REKLAMA

Ocenzurowali film na Facebooku. Uznali, że są właścicielami głosu ptaka

Powiedzonko o byciu wolnym jak ptak przechodzi do historii, bo nawet głos stworzeń został zaanektowany przez wielkie korporacje. Kiedy ty nie masz nic na własność i masz się z tego cieszyć, wielkie firmy mogą mieć prawo do szelestu trawy na twoim trawniku.

Ocenzurowali film na Facebooku. Uznali, że są właścicielami głosu ptaka
REKLAMA

Jeden ze znajomych wrzucił na swój facebookowy profil film, na którym słychać było jedynie głos słowika. Nagranie zostało jednak „częściowo wyciszone” w 249 krajach, bo jak wyjaśnił portal „film zawiera materiały, które mogą stanowić własność kogoś innego”.

REKLAMA

W tym przypadku głos słowika okazał się być konkretnie własnością nie ptaka, a dużego wydawcy muzycznego. W ramach doprecyzowania Facebook wyświetlił jedynie okładkę płyty. To właśnie na albumie dla dzieci miał śpiewać słowik. Nie ten nagrany w Polsce, rzecz jasna, ale dla systemów rozpoznających dźwięki to bez różnicy.

Co za okrucieństwo algorytmów! Uznać, że każdy słowik brzmi tak samo, to istne barbarzyństwo

Chociaż może ten bezduszny robot gra z nami w szachy 5D i już teraz próbuje uświadomić, że wyjątkowość natury się skończyła. W ciągu ostatnich 130 tys. lat z powierzchni Ziemi zniknęło 610 gatunków ptaków, a znacząca większość wymarła z powodu człowieka. Ptaki nie mają od kogo uczyć się śpiewu, więc dziś coraz częściej naśladują hulajnogi. Wszystko prędzej czy później będzie brzmiało tak samo, a skoro tak, to jaki jest sens kłócić się o to, czy słowik na polskim podwórku jest wyjątkowy. Na algorytmowy rozum nie jest, ptak to ptak, a trele to trele.  

Nieczułość algorytmów to jedno, ale tak naprawdę problem leży gdzie indziej. Po cichu i w sumie zupełnym przypadkiem dowiedzieliśmy się, że duża firma stała się niejako właścicielem słowika. „Przejmując” jednego – naturalnie bez jego zgody, bo i jak ją uzyskać; działa zasada kto pierwszy, ten lepszy – tak naprawdę brutalnie zaanektowała głosy wszystkich ptaków z tego gatunku. I niewykluczone, że innych, które też występują na tej bądź innej płycie. A jeżeli nie ta firma, to pewnie inna. Może jest nawet podział: jedni biorą ptaki, inni są właścicielami szumu fal, kolejny gigant dysponuje z kolei prawem do brzmienia górskiego potoku.

Wielkie korporacje okazują się na tyle chciwe, że nie wystarczą im absurdalnie duże zyski – przejmują dobro wspólne

Będąc w parku, przysłuchując się śpiewom ptaków, ciesząc się chwilą na łonie przyrody, tak naprawdę słuchasz czegoś, co jest „własnością kogoś innego”. Korporacji, jak w zasadzie wszystko.

Ciągle nie wiemy, dlaczego ptaki śpiewają – w jednym z numerów „Ruchu Muzycznego” zastanawiano się, czy dźwięk ptaków to bardziej muzyka, śpiew, a może po prostu zwykła biologia, czynność niezbędna do przedłużenia gatunku. Dziś odpowiedź jest już znana – ptaki po prostu odtwarzają własność wielkich korporacji. W zasadzie to cieszmy się, że możemy słuchać za darmo.

Znamienne jest to, że kiedy my mamy rezygnować z własności, ogromne firmy zawłaszczają w zasadzie wszystko. Nawet coś, co nie przyszłoby nam do głowy, że można byłoby chcieć uznać za własne.

Idąc ulicami mojego miasta widzę reklamy mieszkania na abonament. Niedługo będę mógł kupić bilet miesięczny na zasadach niemal takich samych, jak subskrypcja serwisu streamingowego. Czytając dyskusję nt. kolejnej zamykającej się księgarni widzę komentarz, że papierowe wydania to przeszłość, wszak czytać można na ekranie telefonu bądź czytnika. I chociaż e-booki da się kupować i trzymać na wirtualnej półce (do czasu, aż serwery nie wygasną – co w przypadku niektórych e-księgarni już się stało), to przecież czytelnictwo też opanowane zostało opanowane przez usługi.

Żyjemy w świecie na abonament, w którym coraz więcej rzeczy jest tymczasowych, ulotnych, danych na moment, byśmy cieszyli się perspektywą, że są na wyciągnięcie ręki, ale niekoniecznie z tego korzystali. Nie zawsze jest to coś złego. Niewykluczone, że dla wielu tak jest lepiej – biorą, co dają, nie muszą przejmować się brakiem miejsca, szukaniem przestrzeni na kolejne tomy itd. Nie ma w streamingu czy cyfrowej dystrybucji filmu/serialu/gry/książki/płyty, na którą mieliśmy ochotę? Jest tyle innych, że grzechem byłoby marudzić. Na pewno znajdzie się coś innego.

Kiedy jednak my, szarzy konsumenci, zastanawiamy się i spieramy, czy lepiej mieć na własność, czy może wypożyczać, wielcy tego świata nie mają takich wątpliwości. Zagarnęli dla siebie nawet głos słowika, który teraz jest ich i tylko oni mają do niego prawo. Oto współczesny świat: ty nie masz nic na własność i się z tego ciesz, bo to sympatyczna moda, oni mają wszystko. Dźwięki wydawane przez ptaki siedzące na drzewie też są ich.

Bardzo ciekawa jest reakcja samego Facebooka

REKLAMA

Oszustwa, kradzież wizerunku, tożsamości, fałszywe reklamy? Jasne, zajmiemy się tym, na pewno niedługo, czas pokaże, co z tego wyjdzie, lada moment i się przyjrzymy, nie trzeba co sześć miesięcy przypominać. Kiedy jednak naruszone zostanie święte prawo własności interwencja jest natychmiastowa. Nie ma żadnej analizy, próby wysłuchania drugiej strony, wyrok wydany błyskawicznie – rzecz jasna na korzyść wielkiego.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA