam zestaw sześciu mikrofonów, identyczna dynamika 108 dB, to samo pasmo przenoszenia 20–22 000 Hz oraz niezmieniona impedancja 32 Ω. Bluetooth 5.2 z funkcją Multiport oraz obsługa kodeków SBC, AAC i aptX Adaptive – to również powtórka z wcześniejszego modelu.
Dopiero przy dokładniejszych oględzinach można dostrzec subtelne zmiany konstrukcyjne. Słuchawki posiadają większy otwór głównego mikrofonu, który teraz został wyłożony siatką przeciwwiatrową, znacząco poprawiającą jakość głosu podczas rozmów telefonicznych. Nowością są także dodatkowe otwory po bokach obudowy, które zwiększają skuteczność ANC.
Choć powściągliwy i zachowawczy, to jeden z najlepiej zaprojektowanych zestawów etui i słuchawek TWS dostępnych na rynku.


Jestem wielkim fanem potężnych magnesów, dzięki którym słuchawki Beoplay Eleven pozostają na swoim miejscu, nawet gdy etui jest otwarte i potrząśniemy nim do góry nogami. Testowany model już kilkukrotnie (niestety) wypadł mi z dłoni lub kieszeni i uderzył o ziemię. Nigdy jednak nie spowodowało to wypadnięcia samych słuchawek. Tymczasem moje AirPods Pro, po kontakcie z podłożem, wystrzeliwują z etui niczym z katapulty.
Aluminiowe, przyjemnie chłodne pod palcami etui można ładować kablem USB-C jak i bezprzewodowo. Wystarczy położyć je na dowolnej ładowarce Qi. Jeżeli zdecydujemy się na kabel, to 20 minut zasilania przekłada się na prawie 2 godziny odsłuchu. Etui ze słuchawkami ładujemy do pełna w półtorej godziny, otrzymując w zamian do 28 godzin grania: 6 godzin ciągłego odsłuchu z ANC lub 8 godzin bez redukcji szumu. Po tym czasie należy nakarmić słuchawki energią z etui.
Same słuchawki łączą aluminium ze szkłem, przez co zyskują surowy, nieco industrialny, ale również elegancki sznyt. Z jednej strony jest to design unikalny, ale z drugiej zdecydowanie się nie narzuca. Te słuchawki nie krzyczą, nie wołają o uwagę. Natomiast kiedy już się im przyjrzy, materiały premium wybijają się na pierwszy plan. To zupełnie inna liga, jeśli chodzi o wykończenie, niż typowe plastikowe pchełki.
Dzięki Bluetooth Multiport Beoplay Eleven to słuchawki bardzo praktyczne. Jednak aby pozostać pionierem w tej dziedzinie, trzeba wyprzedzać standardowe rozwiązania technologiczne.


Bang & Olufsen postawiło na sprawdzoną konstrukcję słuchawek, która niesie ze sobą pewne konsekwencje. Nie miałbym nic przeciwko nowszej wersji Bluetooth oraz wsparciu dla kodeka aptX Lossless. Choć to wciąż niszowe rozwiązanie, wymagające zarówno odpowiednich słuchawek, jak i smartfona ze specjalnym chipem, to jeśli ktoś miałby je zaoferować, to właśnie Duńczycy z B&O. Dla niektórych minusem może być także brak obsługi kodeka LDAC.
Dzięki Bluetooth Multiport słuchawki Bang & Olufsen Beoplay Eleven stają się świetnym towarzyszem podróży służbowych. Standard Multiport pozwala na bezprzewodowe sparowanie słuchawek z dwoma różnymi urządzeniami, na przykład smartfonem i laptopem, a to umożliwia płynne przełączanie się między źródłami dźwięku. Przykładowo, jadąc na dworzec, słuchamy muzyki ze smartfona, a kiedy siedzimy w przedziale, w słuchawkach słyszymy dźwięk serialu uruchomionego na laptopie. Nie musimy systemowo zapominać urządzenia na jednym sprzęcie, aby połączyć je z drugim.
Mój ulubiony wariant Multiport to smartfon plus telewizor. Kiedy nie chcę przeszkadzać innym domownikom, ale mam ochotę obejrzeć coś na wielkim ekranie w salonie, wkładam po prostu słuchawki i odbieram dźwięk TV przez połączenie Bluetooth. W tym samym czasie żona pracuje na laptopie albo czyta książkę, nikt nikomu nie przeszkadza.
Brzmieniowo Bang & Olufsen Beoplay Eleven to TOP wszystkich słuchawek TWS na świecie.

Pod względem brzmienia, Bang & Olufsen Beoplay Eleven to jedno z najlepszych doświadczeń dźwiękowych, jakie współczesna technologia ma do zaoferowania. Mówimy o globalnym TOP – w kategorii TWS lepiej po prostu się nie da. Nawet muzyka niskiej jakości z YouTube, odtwarzana na Beoplay Eleven, zaskakuje przyjemnością odsłuchu, której nie doświadczymy przy słuchaniu na pchełkach Apple, Samsunga, Huawei czy Xiaomi. To zupełnie inna liga, inny świat.
Po powrocie do AirPodsów będziesz odczuwać różnicę w jakości, wręcz wykrzywi cię z wrażenia. Beoplay Eleven świetnie radzi sobie z wymagającymi brzmieniowo gatunkami, takimi jak rock i metal. Uwielbiam także wyrazistość instrumentów w średnich rejestrach, które zazwyczaj są podbijane przez dźwięki z lewego i prawego kanału. Na Jedenastkach scena dźwiękowa jest niezwykle szeroka, wręcz rezonuje.
Największą siłą słuchawek Bang & Olufsen Beoplay Eleven są doły. Piszę to z lekkim zdumieniem, ale basy są tu nawet lepsze niż w modelu B&W Pi8, co jest tytanicznym osiągnięciem. Dolne strefy nie są przesadzone, nie pożerają środka, ale są naładowane. Kaloryczne. Trudno mi to ubrać w słowa, ale dół brzmi niesamowicie. Nie słyszałem lepszego basu na TWS niż w Bang & Olufsen Beoplay Eleven.
Przejdźmy do ANC – głównego powodu, dla którego powstały słuchawki Bang & Olufsen Beoplay Eleven.

Jak wspomniałem na wstępie, poprzedni model Duńczyków cechowała topowa jakość dźwięku, ale przeciętna aktywna redukcja szumu. Przeciętność to natomiast coś, co w segmencie premium jest nie do zaakceptowania. Dlatego inżynierowie z Bang & Olufsen przeprojektowali algorytmy ANC działające w oparciu o dźwięk zbierany przez sześć mikrofonów. Co ciekawe, jest to zmiana głównie na poziomie oprogramowania, nie samego sprzętu. Autorski procesor Duńczyków działa szybciej, wydajniej interpretując sygnały wychwycone przez mikrofony, na ich podstawie generując fale niwelujące niepożądany hałas.
Uzyskany efekt jest NIESAMOWITY. Redukcja szumu w Beoplay Eleven to absolutny top of the top. Śmiem twierdzić, że pod względem ogólnej skuteczności izolacji użytkownika Jedenastki w wielu scenariuszach dorównują modelowi Bose QuietComfort Ultra. Słuchawki konkurencji są skuteczniejsze w izolowaniu najgłośniejszych składowych szumu, natomiast Beoplay Eleven wyróżnia się lepszymi algorytmami wczesnej reakcji. To imponujące, jak błyskawicznie procesor rozpoznaje nagły hałas – na przykład krzyk czy dźwięk spadającego widelca – generując fale, które skutecznie niwelują niepożądany dźwięk. Prawdziwy rewolwerowiec. Często to właśnie te nagłe hałasy wybudzają nas z drzemki w samolocie lub odciągają uwagę w biurze. Bang & Olufsen znalazło sposób, by je zneutralizować. Co ciekawe innowacyjna konstrukcja z otworami redukującymi ciśnienie minimalizuje także uczucie „zatkania” uszu, które często występuje w słuchawkach z ANC.
Z Beoplay Eleven czterokrotnie korzystałem w samolocie. Trzy loty przebiegły standardowo, ale podczas jednego z nich w kabinie panował ponadprzeciętny hałas. Być może wynikało to z faktu, że siedziałem równolegle do silników, przy skrzydłach. Podczas typowego lotu hałas samolotu dzięki Beoplay Eleven zamieniał się w delikatny biały szum. Dźwięki pasażera obok gniotącego butelkę oraz nawiewu pracującego nad moją głową znikały. Podczas uciążliwego, głośnego lotu ANC w Beoplay Eleven nie rozwiązało w pełni problemu, wciąż słyszałem hałas. Kiedy jednak porównałem poziom redukcji szumów do tego na konkurencyjnym sprzęcie – dobry Boże! Niebo a ziemia.

