A co, jeśli dobrze już było? Lekką ręką łatwo zaprzepaścić sukces
Chociaż wydaje się, że wszystko zmierza w nie najlepszym kierunku, dane dawały powód do optymizmu – tylko czy tej deski ratunku w końcu nam nie zabraknie?

Lubię myślami wracać do tekstu Marcina Napiórkowskiego z "Tygodnika Powszechnego", opublikowanego w 2018 r. Autor zauważał wówczas, że rzeczywistość jest lepsza niż to, jak się ją przedstawia i jak nam się wydaje. Wspomagając się liczbami dowodził, że spada liczba osób żyjących w ubóstwie, umiera mniej dzieci niż dawniej, na świecie zmniejsza się analfabetyzm i ogólnie można przyjąć, że żyje nam się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej w historii świata.
Owszem, potem przyszedł 2020 r. i dawna normalność się skończyła. Z dzisiejszej perspektywy 2019 r. jawi się jako najlepszy rok w historii ludzkości, a tamte problemy są błahostką w porównaniu do tego, z czym zmagamy się teraz. Obawiam się nawet, że szukanie pocieszenia w twardych danych mogłoby nas zawieść. Nie dlatego, że nie znaleźlibyśmy potwierdzenia – to po prostu za mało, kiedy wisi nad nami choćby widmo kolejnej wielkiej wojny, a mnóstwo niewyobrażalnych nieszczęść dzieje się co chwila.
Pojawia się jeszcze jedna wątpliwość: co, jeżeli dane faktycznie nie nastroiłyby pozytywnie?
Z niedawnego raportu Polskiego Alarmu Smogowego wynika, że w 2024 r. średnioroczne stężenie pyłu PM10, obliczone ze wszystkich stacji w kraju, zwiększyło się aż o 7 proc. w porównaniu do roku 2023 r. Co szczególnie niepokojące, w ostatnich latach obserwowano spadek stężeń, a 2024 r. sprawił przykrą i niepokojącą niespodziankę.
Może to tylko wypadek przy pracy.
A może powrót do ponurych, duszących czasów. Nawet nie zdążyliśmy w całości wyeliminować problemu – w Nowej Rudzie mieszkańcy przez 73 dni w roku oddychają smogiem – a on już się odradza.
Kolejne niepokojące statystyki. W raporcie Too Good To Go powołano się na dane Eurostatu, według których w Polsce marnujemy 4,6 mln ton żywności. To więcej niż przed rokiem. Aż 33 proc. Polaków wierzy, że marnowanie jedzenia nie ma negatywnego wpływu na środowisko. To najsłabszy wynik ze wszystkich badanych rynków. A przecież o problemie mówi się coraz głośniej, mogło się wydawać, że świadomość rośnie.
- Jedzenie przestaje być postrzegane jako coś wartościowego, staje się wyłącznie czymś praktycznym i jednorazowym, a nie cennym zasobem wymagającym wysiłku w produkcji i przygotowaniu. Takie podejście ma realne konsekwencje, które widzimy w najnowszych badaniach Eurostat na temat skali marnowanego jedzenia w Polsce – komentowała Anna Podkowińska-Tretyn, Country DIrector Too Good To Go.
Teoretycznie to dwa niepowiązane ze sobą problemy, ale łączy je jeden wspólny mianownik: miało być lepiej, a jest gorzej
Zanieczyszczenie powietrza to głównie kwestia, którą trzeba rozwiązać systemowo. Tymczasem proces likwidacji "kopciuchów" w Polsce gwałtownie zahamował, a program Czyste Powietrze przechodzi poważny kryzys, jak zauważali eksperci Polskiego Alarmu Smogowego. Marnowanie żywności to także wielowymiarowy temat, ale dużą rolę odgrywają nawyki.
Tymczasem zaufanie do proekologicznych i środowiskowych działań łatwo podkopać. Widać to na przykładzie recyklingu. Często wracam do sondażu przeprowadzonego przez SW Research. Z badania wynikało, że w ciągu ostatnich miesięcy prawie 43 proc. respondentów spotkało się z informacjami podważającymi skuteczność recyklingu odpadów tworzyw sztucznych. 38 proc. badanych, którzy zetknęli się z takimi materiałami, przyznawało, że tego typu informacje wpłynęły na ich zapał do segregacji.
- Przyczynianie się do podważania jego [recyklingu - dop. red.] sensowności, zwłaszcza w czasach zalewu informacji, kryzysu dezinformacyjnego, dominacji skrótowych, chwytliwych komunikatów przy jednoczesnej trudności z weryfikowaniem faktów, uważam za szkodliwe i nieodpowiedzialne. Z badania jasno wynika, że przełożenie negatywnej narracji na temat recyklingu na motywację konsumentów jest znaczące – komentowała dr inż. Anna Kozera-Szałkowska, dyrektor zarządzająca Plastics Europe Polska
Żyjemy w czasach, kiedy w sieci kwestionuje się wiele ważnych i potrzebnych inicjatyw czy zachowań. Czasami pewnie nie z samej niewiedzy, ale po to, żeby celowo wywołać zamieszanie. To jeden z wielu problemów, ale na pewno istotny, o którym trzeba pamiętać. Zbyt łatwo powiedzieć, że coś jest niewarte starania, nie ma sensu i nie działa. Nie opłaca się, bo wszystko stracone albo i tak niewiele da.
Dlatego tym bardziej nie chcę straszyć przywołując niepokojące statystyki. Raczej nawołuję, aby potraktować je jako sygnał ostrzegawczy. Nic nie jest dane raz na zawsze. Łatwo zaprzepaścić starania.
Cytowany wcześniej Napiórkowski w swojej książce "Naprawić przyszłość" zauważał, że postęp nigdy nie jest drogą jednokierunkową. Nie jest tak, że albo się rozwijamy, albo cofamy. Sprawa jest dużo bardziej skomplikowana. Widać to na przykładzie wybranych przeze mnie danych. Tym bardziej więc nie warto odpuszczać czy się poddawać.







































