8-kilometrowym rurociągiem ratują jezioro. Spełnia się przewidywany czarny scenariusz
„Cudowne są zachody słońca, takie rumiane, i to słońce odbija się w jeziorze” – mieszkańcy Szczecina nie mogli nachwalić się jeziora Głębokiego. Ale już wtedy ostrzegali: zbiornik umiera. Widać to dziś, bo wbrew nazwie to właśnie poziom wody jest problemem. Trwa akcja ratunkowa, ale dotychczasowe efekty nie napawają optymizmem.
Powiedzieć, że byli zauroczeni, to za mało. W reportażu telewizyjnym z 1976 r. jeden z mieszkańców prosi, by nie posądzać go o zbytni lokalny patriotyzm, ale jezioro Głębokie jest jedną z najpiękniejszych rzeczy, jakie natura może dać człowiekowi. I, raz jeszcze zaznacza, nie przesadza, bo zna ojczyznę "jak długa i szeroka", więc ma porównanie. Inną mieszkankę Szczecina jezioro oczarowało zimą. Domki przykryte śniegiem wyglądały jak ocukrowane, jak z bajki, a tafla jeziora była przejrzysta. Od razu chciała tu zamieszkać i tak się też się stało. Warto posłuchać słów zachwytu, bo dziś coraz mniej takiej uwagi poświęca się pięknie natury.
Jezioro Głębokie dziś ma inne problemy
„Od początku roku Zakład Wodociągów i Kanalizacji - ZWiK Szczecin pompuje z Gunicy do jeziora Głębokiego ok. 6 900 metrów sześciennych wody na dobę” – informuje portal szczecin.ue. Jeśli warunki hydrologiczne pozwolą, proces potrwa do końca marca.
Rurociąg dostarczający wodę do jeziora ma średnicę 400 mm. Jego długość to ok. 8 km. Zasilany jest pompą o mocy 55 kW i wydajności 300 m3/h.
Dlaczego jezioro trzeba ratować wodą z rzeki wypływającej z innego jeziora - Świdwie? Głębokie jest zbiornikiem bezodpływowym.
- Jedyną formą zasilenia tego zbiornika są opady atmosferyczne. Mamy problem z cyklicznością tych opadów. Te opady są, ale one są na zasadzie gwałtownych i krótkotrwałych – zwracał uwagę w rozmowie z Radiem Szczecin dr Robert Mańko, hydrotechnik z Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie.
Zmiany klimatu – brak śnieżnej zimy, krótkie i intensywne opady, coraz wyższe temperatury – powodują, że problem narasta. W ubiegłym roku przepompowano do Głębokiego 200 tys. m3 wody.
Na niewiele się to zdało. Lokalne media pod koniec sierpnia donosiły o bardzo niskim poziomie wody. Właściciel wypożyczalni rowerów wodnych musiał zawiesić część usług, bo pomost pływający do obsługi pojazdów ugrzązł w piachu.
– Cały pomost był użytkowany, a teraz jest za płytko (…). Temperatury są w tym sezonie bardzo wysokie, przez co poziom wody też się obniża – mówił w rozmowie z portalem wSzczecinie.pl zarządzający przystanią Robert Filipski.
Zwracał też uwagę na to, że 200 tys. m3 wody to za mało. „Kąpielisko jest mniejsze, a plaża się wydłużyła” – dodawał.
Niski stan wody odnotowano też jesienią. Radio Szczecin informowało, że poza przepompowywaniem wody nie ma propozycji, które mogłyby pomóc w rozwiązaniu problemu.
Zmiany klimatu robią swoje, ale nie tylko one odbijają się czkawką
W telewizyjnym reportażu Władysława Daniszewskiego z 1976 r. zwracano uwagę, że ludzka ingerencja w przyrodę może mieć fatalne skutki.
Już wtedy dokument informował o wysychaniu jeziora, a narrator ze smutkiem konstatował, że fakt ten interesuje nielicznych.
Dopływy jeziora przez wiele lat biegły głębokimi parowami – wyjaśniał reportaż.
Spływały do nich niezliczone strumyczki. Poprawiając przyrodę, człowiek ujął parowy w betonowe, szczelne okowy. Na ich dnie woda ledwie się sączy. Nie pomoże odmulanie betonowych rowów. Zniszczono naturalny system ruchu wód gruntowych. Nie pierwszy to przykład błędnej melioracji. Osuszono okolicę jeziora. Ale po co? Jaką cenę zapłaci za to dzielnica i jezioro, do którego napływa coraz mniej wody.
W reportażu poruszono też kwestię wykopanych stawów wędkarskich, który według autora reportażu były niczym innym, jak „złodziejami wody” mającej trafić do jeziora.
Błędne decyzje sprzed lat i katastrofa klimatyczna tworzą niszczycielską mieszankę
I to nie tylko w Szczecinie. Obszarowo uśredniona suma opadów atmosferycznych w grudniu wyniosła w Polsce 27,5 mm i była o 11,4 mm niższa od normy dla tego miesiąca – informował IMGW. Ostatni miesiąc 2024 r. należało zaliczyć do „miesięcy bardzo suchych”, bo opady stanowiły zaledwie 70,6 proc. normy dla tego miesiąca. Był to 4 najmniej zasobny w opady grudzień w XXI w.
To, co najbardziej widać, to wody powierzchniowe: rzeki, sztuczne zbiorniki, a nawet jeziora. To, że w tym roku na kilku wodowskazach pobiliśmy rekordy niskich stanów wody, jest wskaźnikiem wieloletniej suszy. Wiele małych rzek i cieków już ma charakter rzek okresowych – jak pada to płynie w nich woda, a jak nie to mamy suche koryta. Obniżające się poziomy wód na dużych rzekach, szczególnie na Bulwarach w Warszawie, są kumulacją tego, co dzieje się w całej zlewni. Więc można powiedzieć, że w wielu regionach kraju już tej wody często nie ma. Problem leży w tym, że na co dzień tego nie odczuwamy, bo przecież jak odkręcimy kran, to woda leci – mówił w rozmowie ze smoglab.pl dr Sebastian Szklarek z Europejskiego Regionalnego Centrum Ekohydrologii PAN.
Susza zimą tylko się pogłębia, więc sytuacja na wiosnę zdaniem ekspertów będzie jeszcze gorsza.
Na Spider's Web piszemy o suszy: