Posłuchajcie, jakie odgłosy wydaje miasto. Za chwilę może brzmieć zupełnie inaczej
Przechodziłem obok sklepu, w którym zamontowano klimatyzację i wyraźne brzęczenie kazało mi się zastanowić, czy właśnie tak w przyszłości będzie brzmieć nasze otoczenie.
„Pasy na jezdni niespokojnego miasta, widać świeżą krew (…) Słyszę w oddali dźwięki tramwajów, głośne rozmowy i śmiech” – nikt tak prosto i trafnie nie śpiewa o mieście jak Lesław, lider Komet. Nowa płyta „Ostatnie okrążenie” jest tego najlepszym przykładem. Trafiłem na moment, kiedy niespokojne miasto na chwilę jednak ucichło.
Po tegorocznym gorącym i męczącym lecie wiele osób powiedziało, że to ich ostatnie tak ciepłe miesiące bez klimatyzacji. Po prostu inaczej nie da się już żyć. Owszem, zdecydowani zdają sobie sprawę, że klimatyzacja pobiera mnóstwo energii i źle wpływa na klimat, ale zgodnie uznają, że nie ma innego wyjścia. Takich sprzętów będzie więc przybywać, tak jak i paneli fotowoltaicznych czy pomp ciepła.
„Dopuszczalny poziom hałasu klimatyzatora zewnętrznego nie gwarantuje, że instalacja będzie pracować w sposób nieuciążliwy dla domowników i sąsiadów” – możemy przeczytać na jednej ze stron zajmujących się serwisowaniem m.in. klimatyzacji. Już wiadomo, że kiepskiej jakości pompy ciepła – a takich trafiło do Polski wiele – mogą wydawać nieznośne dźwięki. Nieznane dotąd różnego rodzaju szumy i odgłosy mogą stać się codzienną ścieżką dźwiękową naszych spacerów, ale i wolnego czasu spędzanego w mieszkaniu.
W odróżnieniu np. od dźwięków samochodów, które przecież lada moment mogą stać się wspomnieniem. Szczególnie w centrach miast rozważane są ograniczenia prędkości czy nawet samego ruchu. A jeśli nie to, to być może więcej zieleni sprawi, że uda się zredukować poziom hałasu. Nagle nasza ulica czy osiedle zabrzmi inaczej.
Po hotelu Światowit została już tylko spora góra gruzu
Mijając prochy PRL-owskiego budynku dziwię się, jak szybko umysł przyzwyczaja się do nowego. Lada moment całkowicie zapomnę o nie tak dawnym wyglądzie ulicy. Tak jak zapomniałem o tym, że na działce sąsiadów na wsi stał drewniany dom. W ubiegłym roku został rozebrany i dziś nie ma po nim nawet żadnego śladu. Trudno byłoby przekonać kogoś, że wcześniej stał tu sporych – jak się wydawało – rozmiarów dom. To samo jest z hotelem na łódzkiej ulicy. Było i nie ma.
Oczywiście zostają zdjęcia. Dźwięki miasta mają ten problem, że nie są aż tak często rejestrowane. A to przecież niezwykle ciekawe, jakie odgłosy do nas dochodzą. I jak z wielu z nich nie zdajemy sobie sprawy. Coś może być codziennym tłem i kiedy już tego zabraknie nawet tego nie odnotujemy. Remont torów czy mostu może sprawić, że przejeżdżające tramwaje czy pociągi będą brzmieć inaczej – być może ciszej, a być może dojdą inne odgłosy. Ale coś się zmieni i to bezpowrotnie.
Filip Szałasek w rozmowie z autorem kanału „Muzyka z oddali” wspomniał o nagraniach Bei Targosz, która zarejestrowała dźwięki wiatru dostającego się do mieszkań w gdańskim falowcu. Po wymianie okien charakterystyczne świsty zniknęły. Wiatr, który na skutek przeciągu zrywał gazety czy zrzucał obiekty, przestał „nawiedzać” mieszkańców falowca, dla których był czymś w rodzaju niewidzialnego gościa. Ile takich zmian zachodzi codziennie, na skutek mniej lub większych zmian? Rodzi się też pytanie, ilu z nich nie jesteśmy w stanie słyszeć przez ciągły hałas i zgiełk.
Ojciec był kronikarzem zwyczajności, beznamiętnej codziennej rutyny, nudy. Podręczną kamerą cyfrową nagrywał wszystko. Uroczystości rodzinne, zdarzenia drogowe, statyczne krajobrazy widziane z okna na dziesiątym piętrze, jazdę tramwajem, eksponaty muzealne, osobliwości przyrody i banał świata. Jego filmy to nie krótkie migawki, a kilkudziesięciominutowe, mozolnie długie ujęcia – nieruchome kadry, bez montażu i często bez jakiejkolwiek narracji. Potrafił ustawić kamerę na statywie, tylko po to, aby zarejestrować świąteczne rodzinne śniadanie. Następnie zmuszał nas, abyśmy oglądali to przy świątecznym obiedzie. W 2007 przeczuwając rychły upadek ostatniego bastionu łodzi włókienniczej, zabrał kamerę do pracy i sfilmował cały cykl produkcji przędzalni średnioprzędnej, na której pracował niedgyś jako mistrz. Niniejszy materiał dźwiękowy, wraz z komentarzem ojca oprowadzającego po zakamarkach Wi-My, został przeze mnie odseparowany od warstwy video, aby wyeksponować akustyczny fenomen przędzalni.
- pisał o albumie "WiMa" Bartosz Nowicki.
Spacerując po terenie starych fabryk i manufaktur możemy jeszcze natknąć się na fragmenty oryginalnych ścian, cegieł, tablic czy nawet samych maszyn. Zostają resztki. Dźwięk najczęściej przepada, a takie nagranie jak te zarejestrowane przez Andrzeja Nowickiego i wyeksponowane przez Bartosza Nowickiego to wyjątki.
Ciekawe, czy w przyszłości w podobny sposób będzie odzyskiwać się skrawki dźwięków dawnych miast z nagrań filmów na YouTubie czy współczesnych filmików z TikToka. Krótka głosówka przesłana na Messengerze może być wręcz muzealnym zapisem dźwięków ruchliwej ulicy miasta. Może w przyszłości odgłosy aut będą jedynie wspomnieniem, bo silniki ucieszy szpaler drzew? Albo zmiana przepisów? A może trudniej będzie je po prostu usłyszeć, bo zmieszają się z szumem klimatyzacji, pomp ciepła i innych urządzeń?
Właśnie dlatego warto wsłuchać się w miasto teraz i obserwować, jak się zmienia.