Warto dodać, że poza klasycznym trybem aktywnej redukcji szumu, Beoplay Eleven posiada także praktyczny tryb kontaktu. Zbędny szum jest w nim eliminowany, ale słuchawki rozpoznają i zwiększają głośność istotnych dźwięków z otoczenia, np. głos osoby mówiącej w naszym kierunku. Dzięki temu rozwiązaniu bez problemu dogadamy się – np. podczas treningu na siłowni – i to bez wyjmowania słuchawek z uszu. Jeżeli ANC jest dla ciebie kluczową kwestią, Bang & Olufsen Beoplay Eleven to słuchawki do OBOWIĄZKOWEGO rozważenia.
Subtelne zmiany konstrukcyjne, ale topowy ANC. Czy warto kupić Bang & Olufsen Beoplay Eleven?
Odpowiedź będzie konkretna i uzależniona od twojej sytuacji. Jeżeli nie posiadasz słuchawek TWS z segmentu premium i szukasz urządzenia tego typu, zdecydowanie warto rozważyć Beoplay Eleven. Pod względem brzmienia to TOP3 na świecie. Pod względem ANC to TOP2. Pod względem basów to TOP1. Wszystko zależy więc od tego, który z wymienionych elementów słuchawek jest dla ciebie najważniejszy. Jednak co do zasady, Bang & Olufsen Beoplay Eleven to pewniak.


Za to z perspektywy posiadacza poprzedniego modelu – Beoplay EX – przemyślałbym przejście na nowszy wariant. Beoplay Eleven oferuje bowiem zbliżoną do swojego poprzednika konstrukcję, z wyraźnie lepszym ANC, ale w wyższej cenie. Jeżeli zatem jakość ANC w starszym Beoplay EX jest dla ciebie wystarczająca, nie musisz się przesiadać na nowszy model.
Podsumowując – inżynierowie Bang & Olufsen ostrożnie podeszli do wprowadzania drastycznych zmian, np. dotyczących designu czy konstrukcji, ale jednocześnie znacząco zwiększyli skuteczność aktywnej redukcji szumu. W rezultacie Duńczycy prezentują produkt genialny dźwiękowo, wszechstronny oraz przyjemny dla oka. Biorąc pod uwagę jak dobrze wspominane słuchawki brzmią, Bang & Olufsen po raz kolejny udawania, że duńskie przedsiębiorstwo działające na rynku nieprzerwanie od 1925 r. opanowało po mistrzowsku tajniki dźwięku.
Największe zalety:
- Światowe TOP3 brzmienia w słuchawkach TWS
- Radykalnie ulepszone ANC, Bose w końcu ma rywala
- Solidna konstrukcja i materiały premium
- Minimalistyczny, elegancki design
- Możliwość ładowania bezprzewodowego
- Solidny czas działania na jednym ładowaniu (28h)
- Zwiększona jakość naszego głosu podczas połączeń
- Bardzo dobra aplikacja dla Androida/iOS
- Bluetooth Multiport
- Potężne magnesy trzymające słuchawki podczas upadku
Największe wady:
- To w zasadzie Beoplay EX, tylko ze świetnym ANC
- Cena produktu z segmentu premium
- Nie pogardziłabym aptx Lossless
Bang & Olufsen Beoplay Eleven to jedne z trzech najlepszych słuchawek TWS, z jakimi kiedykolwiek miałem do czynienia.